VIII. Rozlane mleko zmienia wszystko

94 2 0
                                    

Lauren

Obudziłam się, czując otaczające mnie ciepło. Byłam niesamowicie wyspana, co w moim przypadku było rzadkim zjawiskiem. Otworzyłam oczy i zauważyłam, że coś jest nie tak. To zdecydowanie nie był mój pokój. Gdy próbowałam się obrócić, poczułam oplatające mnie w pasie dobrze znane ramię. No tak, Max, rzeczywiście. Przypomniałam sobie wczorajszy wieczór, który spędziliśmy, oglądając horror. Właściwie to chłopak go oglądał, bo ja większość czasu spędziłam z twarzą wtuloną w jego tors, będąc przerażoną scenami, rozgrywającymi się na ekranie. W pewnym momencie musiałam zasnąć. Zdziwiło mnie to, ponieważ zwykle po oglądaniu filmów tego gatunku, miałam ogromne problemy ze snem. Dlatego starałam się ich unikać tak bardzo, jak tylko mogłam. Zauważyłam, że chłopak jeszcze śpi, dlatego przymknęłam oczy. Nie wiem, ile czasu tak leżałam, ale w pewnym momencie poczułam, że Max zaczyna lekko się poruszać, co świadczyło o tym, że się budzi. Przyciągnął mnie bliżej swojego ciała, a ja wtedy otworzyłam powoli oczy, przebudzając się już na dobre. Kątem oka widziałam uśmiech malujący się na jego twarzy.

– Dzień dobry blondyneczko – szepnął. – Wyspana? – zapytał.

– Dzień dobry – odpowiedziałam. – Szczerze mówiąc, jak nigdy – przyznałam.

– W takim razie, bardzo mnie to cieszy – powiedział. Odchrząknął, po czym kontynuował. – Co masz ochotę zjeść na śniadanie? – zapytał.

– Hm... Nie wiem, zaskocz mnie – Rzuciłam mu wyzwanie.

–Oh, okeej – powiedział, nie spodziewając się takiej odpowiedzi. – Coś wymyślę, będzie Pani zadowolona – zaśmiał się, podchodząc do szafy. – Jakbyś chciała się odświeżyć i przebrać to proszę, koszulka. Możesz ją zatrzymać, mi się już nie przyda. Jeżeli potrzebujesz spodni to powiedz, też jakieś znajdę – powiedział, podając mi wspomnianą część ubioru. Koszulka. Meczowa. Znowu.

– Nie, spodni nie potrzebuje, zostanę w tych. Czy ty obrałeś sobie za cel, wyposażenie mnie w każdy możliwy wzór koszulki, w której grasz lub grałeś? – zaśmiałam się.

– Tak, dokładnie – Również się zaśmiał. – Chodź, zaprowadzę cię do łazienki i dam szczoteczkę – powiedział, po czym złapał mnie za rękę, pomagając wstać z łóżka. Wyszliśmy z pokoju, po czym chłopak wskazał mi odpowiednie pomieszczenie, zostawiając mnie tam w towarzystwie moich myśli. Cholera jasna, mieliśmy zacząć powoli, poznać się, zobaczyć jak się czujemy we własnym towarzystwie. Jak widać czujemy się bardzo dobrze, skoro po dwóch tygodniach znajomości wylądowaliśmy razem w łóżku. Co prawda do niczego między nami nie doszło ale nadal. Tragedia. Byłam w wielu, naprawdę wielu związkach, a nigdy nie działy się takie rzeczy. Pomijając już to, że my nawet w związku nie jesteśmy. Nie wiem co się ze mną dzieje, ale nie za bardzo mi to odpowiada. Dobra, czas się ogarnąć, nie mogę tu siedzieć nie wiadomo ile.

Odświeżyłam się, umyłam zęby przy użyciu szczoteczki którą otrzymałam od piłkarza, po czym wyszłam z pomieszczenia, które zajmowałam od dobrych piętnastu minut. Wróciłam na chwilę do pokoju chłopaka, gdzie z torebki wyciągnęłam szczotkę do włosów, dziękując sobie za to, że zawsze mam ją przy sobie. Ratuje życie. Rozczesałam splątane kosmyki, po czym spojrzałam w lustro wiszące na ścianie, stwierdzając, że wyglądam całkiem znośnie, a na pewno wystarczająco, by na dobre zacząć dzień. Wyszłam z pokoju, próbując namierzyć, gdzie znajduje się kuchnia, w której powinien znajdować się mój przyjaciel. Tak, dokładnie. Przyjaciel. I tego się trzymajmy.

– W salonie! – krzyknął, normalnie jakby czytał mi w myślach. Ruszyłam we wskazanym kierunku, a moim oczom ukazał się aneks kuchenny, gdzie znajdował się Max. Szłam w jego kierunku, aby zobaczyć, co szykuje, po zapachu oceniając, że są to prawdopodobnie naleśniki. Gdy stawiałam kolejny krok, usłyszałam jego krzyk.

Lavender TulipOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz