Rozdział 23 ,,Nie walcz o nas...''

660 27 5
                                    

POV. Nadia Etna

Po kilkunastu minutach dotarliśmy na miejsce, okazało się że Bartek zabrał mnie do jednej z najlepszych restauracji w mieście. Wysiedliśmy z samochodu, byliśmy niedaleko rynku, o tej godzinie kręciło się już sporo osób. Podeszłam do niego stojącego przy samochodzie, złapaliśmy się za ręce i poszliśmy do budynku. Weszliśmy do środka, wystrój opierał się na bieli, białe deski, blaty z niebieskimi nakryciami i ozdobami. Usiedliśmy przy stoliku z widokiem za oknem. Podeszła do nas kelnerka z kartami menu, podała nam je i odeszła.

- Ciekawe czy mają spaghetti. - Rzekłam pod nosem, chłopak zaśmiał się i spojrzał na mnie a ja na niego też się śmiejąc.

- Jeśli nie będą to pojedziemy do mnie i zrobię ci najlepsze spaghetti na świecie. - Oznajmił, zaśmiałam się na jego uśmieszek. Gdy ujrzałam spaghetti, przysunęłam kartę do rogu stolika wyczekując na decyzję Bartka.

- Nie mają steka? - Zapytałam odgrywając się.

- Niestety nie. - Odpowiedział poważnie, zaśmiałam się lekko po czym chłopak nagle odsunął kartę i spojrzał na mnie. - Wybrałaś?

- Yhm. - Mruknęłam, po kilku sekundach podeszła do nas dziewczyna, odebrała zamówienie i odeszła. Wzrok Bartka skupił się na mnie, rzuciłam w niego ścierkę, złapał ja w ostatniej chwili.

- Przecież się nie gapię!

- Ale wiem co myślisz. - Odparłam, chłopak skurczył się, odłożył chusteczkę na stolik. Schylił się nad stolikiem, sięgnęłam ręką do jego łańcuszka, złapałam go w palce i zaczęłam się nim bawić. - Jak za dawnych czasów. - Westchnęłam. Po krótkiej chwili ciszy Bartek odpowiedział.

- To było pięć miesięcy temu, nie postarzaj nas. - Rzekł, zaśmiałam się pod nosem.

- Dlaczego zawsze musisz być taki zabawny?

- Nie wiem, po prostu lubię gadać. - Wyjaśnił. W sumie miał rację, był rozmowny, nie była to jego wada choć u wielu osób jest to właśnie ona, u niego jednak cecha która każdy w nim uwielbiał. Puściłam jego część biżuterii która odbiła się o jego czarną koszulę z rozpiętym guzikiem na górze. Poprawił łańcuszek chowając go pod kołnierzyk. Przez następne kilka minut rozmawialiśmy o głupotach, wiele opowiedzieliśmy sobie też o naszych ostatnich miesiącach, musieliśmy uzupełnić informację o sobie nawzajem po rozłące. Staraliśmy się nie rozmawiać o rozstaniu, unikaliśmy nie wspominając tamtych rozmów i scen, mimo tego w mojej głowie dalej plątało to moje myśli.

Cholera jak to mnie bolało...

- 3 MIESIĄCE WCZEŚNIEJ -

Zapukałam do drzwi od pokoju Bartka, chłopak trzasnął nimi tuż po tym jak Patryk wyszedł z domu z walizkami, wszyscy byli oszołomieni tą całą sytuacją, najbardziej ja i Wiktoria. Nie wiedziałam co się dzieje, zachowanie Bartka jeszcze bardziej to podsycało. Po chwili ciszy zza drzwi złapałam za klamkę i weszłam do jego pokoju. Zauważyłam chłopaka stojącego obok swojego łóżka wgapionego w okno, w szybie widziałam jego minę i siebie, kątem oka spoglądał na moje odbicie. Nie wiedziałam jak mam zacząć rozmowę. Podeszłam do drugiej strony łóżka, stanęłam centralnie za nim. Przez chwilę myślałam nad tym co powiedzieć, po długim myśleniu odważyłam się odezwać.

- Wszystko okej? - Zapytałam, chciałam podejść do niego spokojnie, miejąc nadzieję że nie wybuchnie złością jak przy wcześniejszej rozmowie z Patrykiem. On jedynie westchnął. Czułam jak po moim ciele spływa pot od ogrzanego pokoju. Skrzyżowałam ręce stojąc niepewnie i zwiewnie, zapewne jakby ktoś mnie wtedy popchnął to bym się połamała.

- Miałaś tak, że wiedziałaś że musisz coś zakończyć w swoim życiu... nie chcąc tego? - Zapytał, nie wiedziałam po co to pytanie, co miał na myśli i co mogę odpowiedzieć. Rozkojarzona spojrzałam w jego odbitą twarz, widziałam jego przekrwione oczy.

- Co to za pytanie? Bartek co masz na myśli? - Dopytałam, chłopak prychnął śmiechem i spojrzał w dół, po chwili jednak jego mina znów stała się poważna i posmutniała.

- Głuptasek. - Powiedział pod nosem. Przez chwilę znów panowała cisza. - Zagubiłem się Nadia... straciłem ciebie... - Rzekł nagle, wtedy już naprawdę nie wiedziałam co się dzieje, gdzie jestem i co mówi Kubicki.

- Nie straciłeś mni-

- Nadia... proszę. - Obrócił się bokiem patrząc na mnie, wtedy widziałam jego czerwone oczy w rzeczywistości, powstrzymywał każdą łzę mrugając. W pewnym momencie samej zachciało mi się płakać. - Nie wiesz jak jest... nie walcz o nas... spieprzyłem, tyle. - Wyjaśnił, pociągnęłam nosem, zapewne znów naleciało mi wody. Po moim policzku zleciała łza a po skórze przeszły ciarki. W końcu zrozumiałam o co mu chodzi, co postanowił, jaką podjął decyzję. Lekko pomachałam głową na zrozumienie.

- Rozumiem... - Westchnęłam rozpłakując się. Obróciłam się powoli miejąc nadzieję że mnie powstrzyma, jednak doszłam do progu drzwi.

- Nadia. - Powiedział spokojnie, zatrzymałam się stojąc we progu chcąc już wychodzić. - Przepraszam. - Odparł, szybkim krokiem weszłam do swojego pokoju zamykając się na zamek. Rzuciłam się na łóżko rozpłakując się w poduszkę.

Dwa miesiące na marne, zakochałam się ze wzajemnością a potem bez wzajemności się rozstałam, dlaczego to jest takie niesprawiedliwe?

- 3 MIESIĄCE PÓŹNIEJ -

- Halooo, Nadia?

Obudziłam się ze swojego zamyślenia.

- E, y... tak? - Wybełkotałam, wtedy zauważyłam że kręce widelcem w spaghetti.

Cholera, kiedy je przynieśli?

- Nad czym tak myślisz? - Zapytał zdziwiony krojąc końcowy kawałek mięsa.

- Odpłynęłam... sory, nie chciałam. - Włożyłam do buzi makaron ze sosem i pożułam.

Kilka minut później, gdy skończyliśmy nasze jedzenie wyszliśmy z restauracji poprzednio płacąc, jak zwykle to Bartek zapłacił. Wsiedliśmy do samochodu, poprosiłam Bartka żeby zawiózł mnie do domu, musiałam ubrać się w luźniejsze ubrania.

Po dojechaniu na miejsce weszliśmy do domu, poszłam do sypialni, zdjęłam sukienkę i szpilki, wtedy do pokoju wszedł brunet, złapał mnie w biodrach, nie byłam chętna na to akurat po tym, nie czułam się najlepiej po upalnym dniu. Zaczął całować moją szyję, złapał za zapięcie mojego stanika, ściągnął go i obrócił mnie w jego stronę.

- Ostatnio nam nie wyszło... więc... może... zrobimy to dzisiaj? - Zapytał niepewnie, zaśmiałam się na jego niepewność. Gdy poczułam się lepiej przy nim, jak zwykle, zgodziłam się bez wahania. ściągnął z siebie koszulę, spodnie, na końcu bieliznę, weszliśmy do łóżka i wtedy resztą zajął się on. Jak zawsze robił to spokojnie, namiętnie cały czas spoglądając na moje oczy. Unikał momentów w których by mnie coś bolało, chciał żebym czuła się jak najlepiej. Nagle jego ręce zeszły pod moje stringi, wybuchłam podnieceniem jęcząc.

- Bartek proszę... - Wyszeptałam, chłopak powolnie zsunął je z moich bioder.

Zrobiliśmy to, jak zawsze było nieziemsko

Pokochałam po przyjacielsku [Bartek Kubicki]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz