Pod drzwiami komnaty czekali na niego jego bracia, z którymi zszedł na dziedziniec. Stały tam już zdobione powozy, dla rodziny młodej pary, gospodarzy jak i wszystkich zaproszonych gości. Jak nakazywały zwyczaje pierwsze ruszało narzeczeństwo w podróży do świątyni.
Zobaczył Lucasa w podobnym stroju weselnym jaki miał on. Na jego głowie znajdował się ten sam wianek. Widząc Francisa po prostu westchnął i wsiadł do powozu. Mogło być gorzej. Wyjechali główną bramną, przy drodze stali mieszkańcy Serpen którzy wiwatowali na ich widok. Całe miasto świętowało ich zaślubiny. Grajkowie podążający za korowodem weselnym grali na lutniach i fletach. Według tradycji hałas podczas orszaku ślubnego miał odstraszyć złe duchy.
– Znowu te zabobony – wymruczał Lucas gdzieś w środku drogi. Francis prychnął pod nosem, mógł chociaż sprawiać wrażenie, że szanuje tradycje. Od kąt zobaczyli się tego ranka nie odważył go dłuższym spojrzeniem.
– Masz zamiar nie odzywać się do mnie przez cały dzień? – zapytał dalej uśmiechając się do poddanych. – Pamiętaj, to nasz ślub.
– To nie ja uciekłem do lasu – syknął.
– Mówiłeś, że to ma być nasz najszczęśliwszy dzień.
– Franc! – Lucas przymknął oczy. – Mi również nie jest łatwo, nie potrafię radzić sobie tak jak ty, więc proszę, nie utrudniaj mi tego.
Francis już więcej nic nie mówił.
Gdy dojechali do świątyni przed drzwiami powitał ich kapłan. Goście wysiedli z powozów kierując się w głąb strzelistej budowli, za nimi reszta która podążała pieszo. Para młoda weszła ostatnia.
Świątynie na ostatnią chwilę udekorowana większą ilością kwiatów, w świetle dnia wyglądała weselej, jak i mniej mroczniej. Nim stanęli przed ołtarzem nabrał głęboko powietrza i znów poczuł zapach szafranu.
Ceremonie ślubne w Vesco nie są długie. Przed ołtarzem czekał na nich najwyższy kapłan. W świątyni rozbrzmiała muzyka. Wznoszono modły, a potem podano im kadzidełka. Pokłonili się składając bogom należytą ofiarę.
– Podejdźcie bliżej i złapcie się za dłonie. – Gdy to uczynili kapłan kontynuował. – Czy zabieracie małżeństwo z własnej, dobrowolnej i nieprzymuszonej woli?
– Tak – odpowiedział słabym głosem Francis.
– Tak – powtórzył Lucas.
– Więc złóżcie przysięgę przed ołtarzami bogów. Czy przyrzekacie żyć w miłości i wierności, uczciwości, oraz przyjaźni?
– Przyrzekamy.
– Czy przyrzekacie wspierać się dobrych i złych chwilach? W zdrowiu i chorobie?
– Przyrzekamy.
– Czy przyrzekacie dbać o siebie i wytrwać razem aż do śmierci.
– Przyrzekamy.
Z każdym wypowiadanym słowem oczy Francisa robiły się coraz bardziej szkliste. Jednak nadal ukrywał swoją rozpacz spod maski uśmiechu. Lucas za to jak zwykle przybrał swój neutralny wyraz twarzy, jednak w jego wnętrzu coś się poruszyło.
– Więc zaświadczam, że małżeństwo te w oczach bogów i ludzi uważam za zawarte. A kto sprzeciwi się woli bogów zostanie ukarany. Za to was tu zebranych, powołuje na świadków, że od teraz przeznaczenie na zawsze splątało ze sobą te dwie dusze.
A więc to już. Od teraz oficjalnie Lucas i on są małżeństwem.
– Wymieńcie się obrączkami.
Francis jako pierwszy chwycił złoty pierścień z wygrawerowaną lilią, godłem jogo rodu. Nałożył go na dłoń Lucasa. Później to książę Vesco chwycił pierścień uroczyście zakładając go na palec męża. Francis spojrzał na dłoń spoglądając na złotą koronę dębu. Teraz ma już kolejną, nową rodzinę. Tym razem szatyn nie mógł powstrzymać delikatnego uśmiechu, który wkradał mu się na usta.
![](https://img.wattpad.com/cover/343304231-288-k843532.jpg)
CZYTASZ
Sun Over the Kingdom
Novela JuvenilWielkie mocarstwa, wielkie intrygi i wielka wojna. Bitwa w dolinie Quiddie to dopiero początek katastrofy i ciężaru który spada na młodych książąt. Muszą poradzić sobie z wielką polityką, układami, spiskami, a także ze swoimi uczuciami, do których n...