Obudziłam się wtulona w zbudowaną sylwetkę. CHWILA! Tony nie ma aż takich mięśni! Czy to jest... Dylan!?
Postanowiłam się nie odzywać bo keszcze mi coś zrobi. Szybko wzięłam swoje przygotowane ciuchy, które leżały na krześle i pokierowałam się do wyjścia. Jak się okazało zamknął drzwi na klucz. Szybko się udałam do pokoju mojego chłopaka. Po drodze uroniłam kilka łez. Dlaczego ja?!
Bez pukania weszłam mu do pokoju i wślizgnęłam się pod kołdrę. Przytuliłam go I ścisnęłam rękę na co się obudził. Popatrzył na mnie przerażonym wzrokiem.
-Boże Ash co ci się stało?!- zerwał się do siadu a ja za nim- kto?! Dylan?! Hailie?!
-Dylan...- odpowiedziałam po czym się w niego wtuliłam.
-Co ci zrobił, hmm?- zapyrał już spokojniej i pogłaskał mnie po głowie.
-Bo on.. b był u mnie w pokoju i mnie przytulał... A a jak wychodziłam to okazało się, że nas zamknął- teraz się jeszcze bardziej popłakałam.
-Ej no Ash. Nie płacz. Dyla dostanie wpierdziel i po sprawie.- na samą myśl się uśmiechnęłam.- Idę po Shane'a a ty jak widzę masz swoje rzeczy to się ogarnij. Ostatnio zostawiłaś kosmetyczkę więc dałem do łazienki.
-Okej, dzięki.
Udałam się do łazienki chłopaka i wzięłam prysznic. Ubrałam wcześniej wybrane ubrania i zrobiłam delikatny makijaż kosmetykami, które zostawiłam.
Usiadłam na łóżku chłopaka i czekałam. Nie wiem na co ale czekałam. Po chwili do pokoju wszedł Tony. Czekaj, czekaj...
-Tony! Cholera jasna-zerwałam się z łóżka i podeszłam do niego- Chyba nie złamany...-zaczęłam delikatnie dotykać jego krwawiącego nosa.
-Aaa! To..-dotknął powoli nosa- nie wiedziałem o co ci chodzi. Że mną wszystko git. Za to z taką jedną istotą na ,,D"...- mówił kierując się do łazienki zmyć krew.
-A jemu co zrobiliście?- zapytałam już mniej przejętym tonem i poszłam za nim.
-Yyy... Chyba złamał rękę. O obtarciach i tego typu nie mówię bo to sensu nie ma.-powiedział gdy nagle go oświeciło- A! Mieliśmy w planach zawinąć go w koc i zrzucić ze schodów ale Vincent się tam plątał.
-Czasami to się was boję- powiedziałam śmiejąc się z planu, który nie wyszedł. - A gdzie teraz jest?
-Pewnie czeka na zbawienie w poczekalni na sorze.- powiedział zmywając resztki krwi z rąk.
-Okej..- powiedziałam nadal z uśmiechem na twarzy oraz kręcąc głową.
Udałam się do mojego pokoju. Postanowiłam, że pogram w Simsy. Śniadanie miało być za godzinę więc chwilę sobie pogram.
Gdy się tu przeprowadziłam stworzyłam tam rodzinę Monet więc trzeba ją zaktualizować... Dylanek i Hailie do piwnicy! No co? Dam im lodówkę... Może...
Gdy tak grałam ludźmi zamkniętymi w piwnicy do pokoju wparował Shane. Rozwalił się na łóżku czyli standard.
-Siema! Co robisz-zagadał.
-Gram w Simsy, a co?- zapytałam że względu, że miał podejrzaną minę.
-A... nauczysz mnie?- zapytał nie pewnie.
-TAKKK!!!!- pisnęłam radośnie.
Nie mogłam uwierzyć, że jeśli mu się to spodoba będę miała z kim pogadać na temat tej gry. Wyszstko zależy teraz ode mnie więc muszę się skupić i być dobrym nauczycielem.
Tłumaczyłam mu tak zasady gry gdy do pokoju wszedł Tony. Poinformował nas, że czas na śniadanie i mamy schodzić. Zeszliśmy wszyscy razem i usiedliśmy koło siebie. (W takiej kolejności : SHANE, ASHLEY, TONY)
Wszyscy spokojnie jedliśmy gdy nagle mnie olśniło. Rozmawiałam z Shane'm na temat kodów a ja miałam pod etui karteczkę z wszystkimi najpotrzebniejszymi.
Podałam mu ją na co ten strasznie się ucieszył. Gdy zakładałam spowrotem etui dostałam wiadomość od Tonego. Zaproponował wyjście z domu po posiłku. Nie wiedziałam gdzie jednak się zgodziłam. Nie często razem wychodzimy a bardzo to lubię.
Gdy wszyscy odeszliśmy od stołu zapytałam jak mam się ubrać. Powiedział, że tak jak teraz jest dobrze. Udałam się na górę aby spakować rzeczy do torebki i między innymi włożyć nową karteczkę z kodami pod etui(miała zapasową w szafce).
Podczas zbierania się do wyjscia do mojego pokoju wpadł Shane. Zapytał czy możemy teraz zagrać jednak spławiłam go, ponieważ właśnie wychodziliśmy.
Na dole pod schodami czekał na mnie mój chłopak z bukietem białych róż. Były to moje ulubione kwiaty.
-Proszę bardzo, słońce.- podał mi bukiet na co go przytuliłam a ten pocałował mnie w głowę.
- Ooo...- odpowiedziałam- Idę wstawić je do wody i już możemy iść.
- Jasne.- powiedział- Idę do garażu.
-Oki!- krzyknęłam idąc w stronę kuchni po wazon.
☆▪︎☆▪︎☆▪︎☆▪︎☆▪︎☆▪︎☆▪︎☆▪︎☆▪︎☆▪︎☆▪︎☆▪︎☆▪︎☆▪︎☆
Słowa:717
Sorka za wszystkie błędy, autokorekta+ pisane na szybko.
:)