Anders Fannemel x Kenneth Gangnes - Fagnes

67 6 9
                                    

Dla _julsse_ 😁

______________

Wypijam kolejny kieliszek wódki.

Natychmiast zaczynam odczuwać jego skutek. Nie tylko pieczenie w gardle, a następnie w żołądku, ale i również powoli tracę świadomość.

Ten mocny trunek jest jedyną rzeczą jaką mi pozostał. Mój kochanek, który choć na chwilę pozwala wypełnić pustkę w moim skruszonym już sercu.

Próbuję wstać, by przenieść się na łóżko, i zasnąć, odpłynąć, zapomnieć.

Zapomnieć o tym bólu, jaką czuję odkąd wyszedłeś z mojego mieszkania.

Anders, przecież nic złego Ci nie zrobiłem. Dlaczego mnie skazałeś na to wieczne cierpienie?

Chciałem Ci tylko powiedzieć, co do Ciebie czuję, a ty zareagowałeś od razu z krzykiem, wyzwiskami w moim kierunku, a na koniec wykonałeś ostateczny cios. Uderzyłeś mnie w twarz i wybiegłeś trzaskając drzwiami.

Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi, i nic tego nie zmieni. Nie miałem wobec Ciebie żadnych poważniejszych oczekiwań.

Przecież wiedziałem, że nie rzucisz mi się w ramiona, ale nie spodziewałem się tego, że w ruch pójdą Twoje pięści.

Tak źle się z tym czuję. Gdybym tylko mógł, cofnął bym się w czasie do tamtego dnia i zmieniłbym jej przebieg.

Niczego bym Ci nie powiedział, a Ty nadal byś ze mną był.

Tak bardzo mi Ciebie brakuje. Brakuje mi Twoich żartów, które czasami nie były śmieszne, ale i tak się z nich śmiałem, bo nie chciałem Ci zrobić przykrości.

Brakuje mi Twojego głosu, dotyku, błękitnych jak niebo oczu, blond włosów.

Tęsknię za naszymi rozmowami, spędzaniem wspólnie wolnego czasu, wyjazdów ze znajomymi na różne niezapomniane imprezy i wakacje.

Najbardziej zaś tęsknię za chwilami, kiedy byliśmy razem, we dwoje, a ja mogłem ukradkiem wtedy Ci się przyglądać, wyobrażając sobie nas jako para zakochanych, mając splątane dłonie.

Śniłem o tym co noc. Pragnąłem chociaż raz Cię pocałować, przelewając na to nagromadzone przez lata emocje.

Teraz już wiem, że były to tylko głupie marzenia, które nigdy nie miała prawa się spełnić.

Czuję w oczach napływające łzy, niech popłyną, a w raz z nimi moje słabości.

Czas spać, jutro też jest dzień. Kolejny bez Ciebie.

Kiedy już świta, próbuję otworzyć powieki, ale szybko zaczynam tego żałować. Cholerny kac, chociaż zresztą, co mi tam. Czy to ważne, w jakim jestem stanie?

Już mi wszystko jedno. Praktycznie nie mam powodu dla którego miałbym dalej żyć.

Pety po papierosach, prawie opróżniona wódka, kilka pustych, i walące się po całym pokoju ubrania, które nadają się do prania.

Jeszcze kilka miesięcy temu, nie dopuścił bym się do takiego stanu. Wraz z Twym odejściem, odszedł również dawny Kenneth.

Nie ma już tego uśmiechniętego, pełnego radości i zabawnego Kennetha. Zniknął i nigdy już nie wróci. Tak jak i Ty.

Powiedz mi Anders, czy nie żałujesz? Dobrze czujesz się z tym, że pozostawiłeś samemu sobie, leżącego na podłodze wieloletniego przyjaciela, który był dla Ciebie jak brat?

Nie chciałeś chociaż sprawdzić, czy nic mu się nie stało, po tym jak go uderzyłeś?

Nie, bo po co? To nie Tobie leciała krew z nosa. To nie ty potrzebowałeś interwencji lekarskiej, ponieważ miałeś podejrzenie złamania. To nie ty, teraz żyjesz jak menel, pijąc codziennie alkohol, i traktując siebie jak totalnego śmiecia.

Bo właśnie tak mnie wtedy potraktowałeś. Jak kompletne zero.

Czy te wszystkie lata jakie przeżyliśmy, nic dla Ciebie nie znaczyły? Czy naprawdę to jedno moje wyznanie musiało wszystko zniszczyć? Tego właśnie chciałeś? Jesteś teraz szczęśliwy?!

Pytam się! Jesteś szczęśliwy czy nie?!

Już całkiem zgłupiałem skoro zaczynam mówić sam do siebie. Jeszcze chwila, a poślą mnie do czubków, chociaż i tak praktycznie nim jestem.

Skoro jest jak jest, muszę to ukrucić. Wolę umrzeć, niż żyć bez Ciebie. Nic mnie tu już nie trzyma.

Po raz ostatni idę do łazienki, ale nie po to, aby wziąść prysznic czy skorzystać z toalety. Mam w zanadrzu inne plany.

Zamykam drzwi, nie na zamek. I tak nikt tu już nie przyjdzie. No, może tylko sąsiedzi jak po kilku dniach zorientują się, skąd tak śmierdzi padliną, jaką będę.

Nie przepuszczałem, że znajdę się w takiej sytuacji. Najwidoczniej tak miało być.

Siadam na kafelkach, opierając się o ścianę. Wyjmuję z pułki nad zlewem naostrzoną żyletkę. Widzę w niej swoje odbicie. Ta żałosna twarz zaraz przejdzie do historii, tak samo jak i  reszta ciała.

Kieruję ją w stronę nabrzmiałych żył na obu rękach. Wykonuję kilka nacięć na jednej i drugiej. Zadanie wykonane.

Zaczynam się wykrwawiać, kałuża krwi robi się coraz większa.

Znikam, zasypiam po raz ostatni. Moje życie oficjalnie dobiega końca.

Mam tylko nadzieję, że na tamtym będzie mi o wiele lepiej niż tutaj.

***

Widzę jasną biel, niczym śnieg, czy tak właśnie wygląda niebo?

- Kenneth, Kenneth! - naprawdę to musi być prawdziwy raj, skoro słyszę swoje imię wypowiadane przez Andersa - Budzisz się, dzięki Bogu.

Nagle odzyskuję kontakt z rzeczywistością. Albo to mi się śni, albo naprawdę widzę przed sobą Fannemela. Nic z tego już nie rozumiem. Umarłem w końcu czy nie?

- Gdzie ja jestem? Czy ja umarłem?

- Nie umarłeś i nigdy Ci już na to nie pozwolę - złapał mnie za dłoń.

- Co ty tu robisz? Nagle sobie o mnie przypomniałeś?

- Kenneth, to nie tak...

- A jak? Potraktowałeś mnie jak śmiecia, nie dawałeś żadnego znaku życia przez wiele miesięcy, a teraz się pojawiasz jakby nigdy nic.

- Bardzo Cię za to przepraszam. Po prostu nie byłem gotowy na takie wyznanie. Zachowałem się wobec Ciebie podle. Gdy złość we mnie opadła, zacząłem nad tym myśleć. Przysięgam, że chciałem z Tobą o tym porozmawiać, ale, po tym co Ci zrobiłem, nie miałem odwagi. A miesiąc temu, kiedy w końcu to zrobiłem, przyszedłem do Twojego mieszkania. Przeraziłem się w jakim stanie one było. Zacząłem Cię wołać, a następnie szukać. Kiedy wszedłem do łazienki, zamarłem, już myślałem, że Ty... - nie dokończył, bo wybuchł płaczem - tak strasznie się o Ciebie bałem. Jaki ja byłem głupi, że do tego doprowadziłem. O mało nie straciłem miłość mojego życia.

- Co proszę? Powiedziałeś mił.... - tym razem to ja nie zdążyłem skończyć wypowiedzi, gdy poczułem na swoich zimnych i sinych ustach, ciepłe i miękkie Andersa - myślałem, że zaraz z tej radości odlecę na anielskich skrzydłach.

- Ciiii, nic już nie mów. Teraz wiem, że całe moje szczęście miałem cały czas przy sobie, tylko nie chciałem tego zauważyć.

- Zostaniesz tutaj ze mną?

- Na zawsze, już nigdy się ode mnie nie uwolnisz. Kocham Cię Kenneth.

- Ja Ciebie też Anders, nawet nie wiesz jak bardzo.

____________

Najdłuższy one shot jaki tutaj napisałem. Za bardzo się rozpisałem, ale co mi tam. Warto było 🙈😁


ONE SHOTS II Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz