Rozdział XXVI

31 2 2
                                    

Wyjechali niewiele potem. Chorągwie Vesco i Axis było widać z daleka. Każdy podróżnik i kupiec zjeżdżał z drogi. Lub wybierał inną widząc nadchodzącą armię. Książę Axis siedział dumnie na swoim białym wierzchowcu przyodziany w ciemną szatę. U jego pasa wisiał błyszczący miecz gotowy jednym sprawnym cięciem poderżnąć gardła wszystkim wrogą.

Czekały ich długie dni podróży, gdy w cytadeli na pograniczu ziem niczyich rycerze czekali na odsiecz. Po drodze dołączali się do nich pojedyncze jednostki, książąt i możnowładców. Książę Cyprian walczył na północy z swoimi oddziałami, a Darius na południu. Z całych sił bronił miast portowych.

Fillia parła do przodu zostawiając po sobie jedynie zgliszcza oraz pożogę. Wszystkie miasta obracała w perzynę. A cesarz jedynie rósł w siłę.

Ale zwycięskie bity jeszcze nie sądzą o losach całej wojny. Francis głęboko w sercu miał nadzieję, że w końcu cały terror Filli się skończy i na nowo zapanuje porządek. Żadne mocarstwo nie trwa wiecznie.

Wszystkie podwaliny imperiów legną kiedyś w gruzach. A na ich szczątkach wyrosną nowe, prawowite kraje, a niektóre odzyskają swoją utraconą wolność.

– Nie myślałem, że doczekam się chwili, gdy Danielle wyjdzie za mąż! – śmiał się Lucas w stronę Matthiasa. – Hej Vinny! Jak udało ci się poskromić tą cnotkę!?

Vincent uparcie milczał ignorując drwiny księcia. Danielle od tego momentu nie była tylko damą jego serca, ale również narzeczoną. Powinien walczyć o jej honor, ale jak może to robić z księciem. Był w sytuacji bez wyjścia.

– Nie śmiej się z niego. Kochają się. – Nieoczekiwanie usłyszał głos Francisa ze swojej prawej strony. Znowu go pouczał.

– Moim zdanie to całkiem zabawne. Vincent chce wyjechać z Vesco, jak się z tym czujesz?

– To dalekie plany. Tam gdzie jedziemy nic nie jest pewne, każdy powinien snuć swoje marzenia. Jakie ty masz marzenie?

– Oprócz zakończenia wojny, chyba... – Zamyślił się chwilę. – Chyba nie mam żadnego.

– Żadnego? – zdziwił się i przybliżył się do Lucasa. – Każdy ma jakieś marzenie.

– Ja nie. – Pokręcił głową. – A ty masz jakieś?

Francis uśmiechnął się pod nosem.

– Och, i to wiele. Chciałbym by moi przyjaciele byli szczęśliwi. Chciałbym odpokutować za grzechy, odpłacić każdemu, któremu wyrządziłem krzywdę. By moi najbliżsi mi wybaczyli. Chciałbym ponownie zobaczyć moją ukochaną.

Lucas prychnął pod nosem.

– Co? Nie marzysz o miłości?

– Miłość... W moim życiu nikt mnie nie pokochał w ten sposób. Może chciałbym by moja miłość zwróciła na mnie uwagę.

Francis przypatrzył się minie Lucasa. W jego oczach migało nieznajome światło. Poczuł żal w stronę Lucasa. Jedna z najgorszych jaka może się przydarzyć to jednostronna miłość. Francis nie mógł sobie tego wyobrazić.

– W takim razie mam nadzieję, że twoje marzenie również się spełni – odparł z uśmiechem.

Nigdy nie zastanawiał się jak to będzie po wojnie, teraz kiedy jej koniec nieubłaganie się zbliżał, mimo niewiadomej jej wyniku, nie mógł powstrzymać uczucia niepokoju. Czy dalej będzie jak teraz, czy tak jak obiecywał zostawi Lucasa i wróci do Corneli.

Z rozmyślań Francisa wyrwały wrzaski Gracji która gdzieś nie daleko kłóciła się z Matthiasem. Ten młodzieniec doprowadzał ją do szału i nawet mimo szczerej sympatii jaką Francis obdarzył chłopaka nie mógł się z nią nie zgodzić.

Sun Over the KingdomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz