Lauren
Gdy pierwszymi słowami mojego chłopaka które usłyszałam po przekroczeniu przez niego progu naszego domu było "japierdole kurwa mać" wiedziałam, że nie będzie łatwo. Z resztą, spodziewałam się tego już od wczoraj. Zeszłego wieczora Giratempo grało mecz z Vesuvio, który można było określić jednym słowem – tragedia. Nie miałam pojęcia co zawiniło w tej zwykle idealnej układance. Mówiąc szczerze, miałam wrażenie, że wszystko co się dało. Mike który miał bronić dostępu do bramki go nie bronił, Olivier który miał trafiać do bramki strzeżonej przez Wooda nie trafiał, Max który miał blokować Rice'a nie blokował, a cokolwiek miał za zadanie Dan – również tego nie robił. Krótko mówiąc – mecz zawalony po całości. Wisienką na torcie była czerwona kartka obejrzana przez Millera tuż po rozpoczęciu drugiej połowy, gdy wkurwiony wjechał w rywala. Dosłownie chyba jedyną osobą zadowoloną po tym meczu była Suzan, która od dawna jest kibicką Vesuvio, jednak nie wygłaszała tego na głos, w obawie przed swoim mężem. W sumie, słusznie. Po chwili brunet pojawił się w salonie w którym siedziałam.
– Co jest? – zapytałam głupio, jakbym wcale nie wiedziała.
– Wszystko – stwierdził, kładąc się na kanapie, z głową na moich kolanach. – Przejebaliśmy z tymi panienkami pięć zero, a mecz z Neapolem to se obejrzę przed telewizorem. Przecież trener mnie zajebie.
– Ale przynajmniej spotkałeś się z Arthurem i Walterem – wspomniałam jego reprezentacyjnych kolegów, chcąc go jakoś pocieszyć.
– Ta – mruknął, wciskając twarz w mój brzuch – Jak się czujecie? Jak po wizycie u psychologa? – zapytał. No tak, dzisiaj miałam kolejną wizytę, związaną z moim stanem psychicznym po śmierci mamy. Z początku było cholernie ciężko, jednak z każdym spotkaniem widziałam poprawę. Od całej sytuacji minął lekko ponad miesiąc, a my do Włoch wróciliśmy zaledwie dwa tygodnie temu. Wcześniej przebywaliśmy w Coventry, gdzie pracowaliśmy nad moim powolnym powrotem do siebie. Pracowaliśmy. Razem. Faktem który mnie cieszył było to, że udało mi się wrócić do psycholog, z którą pracowałam po śmierci mojego taty, na początku związku z Maxem, niespełna trzy lata temu. Pierwsze spotkania były cholernie ciężkie. Widywałyśmy się praktycznie codziennie, jednak po pewnym czasie zauważyłam efekty. Co prawda Max mówił, że widać je było praktycznie od początku, jednak ja nie byłam tego pewna. Aczkolwiek jeżeli on tak mówił, a po pewnym czasie ja też to widziałam, to zapewne tak było.
– W porządku. Pierwszy raz od dawna obudziłam się bez mdłości, możemy to uznać za sukces – zaśmiałam się – A po psychologu też ok. Po południu byłam na obiedzie z Suz i z Jen – dodałam, na co chłopak się uśmiechnął. Każda wzmianka o zjedzonym przeze mnie posiłku wywoływała uśmiech na jego twarzy. Mówił, że to dlatego, że dzięki temu widzi, że jest ze mną lepiej.
– Co dobrego jadłaś? – zapytał, wyglądając na szczerze zainteresowanego. No tak, on jedzenie kocha równie bardzo co mnie. Mam nadzieję, że nie bardziej.
– Jakiś makaron. Nawet nie wiesz, jaką miałam ochotę na sushi – jęknęłam cierpiętniczo. Przede mną siedem miesięcy wyrzeczeń, a potem jeszcze cholera wie ile podczas karmienia piersią. Na ten moment mam tego dość, ale będzie warto.
– No niestety kochanie, dla naszego bąbla sobie nie pojesz – zaśmiał się, na co zmroziłam go wzrokiem – Kiedy mamy poznać płeć?
– Właściwie – zaczęłam – Około dziesiątego tygodnia mogę zrobić badania genetyczne które określają między innymi płeć. W sensie, mają na celu wykluczenie chorób genetycznych, ale da się sprawdzić chromosomy dziecka – wyjaśniłam – Nie dość, że jest to stosunkowo wcześnie, to jeszcze wynik jest nieomylny, w przeciwieństwie do USG, gdzie dziecko może się źle ułożyć i jest problem. – Chłopak chwilę milczał, jakby zastanawiał się nad moimi słowami.
![](https://img.wattpad.com/cover/349192611-288-k826159.jpg)
CZYTASZ
Lavender Tulip
Teen FictionGdy wspólna miłość do piłki nożnej daje szansę na uczucie, któremu towarzyszą Lawendowe Tulipany. "Tulipany to symbol wiosny, nadziei, zaufania, marzeń, dostatku i bogactwa, postrzegane są jako symbol nowych możliwości i zmiany." "Lawendowy kolor kw...