Rozdział 22

1K 86 7
                                    

~ Jacob ~

Coś w tym dziecku jest takiego, że chce się mu pomóc. Spojrzałem się na niego i poczułem coś dziwnego. Ten chłopiec jest taki bezradny. Skazany na tyle cierpienia już od tak młodego wieku. Serce mi podpowiada, żeby wspierać Pearl, ale z kolei rozum mówi, że trzeba jak najszybciej uporządkować z tym sprawy. Minęły 24 godziny, a Pearl już się zaangażowała. Im dłużej będzie to trwało tym ciężej będzie się jej z tego pozbierać.

Kocham ją i nie chcę, żeby cierpiała, gdy opieka społeczna się o tym dowie i go jej odbiorą. To złamie jej serce, a moje złamie jej cierpienie.

- Skarbie przemyśl to wszystko jeszcze raz. - Pogładziłem ją po plecach, gdy leżała głową na moim torsie.

Właśnie skończyliśmy się kochać i uspokajaliśmy nasze ciała.

- Jezu Jacob znowu zaczynasz?! - Podniosła się ze mnie i krzyknęła. - Nie oddam go. Chcę, żeby ze mną został i nic nikomu do tego!

- Pearl do cholery to nie jest rzecz, którą sobie możesz zachować, bo nie ma właściciela.

- Wiem o tym. Przysięgam ci Jacob, że jeżeli się wtrącisz i naślesz na mnie tą pieprzoną opiekę społeczną to z nami koniec. - Podniosła się z łóżka i zaczęła się ubierać.

- Nikogo nie naślę, ale chociaż pomyślmy o jakimś rozwiązaniu.

- Niby jakim? Mówiłam ci już, że nie dadzą go pod moją opiekę, bo jestem z wyrokiem za morderstwo. Przekupywać też nie mam zamiaru nikogo. Nie jestem taka.

Chociaż tyle, że nawet jej to przez myśl nie przeszło. Zastanawiałem się właśnie, czy przypadkiem nie będzie chciała tego zrobić.

- To ci się chwali. - Gdyby wzrok mógł zabijać to właśnie byłbym martwy... - Skarbie źle to zabrzmiało wiem.

- Bardzo źle. Może mam swoje za uszami, ale tę sprawę, jak już przyjdzie mi załatwiać to chcę ją załatwić legalnie.

- Tylko tą?

- Oczywiście, że nie tylko tą. Nie łap mnie za słówka.

Podniosłem się z łóżka i podszedłem do niej. Złapałem ją za biodra i popatrzyłem się w jej oczy.

- Kochanie oboje wiemy, czym zajmował się twój ojciec i co ty po nim przejęłaś. Nie musisz udawać. Nie martw się, nic z tego o czym mówimy nie wykorzystam przeciwko tobie.

- Super, ale masz jakieś dowody na swoje słowa? Przez tyle lat twoi koledzy nic nie udowodnili mojemu ojcu, bo nie mieli czego więc to tylko teorie niepoparte żadnymi dowodami. Prowadzę kasyna i nic, poza tym.

Ech Pearl takie bajki to możesz wciskać innym, ale ja doskonale wiem jaka jest prawda. Nie mam dowodów, ale wiem dobrze czym jeszcze poza prowadzeniem kasyn się zajmujesz. Nie podoba mi się to cholernie, ale nic na to nie poradzę.

Nie uda mi się jej wyrwać z tego świata. Jeżeli kiedykolwiek będzie dla nas szansa to ja będę musiał się poświęcić. Pytanie tylko, czy jej świat byłby w stanie zaakceptować mnie jako jej męża. Znam przynajmniej trzy osoby, które nie będą z tego faktu zadowoleni.

- Nie denerwuj się Pearl. - Pochyliłem się, żeby ją pocałować, ale odsunęła się ode mnie. - Przepraszam.

- To nie ma sensu. Ty zawsze będziesz widział tylko tą ciemną stronę Jacob. Nie pasujemy do siebie. - Oparła się o ścianę i wyjrzała przez okno.

- Co mam niby zrobić? Rzucić pracę? Powiedz słowo, a to zrobię. Zmarnowaliśmy tyle lat. Nie mam zamiaru marnować kolejnych.

- a nic nie zmarnowałam sama. To ty zmarnowałeś moje lata młodości! - Powiedziała ze złością, odwracając się z powrotem w moją stronę.

Wybacz mi Pearl (American Mafia Story vol. 4) (18+) ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz