Domen Prevc x Richard Freitag - Preitag

86 4 9
                                    

Dla appelila 😁

Kontynuacja powiązana z shotem o Prochu  
_____________

- Co to był za dzień Richard! Nie zapomnę tego do końca życia - krzyknął Domen, kiedy wraz ze swoim chłopakiem siedzieli w jego pokoju.

- Nikt tego nie zapomni, a już szczególnie Kamil i Peter. Widziałeś jacy byli szczęśliwi? Nigdy nie widziałem u kogoś tyle radości co u nich.

- Gdyby nie my, kto wie jak by się to skończyło.

- Najpewniej tym, że Peter zwlekał by  z oświadczynami.

- Jak dobrze, że nas ma, chociaż sam tego nigdy nie przyzna. Prędzej przełknął by rybią ość, niż miałby powiedzieć coś miłego w naszym kierunku.

- Czasami go nawet podziwiam. Tyle lat, i jeszcze przy Was nie zwariował.

- Osoby Ci się chyba pomyliły. To ja prędzej przez nich niedługo wyląduje w psychiatryku.

- Na razie to ty postaraj się wylądować bezpiecznie podczas zawodów. Na ostatnich o mało byś się nie wywalił.

- To nie moja wina. Były zbyt silne podmuchy wiatru.

- Z tego co pamiętam, to mi się udało normalnie oddać skok.

- Miałeś farta i tyle. Szkoda, że nie mają jej Ci co najbardziej na nią zasługują.

- Coś mi sugerujesz?

- No co ty? Oczywiście, że nie. Ty jesteś Richard Freitag, masz prawo dostać jak najwyższe noty, tak jak pozostali. Tylko jak zawsze, ja jestem tym jedynym wyjątkiem, który ma jakiegoś pieprzonego pecha i nic mi się nie udaje.

- Mówisz w tej chwili jak Twój brat. On sądził tak samo, że jest beznadziejny, i wszystko robi źle. I widzisz jak jest z nim teraz? Pomogliśmy mu, i już za niedługo bierze ślub z Kamilem. Można? Można. Ty też musisz wziąć się za siebie, i poprosić kogoś o pomoc. Przecież trener sam często powtarza w kółko to samo - jak macie z czymś problemy, macie mi to natychmiast zgłaszać.

- Szkoda tylko, że do tej pory niczego nie zauważył.

- Domeeen, on nie jest Waszą niańką, która ma pilnować całą Waszą grupę. A przypomnę Ci, że w Twoja kadra liczy 7 osób. Gdyby miał by Was wszystkich pilnować w tym samym czasie, to jego inne obowiązki zeszły by na dalszy plan. A jak wiadomo, na to nigdy się nie zgodzi. Ma oko na tych, którzy robią postępy.

- To żeś mnie teraz pocieszył, nie ma co.

- Ty zacząłeś temat, ja go tylko skończyłem.

- Czyli Twoim zdaniem, mam zadzwonić do trenera i zgłosić mu, że mam problem z tym i z tym?

- A co innego chciałbyś zrobić?

- Nie mogę mu się przyznać, że mam z czymś trudności. Na pewno mnie wyśmieje.

- Dzieciaku...

- Miałeś tak do mnie nie mówić, nie jestem już dzieckiem.

- Słysząc jak histeryzujesz, mogę śmiało stwierdzić, iż dalej nim jesteś.

- Ej, to nie jest śmieszne. Ja tu przeżywam kryzys. Co ty robisz?

- Szybko zapisuję w moim notatniku, że po raz kolejny przyznałeś się do błędu, a raczej błędów.

- A skąd to niby wywnioskowałeś?

- Stąd, że raz, nie zaprzeczyłeś, że masz z czymś problem, a dwa, kiedyś mi powiedziałeś, że nigdy nie będziesz mieć żadnego kryzysu, a tu bum, dwie cenne informacje w jednym.

- Nie znoszę Cię. Czemu ja musiałem się z Tobą związać?

- Też codziennie zadaję sobie to pytanie. Dlaczego ktoś taki ja jak, mógł zakochać się w kimś takim jak Ty? Jesteśmy jak ogień i woda, same  przeciwności. Chociaż nie bez powodu mówi się, że przeciwności się przyciągają.

- Najwyraźniej miałem zaćmienie mózgu, i nie wiedziałem na co się piszę wiążąc się z Tobą.

- Jak widać dalej je masz, bo ciągle zachowujesz się jak dziecko, albo jeszcze gorzej.

- Weź mi jakoś pomóż, zamiast mnie dobijać.

- Już Ci doradziłem co masz zrobić.

- Naprawdę nie ma innego wyjścia?

- Pomyślmy.... nie, nie ma. Bardzo mi przykro, ale jest to jedno jedyne rozsądne rozwiązanie.

- Czemuuu!? - schował swoją twarz w poduszce, którą wcześniej trzymał w rękach - dlaczego te życie jest takie niesprawiedliwe?

- To pytanie nie do mnie. Petera się zapytaj, chociaż nie, jemu to życie w przeciwieństwie do Twojego pozwoli zaczyna się układać.

- Jeszcze jedno słowo, a ta oto poduszka wyląduje na Twojej twarzy. I za to lądowanie z telemarkiem, otrzyma ode mnie najwyższe noty, których ty nigdy nie dostaniesz.

- Przynajmniej coś się od niej nauczysz - chciał coś jeszcze dodać, ale poczuł na sobie miękką rzecz, chociaż nie było mu trudno zgadnąć co to może być.

- Ostrzegałem, że nią oberwiesz, ale nie chciałeś mnie słuchać - Richard w tym czasie chwycił poduszkę i wstał z krzesła.

- Wiesz co właśnie zrobiłeś? To oznacza wojnę - teraz to on wykonał ruch, i po chwili oboje leżeli na łóżku cali w piórach - Masz dość?

- Nie, a Ty?

- Też nie. Chociaż najchętniej wolałbym robić zupełnie co innego w tej chwili.

- Nawet nie chcę wiedzieć co.

- Ty tylko o jednym ciągle myślisz.

- A Ty niby o czym myślałeś?

- O tym na przykład, że pocieszałbym Ciebie po Twojej rozmowie z trenerem. Później może ewentualnie...

- A jednak, wiedziałem.

- To jak? Piszesz się na to?

- Masz szczęście, że nikogo aktualnie nie ma w domu.

- Mogę to uznać za zgodę?

- Daj mi kilka minut, tylko porozmawiam z trenerem. Ale nie tutaj oczywiście, istnieje coś takiego jak trochę prywatności, chociaż mało jej tutaj mam.

- Idź, korzystaj póki możesz. Ja tu cierpliwie poczekam.

- Ciesz się, że masz na kogo czekać.

- Też Cię kocham.





ONE SHOTS II Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz