Maximilian
Stadion w Coventry. Miejsce, w którym jeszcze dwa lata temu spędzałem ogrom czasu. Teraz jednak jestem tu w tej samej roli co kilkanaście lat temu, gdy przychodziłem tu razem z tatą, z tym, że zamiast niego towarzyszy mi moja dziewczyna i nasze nienarodzone dziecko. Mam nadzieję, że kiedyś będzie mi dane przyprowadzić tu mojego syna i zarazić go miłością do tego miejsca. Nie będzie to raczej trudne, patrząc na to, że jego matka również interesuje się piłką, a tutejszy stadion stanowi istotną część jej życia. Naszego życia.
Zajmowaliśmy krzesełka na trybunie, spoglądając na rozgrzewających się na murawie piłkarzy. Niestety nie udało nam się z nimi spotkać przed meczem, ze względu na gorsze samopoczucie Lauren, przez które prawie zrezygnowaliśmy z wyjścia. Finalnie jednak udało nam się dotrzeć na miejsce, a zaległości planowaliśmy nadrobić już na spokojnie, po zakończeniu spotkania.
– Nawet nie wiesz, jak tęskniłem za tym miejscem – powiedziałem do dziewczyny, która spuściła wzrok z boiska, patrząc na mnie ze zdziwieniem.
– Żałujesz wyjazdu do Rzymu? – zapytała.
– Szczerze? – Kiwnęła głową. – Od momentu w którym skończył się nasz związek, żałowałem podjęcia tej decyzji każdego dnia – wyznałem.
– A teraz?
– Chyba nie. Chyba przeznaczenie zdecydowało, że powinniśmy być razem, czy to dwa lata temu czy teraz. Czasem zastanawiałem się, czy to nie za wcześnie na przeprowadzkę – powiedziałem. – Mimo wszystko, miałem ledwie dziewiętnaście lat, mało wiedziałem o życiu. Wiesz, to był czas, gdy obiadki i pranie robiła mi codziennie mamusia, a nagle musiałem zacząć robić to sam. Nie wspominając już o wątpliwościach związanych z moją formą. Nie do końca byłem przekonany, że zasłużyłem na tą szansę.
– Chciałabym zauważyć, że masz dwadzieścia jeden lat, a obiadki i pranie robię Ci ja – zaśmiała się blondynka, na którą spojrzałem pretensjonalnym wzrokiem.
– Chciałbym zauważyć – zacząłem w ten sam sposób, co ona. – Że robisz to od niespełna pół roku, a od mojej wyprowadzki minęło dwa i pół. Jakoś nie chodziłem w brudnych ciuchach, a jak możesz zauważyć, z głodu też nie umarłem.
– Miałeś dietę pudełkową! – zaprotestowała śmiejąc się.
– No ale co w tym złego? W życiu wszystkie chwyty są dozwolone.
– Kocham Cię, wiesz? – powiedziała blondynka, opierając głowę o moje ramię. Zaśmiałem się pod nosem widząc, że chce szybko zmienić temat, jednocześnie nie przyznając mi racji. Zawsze wtedy mówiła że mnie kocha, chcąc odwrócić moją uwagę. Cóż, działało.
– Ja Ciebie też blondyneczko – odpowiedziałem. – I Ciebie, księciu lub księżniczko – dodałem, przykładając na chwilę dłoń do jej brzucha, ukrytego pod grubą zimową kurtką.
– Jacy wy jesteście uroczy – usłyszeliśmy za nami znajomy głos.
– Iria! – podekscytowała się Lauren, zrywając się z krzesełka, następnie porywając ciemnowłosą w objęcia. Zaśmiałem się, widząc jej radość, po czym również objąłem kobietę. Moją uwagę po chwili zwróciła stojąca obok niej Vega, która ma już cztery lata i aktualnie oczekuje na pojawienie się swojej młodszej siostry. To niesamowite, że pamiętam moment w którym Luca poinformował wszystkich o tym, że mała przyjdzie na świat, a potem gdy Iria pierwszy raz pojawiła się z nią na stadionie. Z niecierpliwością czekam, aż ja i Lauren będziemy mogli razem przeżywać te momenty. Jednak będę musiał trochę poczekać, bo zgodnie ustaliliśmy, że przynajmniej do końca pierwszego trymestru nie będziemy ogłaszać powiększenia naszej rodziny. Oczywiście, nie przewidujemy, żeby miało się stać coś złego, jednak trzeba dmuchać na zimne. Lepiej zachować milczenie, niż później tłumaczyć się w mediach w obliczu tragedii.
CZYTASZ
Lavender Tulip
Teen FictionGdy wspólna miłość do piłki nożnej daje szansę na uczucie, któremu towarzyszą Lawendowe Tulipany. "Tulipany to symbol wiosny, nadziei, zaufania, marzeń, dostatku i bogactwa, postrzegane są jako symbol nowych możliwości i zmiany." "Lawendowy kolor kw...