Rozdział 26

975 86 6
                                    

~ Pearl ~

To wszystko jest, jak z jakiegoś koszmaru. Nie powinnam była ulegać Tracey. Powinnam ją w jakiś sposób przekupić, a nie ulegać i wyznawać Jacobowi prawdę. Cholera jasna to wszystko przeze mnie, a to tylko część prawdy. Przecież jak ja mu powiem o naszym dziecku, które Cole zamordował to, to go zniszczy.

- Jake do cholery obudź się.

Próbowałam go ocucić, ale nic to nie dawało. Jezu, żeby tylko nie umarł przez to. Lekarz przecież mówił, że nie może się denerwować, a ja swoim wyznaniem zdenerwowałam go aż do takiego stopnia.

- Jake proszę!

Panika zaczęła we mnie narastać. Wyskoczyłam z łóżka i wybiegłam z mojej sypialni. Od razu na korytarzu zaczęłam wołać o pomoc. Wiem, że mogę w tym momencie wystraszyć Theo, ale cholera jasna nie wiem co mam robić. Czuję się bezradna. Nienawidzę tego!

- Max! Fabio! Pomocy!!! - Dobiegłam do schodów i zaczęłam z nich zbiegać. - Max!!!

Od strony pomieszczeń dla personelu wybiegła spanikowana ochrona. Na czele z Maxem i Fabio.

- Co się dzieje Pearl? - Podbiegł do mnie Max i chwycił mnie za ramiona.

- Jacob... - Mówiłam przez łzy. - Wezwijcie pogotowie, bo jest nieprzytomny.

- Co się stało? - Max próbował wydusić to ze mnie, ale przez strach czułam się sparaliżowana i nie wiedziałam, jak to powiedzieć. - Pearl uspokój się i powiedz co się stało.

- On... On... To moja wina.

- Pearl? - Na szczycie schodów stał przestraszony Theo.

Cholera jasna weź się w garść Pearl, bo jak tak dalej będziesz się zachowywać to nie pomożesz Jacobowi i do tego wystraszysz Theo.

- Wezwij pogotowie Max. Jacob dostał silnego bólu głowy i zemdlał. Nie mogę go docucić. - Powiedziałam nachylona do niego tak żeby Theo nas nie słyszał.

- Kurwa... - Przeklął pod nosem.

Otarłam moje łzy i odwróciłam się do Theo, który usiadł skulony na szczycie schodów. Wbiegłam na górę i przytuliłam go do siebie.

- Nie martw się. Nic się nie martw skarbie.

- Dlaczego wolałaś o pomoc? Gdzie jest Jacob?

- Trochę się przeforsował i musi odpocząć. Lekarz przyjedzie go zbadać.

- Ale nie umrze? - Zapytał przestraszony.

- Oczywiście, że nie umrze. To silny mężczyzna. Kiedyś będziesz tak samo silny, jak on.

Po chwili dołączyła do nas Helen, która została z Theo, a ja mogłam wrócić do Jacoba. Weszłam do pokoju i od razu podeszłam do niego. W dalszym ciągu był nieprzytomny, ale na szczęście oddychał, a jego puls wydawał mi się normalny.

- Przepraszam Jacob, że przeze mnie straciłeś przytomność. Nie chciałam cię zdenerwować. - Szepnęłam do niego i pogładziłam go po policzku.

Gdyby nie Tracey, która zadzwoniła do mnie, że włamała się do bazy FBI i rozszyfrowała moje akta z więzienia to nic bym nie powiedziała. Jacob właśnie po to ją tutaj ściągnął. Chciał wiedzieć, co się ze mną działo przez ten rok. Na szczęście obiecała, że nie powie nic o naszym dziecku, ale o Cole'u już tak. Nie miałam więc wyjścia, jak sama się do tego przyznać.

Wybrałam jednak zły moment. Powinnam była poczekać chociaż do jutra rana z tym, a nie mówić dzisiaj wiedząc o jego stanie zdrowia. Jestem beznadziejna...

Wybacz mi Pearl (American Mafia Story vol. 4) (18+) ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz