Cene Prevc x Anže Lanišek - Pranišek

85 6 16
                                    

Dla _julsse_ - mam nadzieję, że Ci się spodoba 😁

____________

Sobota, wolny dzień

W czasie kiedy byłem pogrążony w głębokim śnie, usłyszałem najgorszą rzecz jaka może się w jej trakcie przydarzyć - dźwięk alarmu w telefonie.

Pierwsza myśl jaka przychodzi mi do głowy -  która może być w takim razie godzina, skoro za oknem jest jeszcze ciemno? Z wielkim trudem otwieram oczy, i przewracam się na drugi bok, chcąc sięgnąć ręką po źródło problemu.

Kiedy biorę ją w dłoń, spoglądam w ekran, i widzę - 05:30

Dlaczego mam ustawioną godzinę na tak wcześnie? Już miałem zamiar zapytać się o to Anže, ale dopiero wtedy sobie uświadomiłem, że leżę w łóżku zupełnie sam.

Co tu się wyprawia?

- Anže, gdzie jesteś? - nie chciało mi się zbytnio wstawać, ale kiedy już miałem się do tego zmusić, w samą porę mnie wyręczył

- Cześć, byłem w kuchni, zrobiłem nam śniadanie.

- O tej porze? Jest wpół do szóstej. A no właśnie, możesz mi wyjaśnić, dlaczego miałem na tą godzinę ustawiony alarm? Bo ja sobie jakoś nie przypominam, żebym to zrobił.

- Nie przypominasz sobie, ponieważ wróciłeś wczoraj wpół przytomny z treningu, i zanim położyłeś się spać, powiedziałeś mi, że jutro, czyli dzisiaj, chcesz gdzieś pojechać, a konkretniej w góry, i to jeszcze najlepiej z samego rana. Także, nastawiłem Ci dzwonek na tą właśnie porę - no nie, czy ja naprawdę byłem taki głupi? - tylko mi nie mów, że się rozmyśliłeś.  Uprzedzam, że wszystko do wyjazdu jest już przygotowane. Jedziemy tam na kilka dni. Na szczęście trener zgodził się i dał nam na ten czas urlop.

- Anžeeeee, proszę Cię, ja naprawdę niczego nie pamiętam. Nie chce mi się wierzyć, że mógłbym mówić takie rzeczy.

- Ale powiedziałeś. Nic już z tym nie zrobimy. Lepiej wstawaj, i schodź na dół, za godzinę wyjeżdżamy.

- Za coooooo?! - ponownie wtuliłem się w poduszkę. Jednak musiałem sobie odpuścić ponowne zaśnięcie. Zacząłem przeklinać w środku samego siebie, za własną głupotę.

Kiedy się ogarnąłem, poszedłem do kuchni coś zjeść. Na pewno nigdzie nie pojadę na pustym żołądku.

Około godziny 07:00, z małym spóźnieniem ruszyliśmy w drogę. Pogoda jak na ironię, nie zapowiadała się obiecująco. Było pochmurno, i już wtedy wiedziałem, że ten dzień będzie jednym z najgorszych jakie przeżyję.

- Jak chcesz to się zdrzemnij, obudzę Cię jak już dojedziemy na miejsce.

- Nie, będę się potem jeszcze gorzej czuć, odpocznę w domku.

Zawsze, kiedy wyruszaliśmy w góry, jechaliśmy tylko tam, do naszego ,,domku", który Anže otrzymał od swoich rodziców. Może nie przypomina ona naszego, ale cieszyło nas to, że przynajmniej będziemy mieli gdzie przenocować.

Po trzech godzinach byliśmy na miejscu. Nic się tu nie zmieniło. Czas tutaj jakby zastygł. Poczułem się tak samo jak wtedy, kiedy pierwszy raz tu przyjechaliśmy.

- No to jesteśmy. Najpierw zaniesiemy nasze bagaże do domu, a potem może przejdziemy się po okolicach, co ty na to?

- W taką pogodę? Na 100% będzie padać. Nie chcę wrócić cały mokry.

- Dlatego specjalnie wziąłem nasze płaszcze, i kalosze. No co? W górach różnie bywa, to nie ten sam klimat co na nizinach.

- Przynajmniej tutaj się oboje zgadzamy.

- Ej, rozchmurz się. Wiem, że nie jesteś zadowolony z tego wyjazdu, ale sam tego chciałeś. Może przypomnij sobie, dlaczego mnie poprosiłeś, żebyśmy tutaj przyjechali.

- Staram się to właśnie zrobić, ale jak na razie, bez skutku. 

- Może później Ci się uda. Teraz nie myślmy o tym, tylko miło spędźmy ten  czas.

Resztę dnia poświęciliśmy na spacerowaniu, i podziwianiu lokalnych krajobrazów. Jeśli wcześniej myślałem, że wszystko jest po dawnemu, to jednak się pomyliłem.
Tam gdzie dawno nie byliśmy, zamiast drzew, stały góralskie chaty, a miejscu starego młyna, była tablica z nazwą miejscowości. Ale jak to możliwe? Przecież kiedyś, tutaj nie istniała żadna miejscowość. Wtedy w mojej głowie zaświeciła się czerwona lampka.

- Anže, chyba coś sobie przypomniałem.

- Zamieniam się w słuch.

- Wczoraj podczas treningu, usłyszałem rozmowę Timiego z Tilenem. Mówili coś o tym, że  niedaleko tego miejsca powstała nowa miejscowość. A ja będąc bardzo zmęczonym, najwyraźniej nie zwracałem uwagi na to co mówią. Myślałem tylko o tym, żeby jak najszybciej wrócić do domu i pójść spać. Ale jak widać, coś w mojej głowie zostało, i zechciało mi się to miejsce zobaczyć na własne oczy.

- No widzisz? Teraz wszystko układa się w logiczną całość. Szkoda, że ja o tym nic wcześniej nie wiedziałem.

- Ale już wiesz.

- Możemy w takim razie pozostałe dni przeżyć bez fochów i złego humoru?

- Skoro wiemy już wszystko, to tak. Nie mam już powodów, żeby się tak zachowywać.

- Ty zawsze sobie jakiś powód do tego znajdziesz. Co ty byś beze mnie zrobił?

- Za takiego mnie kochasz. Gdzie byś znalazł drugiego takiego jak ja?

- Fakt, nigdzie. Chociaż jest jeszcze Domen - trąciłem go łokciem w brzuch - żartuję przecież. Richard by mnie prędzej zabił na miejscu.

- Ja tym bardziej, zanim on zdążyłby się o tym dowiedzieć, ty dawno już byś nie żył, albo przebywałbyś na ostrym dyżurze.

- Wolałbym to drugie. A tak na poważnie, to bardzo się cieszę, że możemy tutaj być, jak za dawnych czasów.

- Może lepiej zamiast tyle gadać, to wracajmy do domku, robi się już ciemno.

- Popieram wniosek. Ktoś przecież musi poprawić Ci nastrój, a noc jeszcze młoda.

- Zobaczymy, czy dasz radę temu podołać - puściłem mu oczko.

- Zatem zaraz się przekonamy.

I takim oto cudem, przez ciąg nieoczekiwanych zdarzeń, znaleźliśmy się tu gdzie początkowo nie zamierzaliśmy być.

Powiem tylko tyle - niczego nie żałuję.


ONE SHOTS II Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz