Stephan Leyhe x Andreas Wellinger

80 8 16
                                    

Dla KobietaDomenaPrevca

Wiem, że masz niedobór Lellingera, więc oto jestem ☺️

Mam nadzieję, że Ci się spodoba 😅

_______________

Stephana poznałem jeszcze za czasów szkolnych. Nie dało się nie zauważyć tego przystojnego szatyna, który rozsiewał wokół siebie tyle pozytywnej energii. 

Mijaliśmy się codziennie na korytarzu. Podczas, gdy ja chodziłem sam, on zawsze miał kogoś obok siebie.

Wiecznie uśmiechnięty, ciągle radosny. Aż ciężko było mi zrozumieć, że taka osoba z takim charakterem naprawdę istnieje.

Nigdy nie zauważyłem u niego, ani grama złości, objawów agresji czy utraty panowania nad sobą. Był najspokojniejszym człowiekiem jakiego znałem.

Na początku rozmawialiśmy ze sobą zdawkowo, na błahe tematy. Z każdym kolejnym dniem nasza relacja coraz bardziej się zmieniała. A z tej racji, że nie byłem nieśmiały, nie miałem trudności w nawiązaniu nowych znajomości.

Mimo, że miał wokół siebie tylu przyjaciół, to zdziwiło mnie, iż wolał spędzać większość czasu właśnie ze mną. Mi to oczywiście nie przeszkadzało.

Nie byłem tak lubiany jak on. To nie do mnie przychodzili w różnych sprawach, lub po jakąś poradę. Takim kimś był tylko i wyłącznie Steph.

Z całej naszej klasy, wyróżniał się pod wieloma względami. Nie tylko oczywiście z wyglądu czy charakteru. Był znany z tego, że brał udział w wielu konkursach i olimpiadach, zwłaszcza z nauk ścisłych.

Pamiętam jak na każdej dłuższej przerwie lub po szkole zgłaszał się do niego tabun mniej zdolnych uczniów, błagających go nie kiedy o pilną pomoc.

Stephan nie byłby sobą, gdyby im odmówił. Przyjmował każdą prośbę. Robił za nich zadania, udzielał korepetycji, i często nieświadomie przygotowywał ściągi. Miały być one tylko krótkim streszczeniem najważniejszych informacji lub wzorów.

Jednak podczas klasówek, stawały się bronią do zdobycia w nieuczciwy sposób wyższych ocen. Nie zdawał sobie z tego sprawy, że jest ciągle przez nich wykorzystywany do swoich własnych celów i korzyści.

Tłumaczyłem mu jako przyjaciel, że nie może tak ciągle spełniać ich zachcianek, i musi umieć powiedzieć słowo ,,nie". 

Czy na coś to się zdało? Rzecz jasna nie.

Byłem tym rozczarowany.

Któregoś dnia, napotkałem się na niego w męskiej łazience. Siedział na kafelkach, oparty o ścianę koło lustra.

To właśnie wtedy po raz pierwszy nie zauważyłem na jego twarzy firmowego uśmiechu. Zamiast tego był widoczny smutek, a co gorsza łzy.

Dołączyłem się do niego i próbowałem poprawić mu humor. Długo to trwało, ale ostatecznie nieznacznie się uspokoił, wymuszając na sobie uśmiech.

Tak jak myślałem, powodem jego gorszego samopoczucia, była jego nadmierna dobroć. Okazało się, że podał jednemu z uczniów przez przypadek zły wzór, i ten przez to dostał nie taką ocenę jaką chciał. Wyrządził mu sporą awanturę, a Stephan nie zniósł tego, i uciekł do łazienki.

Pozwoliłem mu skryć się w swoich ramionach, przytulając go mocno. Poczułem przyjemne ciepło przeszywające całe moje ciało. I dreszcze.

Wtedy zrozumiałem, jak bardzo stał się dla mnie ważny. Narodziło się coś o wiele więcej. 

Nie tylko ja od tamtej pory zachowywałem się inaczej. On też się zmienił. Często chodził zamyślony, a na mój widok słodko się rumienił. Ja też musiałem się powstrzymywać, żeby nie zrobić przy nim czegoś co mogłoby zniszczyć relację między nami. Nie chciałem przekroczyć tej niebezpiecznej granicy.

Aż nadszedł ten dzień, który stał się przełomowy dla nas obojga. Znów spotkaliśmy się w tej samej łazience. Dokładnie w tym samym miejscu. I z tego samego powodu. By uspokoić swoje myśli, i obmyć twarz chłodną wodą.

- Muszę Ci coś powiedzieć Andi... bo wiesz, ja... chyba, znaczy się, tak sobie myślę, że.... chcę Ci tylko powiedzieć, że...

- Spokojnie, weź wdech, i teraz wydech. Nie bój się, powiedz to co chcesz mi powiedzieć - złapałem go za rękę, by dodać mu otuchy.

- Kocham Cię. I jestem tego absolutnie pewien. Wiem, że się przyjaźnimy, i raczej nic z tego nie będzie, ale... - nie mogłem się powstrzymać, i namiętnie wbiłem się w jego usta. Był tym odruchem bardzo zaskoczony, ale po chwili odwzajemnił pocałunek. Wszczepiłem swoje palce w jego włosy, przybliżając go bardziej do siebie.

Kiedy się od siebie oderwaliśmy,  chcąc złapać oddech, powiedziałem tylko

- Też Cię kocham Steph - nic więcej nie musiałem już mówić. Zrozumiał przekaz, i wróciliśmy do poprzedniej czynności.

I aż po dziś dzień jesteśmy razem, ciesząc się wspólnie każdą możliwą chwilą.


ONE SHOTS II Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz