XXXIII. Sny

28 0 0
                                    

Maximilian

Dzisiejszy dzień był... dziwny. Dziwny, ale mimo wszystko pozytywny. Zdecydowanie ostatnią rzeczą której się spodziewałem była wizyta Lauren, która najpierw zarzuciła mi zdradę, a potem oświadczyła, że jest w ciąży. Teraz leżeliśmy w łóżku w moim pokoju, a ja dziękowałem niebiosom, że nasza federacja, cytując dawne słowa Grahama i Wooda "jest tak bogata, że każdy z piłkarzy ma własny pokój". Wracając, blondynka leżała spokojnie, z głową ułożoną na moim torsie, podczas gdy rozmawialiśmy o różnych głupotach. Cieszyłem się, że udało nam się łatwo wyjaśnić sprawę z tą niby zdradą, bo z tego co mówiła Lesley, z dziewczyną od wczoraj nie było najlepiej, a z pewnością nie wpływało to dobrze na dziecko. Nasze dziecko. Za kilka miesięcy na świecie pojawi się mieszanka naszych genów. Co prawda nie planowałem powiększenia rodziny w wieku dwudziestu jeden, a właściwie to dwudziestu dwóch lat, jednak dopóki robię to z Lauren, to wiem, że damy radę.

– Wiesz co mi się śniło w dniu w którym zaproponowałeś mi wspólne mieszkanie? – zapytała blondynka, wyrywając mnie z letargu.

– Nie mam pojęcia, oświecisz mnie?

– Byłam w ciąży. Z tobą. Takiej całkiem zaawansowanej. Chyba piąty miesiąc. Spodziewaliśmy się córeczki, Lily – powiedziała.

– Coś jeszcze się działo? – dopytałem zainteresowany.

– Staliśmy przed lustrem, a ja miałam na sobie komplet ładnej białej koronkowej bielizny. Zastanawiałeś się, kim mała będzie w przyszłości. Wtedy powiedziałam coś w stylu, że nie ważne czy pójdzie moją drogą i zostanie ekonomistką, czy jednak pójdzie w stronę sportu, najważniejsze jest to, żeby była szczęśliwa – odpowiedziała.

– Zgadzasz się z tym, co powiedziałaś w śnie? – zapytałem, będąc szczerze ciekawym jej opinii.

– Zdecydowanie – stwierdziła. – Uważam, że rodzice w żadnym wypadku nie powinni wybierać dzieciom ich dalszej drogi, ograniczając je. Osobiście, jako matka, zamierzam wspierać moje dziecko w jego własnych wyborach, nie narzucając mu niczego – dodała.

– Boże, jaką ja mam mądrą dziewczynę – powiedziałem, na co blondynka się zaśmiała. – No co?

– W tym śnie powiedziałeś dokładnie to samo, tylko zamiast dziewczyną, nazwałeś mnie narzeczoną. – wyjaśniła. Pokiwałem głową w zrozumieniu, analizując jej wcześniejsze słowa.

– Chciałabyś mieć córeczkę czy synka? – zapytałem.

– Szczerze? Zawsze chciałam mieć starszego brata, którego nigdy nie miałam. Dlatego jako pierwsze dziecko chciałabym mieć synka. Jednak jeżeli miałoby to być moje jedyne dziecko, to marzy mi się dziewczynka. Aczkolwiek ja będę je kochać jednakowo, niezależnie od płci. – Przedstawiła swoje zdanie. – Z resztą, to, z jaką płcią biologiczną się urodzi, nie musi się pokrywać z jego prawdziwą płcią – dodała. – A ty?

– Wiesz, jako piłkarz, chciałbym mieć syna, z którym będę mógł kopać piłkę w ogródku za domem. Który może podąży moimi śladami, a ja będę tym dumnym ojcem, krzyczącym najgłośniej. Jednak wiem, że córka też może wybrać tą drogę, w końcu coraz więcej jest kobiet w tym środowisku. A może w ogóle wybrać inną drogę. I w tym też będę je wspierać. – Wyjaśniłem. Dziewczyna pokiwała głową, myśląc nad czymś.

– Ile byś chciał mieć dzieci?

– Myślę, że parkę. Chłopiec i dziewczynka, byłoby idealnie – stwierdziłem. – A jak u ciebie?

– Co najmniej dwójka, tak jak mówisz, parka. Trójka byłaby idealna. Dwie dziewczynki i chłopiec – zastanowiła się. – Właściwie to dwóch chłopców też mogłoby być – stwierdziła. Zaśmiałem się na jej rozważania. – A wiesz co było najgorsze w tym śnie? – Wróciła do poprzedniego tematu. Pokręciłem głową, czekając, aż będzie kontynuować. – Byłam tą pieprzoną ekonomistką – zaśmiała się.

Lavender TulipOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz