Rozdział IV

25 2 0
                                    

Lucas wściekle przemierzał korytarze zamku. Szukał Matthiasa który z powodu przeziębienia wrócił kilka dni wcześniej z polowania. Jeszcze by brakowało by się pochorował. Książę miał nadzieję, że spędził te dni na wypoczynku nie pijackich burdach. Inaczej nie powstrzyma się od wymierzenia mu porządnej lekcji.

Gdy nie znalazł go w zamku, był wściekły. Bał się, że znowu śpi pijany jakiejś spelunie. Ulżyło mu kiedy znalazł przyjaciela w przedzamczu koło stajen gdzie bawił się z jednym z psów myśliwskich.

Matthias widząc go od razu uśmiechnął się najszerzej jak potrafił.

– Lucas! – zawołał. Rzucił psu patyk.

– Gdzieś ty był?! – zapytał – Niedawno przyjechałem i obszedłem cały zamek!

Matthias roześmiał się jeszcze bardziej. Nie myśląc zbyt wiele usiadł przy murach na jeszcze mokrej trawie.

– Najpierw urządziliśmy sobie z Guewnem pojedynek w arkadach, gdy ochmistrzyni zaczęła nas gonić zajrzałem do kuchni, a potem z przekąskami tutaj! Musiałeś mnie minąć.

– Dokładnie zwłaszcza, że wjechałem zachodnią bramą – dodał – Zauważył bym cię gdybyś był tu od jakiegoś czasu.

Nie przejmując się już i tak ubrudzonym strojem usiadł obok rycerza. Ten rzucił w jego stronę jabłko.

– Miałeś być na polowaniu, nie w rynsztoku – zauważył wskazując na jego brudne od błota szaty. Lucas potargał jego jasne włosy.

Książę często bywał na polowaniach. Była to przyjemna i relaksująca czynność. Dzięki niemu zamek zawsze był dobrze zaopatrzony w świeże mięso. Gdy był młody często polował z ojcem, jedyną osobą z rodziny która tego nie lubiła był jego brat, który wolał grać w szachy. Od kąt dowiedział się o tych niefortunnych zaręczynach, większość wolnego czasu spędzał na polowaniach lub innych zabawach w mieście czy na zamku.

Mieszkańcy Serpen mogli mówić, że rzadko widzą drugiego księcia, jednak tak naprawdę znali go lepiej niż myśleli. Od lat spotykali go w karczmach, na rynku gdy pomagał niektórym ludziom czy gdy psocił się dzieciom. Większość brała go za jednego z nich. To było najlepsze, że mógł bez obaw wychodzić z zamku i być sobą.

Nie musiał udzielać się w sprawach międzypaństwowych, nie musiał być kochany przez lud, nie musiał rządzić prowincją. A jednak cały czas prowadził dostane życie i pławił się w luksusach. Ach, jaki świat był piękny.

– Pogoda nie sprzyja polowaniom. – Jego wzrok uciekł w stronę czarnych chmur znajdujących się nad Niezdobytą Górą. – Tropiliśmy wielkiego jelenia i się rozpadało. Dalsze polowanie nie miało sensu. – Lucas przyjrzał się uważnie przyjacielowi. – Lepiej powiedz jak zdrowie.

– Medyk zalecił mi zioła. – Wzruszył ramionami i podrapał psa za uchem.

Lucas pokręcił głową. Dlaczego Matthias musi być tak nieodpowiedzialny? Kiedyś przyniesie mu to zgubę.

Gdy żartowali i przepychali się na trawie zgłodnieli. Postanowili wrócić do zamku, żeby wykraść ciasto korzenne z kuchni. Kierując się na dziedziniec zewnętrzny zobaczyli niewiastę idącą w ich stronę.

Lucas od razu ją rozpoznał. Była to córka marszałka, jedna z dwórek i opiekunka jego siostry, jednak księżniczki nigdzie nie było widać. Danielle kochała Aurelię, traktowała małą towarzyszkę jak siostrę lub najwierniejszą przyjaciółkę, mimo, że była młodsza o dziesięć wiosen.

– Wasza wysokość – skłoniła się przed Lucasem i całkowicie zignorowała Matthiasa. – Król chcę cię widzieć.

– Danielle – odezwał się rycerz i pociągnął ją za kosmyk brązowych włosów. Matthias lubił się z nią droczyć i rzucać niewłaściwe komentarze, które ona ze spokojem znosiła i lekceważyła. Danielle uchodziła za jedną z piękniejszych niewiast na dworze. Ciemne włosy, nieskazitelna cera, jasne oczy i idealna postawa. Czego można było chcieć więcej? Niestety była zbyt dużą cnotką, by ktokolwiek mógł starać się o jej względy.

Sun Over the KingdomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz