Rozdział XI

25 2 0
                                    

Zimowe Przesilenie zbliżało się wielkimi krokami. Było to jedno z najbardziej chuczno obchodzonych świąt w Vesco. W Axis praktykowano bardziej święta związane z latem czy urodzajem. Choć religia w tych państwach była taka sama, dominowały bogowie lokalni, patronujący miastu, danemu obszarowi, przez co święta były inne.

Zimowe Przesilenie dla obywateli Vesco było bardzo ważne. Oprócz zaczynającego się nowego roku, świętowane w tedy również zwycięstwo dobra nad złem. Od tego dnia noce stawały się krótsze, a słońce na nowo oświetlało ziemię. Składano w wtedy ofiary swoim bliskim zmarłym i oddawano się zabawie. Wierzono, że w Zimowe przesilenie bariera między światem umarłych a żywych zaciera się, na ziemie wchodzą różne duchy i potwory, a zmarli powracają na ziemię. Uchronienie się od złych duchów i czarów zapewniała zabawa do samego rana. Nie można było zamknąć powieki, skupiano się na hulankach i w ten jeden dzień zapominano o kresie ziemskiego życia.

Była to miała odmiana od codziennego umartwiania się wojną, zarazą czy innymi klęskami.

Francis bardzo chciał przeżyć Zimowe Przesilenie w Vesco. Dużo słyszał o tym święcie i chciał zobaczyć to na własne oczy. Czy faktycznie jest tak jak mówią. Zdążył się już przekonać, że na obchodzenie święta szykowano się jak na ślub.

Pomieszczenia przystrajano ostatnią roślinnością jaka została w lasach, w powietrzu unosił się słodki zapach miodu oraz palących się kadzidełek. Służba zniosła elegancką, srebrną zastawę, choć codziennie jadano na zwykłych, cynowych talerzach.

Do święta został jeszcze dzień a Francis myślał, że chyba zwariuje. Co chwila ktoś przestawiał go z kąta w kąt. Nie tylko jego, nie raz wiedział jak Danielle z Aurelią bawiły się łątkami na korytarzach, albo gdy wyrzucano Lucasa z kuchni każąc wracać do sypialni.

To go pocieszało, ale również martwiło. Co to będzie gdy przyjdzie czas na ich ślub? Vesco ma wielkie ambicje do zaspokajania wszystkich potrzeb gości. Ojciec wspominał mu o tym, ale nie spodziewał się, że każdy będzie miał taką obsesję.

Gdy wyglądał poza mury zamku, ludzie w mieście zachowywali się podobnie. Nie chodził tam sam, raczej z oficjalnymi wizytami. Ostatnio rozdawał jedzenie ubogim by przetrwali tą zimę. Nie był tak swobodny by wychodzić samemu.

Tego dnia przechodząc przez korytarze zamku czuł niesamowicie przytłoczony. Przedtem napisał wielka długich i rozpaczliwych listów do rodziców, rodzeństwa i Corneli, gdzie informuje każdego o swojej wielkiej tęsknocie. Istota obchodzenie tego święta dawała mu wiele do przemyśleń. Chciał przypomnieć sobie każdego kogo zabił, kogo posłał na bezpodstawną śmierć.

Nie wiedząc co zrobić przechadzał od jednego pomieszczenia do drugiego, mając nadzieję, że znajdzie coś do zrobienia lub kogoś z kim mógłby zamienić kilka słów. Danielle z księżniczką spacerowały na dziedzińcu, a towarzyszyła im Gracja. Francis uśmiechnął bo wiedział, że towarzystwo innych niewiast dobrze jej zrobi. Vinny z innymi rycerzami Axis wyszedł do miasta. Książę nawet nie wiedział co tam robią. A tak? Z kim innym miał porozmawiać?

Na pewno chciał unikać wszelkiego kontaktu z żoną kasztelana. Przy każdej większym posiłku rzucała mu mordercze spojrzenia. Ale co on najlepszego jej zrobił? To ona była w jakimś zawiłym emocjonalnie związku z księciem Lucasem.

A propos księcia. Nie miał z nim wielu styczności. Gdy pojawiał się na zamku to był cud, o rozmowie nawet nie było mowy. Czasami było to zadowalające, a czasami frustrujące. Jak mieli być małżeństwem, skoro nawet siebie nie znali. Lucas wybaczył Francisowi, ale nie zmienił do niego swojego nastawienia. Wydawało się, że ma więcej powodów by traktować go jak ścierwo.

Sun Over the KingdomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz