I. Żółto-czerwona koszulka

343 7 21
                                    

Maximilian

Radość wynikająca z celnego trafienia do bramki niosła się po trybunach wypełnionych kibicami ubranymi w żółto–czerwone barwy. W tych momentach zawsze uderza impuls adrenaliny, a jego siła jest wzmocniona gdy wiesz, że to właśnie ty jesteś najważniejszym bohaterem tej sytuacji. Patrzyłem na trybuny, przyglądając się uważnie twarzom fanów, aż w pewnym momencie moją uwagę przykuła jedna twarz. Drobna blondynka z intensywnie czerwonymi ustami wybijała się na tle masywnych mężczyzn zajmujących krzesełka, i o matko, dawno nie widziałem tak pięknej dziewczyny. Max, ogarnij się, przecież masz dziewczynę – powiedziałem samemu sobie w myślach. Po chwili usłyszałem gwizdek sędziego i wróciliśmy do gry.

Po dziewięćdziesięciu pięciu minutach gry, w której padły jeszcze dwie bramki zakończyliśmy spotkanie, ustanawiając wynik trzy do zera. Widziałem kątem oka przeciwników kierujących się ze spuszczonymi głowami w stronę sektora gości. Szczerze nie dziwiła mnie ich reakcja, bo przegrana nigdy nie jest dobra, a dwa razy bardziej boli gdy walczy się o utrzymanie w lidze. My natomiast ruszyliśmy w kierunku trybun, aby wraz z kibicami świętować ważne dla nas zwycięstwo. Wraz z Jose Mediną i Lucą Carmonem wyszliśmy przed szereg kolegów z drużyny. To swego rodzaju tradycja po każdym zwycięstwie, mająca na celu wyróżnienie kluczowych osób, które bezpośrednio przyczyniły się do uzyskania danego wyniku. Po kilku minutach zaczęliśmy się rozchodzić. Część ruszyła bezpośrednio do szatni, inni zostali na boisku, zabawiając własne dzieci, a niektórzy poszli porozmawiać z kibicami. Spojrzałem w kierunku trybuny, na której zauważyłem blondynkę, z nadzieją, że ponownie ją tam zobaczę. I tak stała na samym dole przy barierce. Zastanawiałem się co zrobić, aby zwrócić na siebie jej uwagę. W tym momencie zauważyłem Marca Luque ściągającego swoją koszulkę i chłopca trzymającego plakat z prośbą o nią. Właśnie, koszulka! Poszedłem śladem starszego kolegi i zacząłem ściągać górną część ubioru, jednocześnie dziękując niebiosom za bluzkę pod spodem. Zdezorientowani kibice zastanawiali się, w czyim kierunku idę, skoro nikt nie miał plakatu skierowanego do mnie. Ja jednak wytrwale dążyłem w kierunku dziewczyny, nie zważając na otoczenie. Dla mnie w tym momencie liczyła się tylko ona. Gdy wręczałem jej koszulkę, była bardzo zaskoczona.

– To... dla mnie? – Zapytała nieśmiało. Gdy usłyszałem jej głos, stwierdziłem, że musi być aniołem.

– Tak. Dla tak pięknej fanki należy się koszulka. – odpowiedziałem jej. Kątem oka zauważyłem jej delikatnie zaróżowione policzki przebijające się przez cienką warstwę makijażu. Urocza. Po chwili zauważyłem, że zostałem na boisku praktycznie sam, dlatego niepocieszony faktem, że nie mogę z nią więcej rozmawiać, udałem się do tunelu. Wszedłem do szatni i w tym samym momencie zostałem zasypany pytaniami.

– Oj Maxie, Maxie, a co to za panienka ciebie zatrzymała na murawie? – zapytał Johnson. Dokładnie Michael Johnson, czyli największa plotkara w drużynie. Drugą po nim jest Zlatan Petrović, ale Michael nie ma sobie równych. – Nie wiedziałem, że Katelynn aż tak zmieniła wygląd. – Dodał ironicznie. I to był ten moment, w którym otrzeźwiałem. Katelynn. Przecież ja mam dziewczynę! Fakt, ostatnio nie jest między nami najlepiej, jednak nie daje mi to przyzwolenia na wzdychanie do fanek. No ale co ja poradzę, skoro ona była taka piękna? Zbyłem ręką pytania starszych kolegów i zacząłem się szykować do wyjścia.

Pół godziny później wychodziłem ze stadionu, kierując się w stronę mojego auta. Ruszyłem w kierunku domu, jednak w pewnym momencie skręciłem w inną ulicę, postanawiając odwiedzić moją dziewczynę. Może ona pomoże mi nie myśleć o pięknej blondynce. To znaczy, co? Jakie może? Jedyną blondynką, o której powinienem myśleć, jest moja dziewczyna, do której właśnie jechałem, aby spędzić wspólnie miły wieczór.

Lavender TulipOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz