POV. Nadia Etna
Nastał kolejny dzień, nocowałam w domu Genzie przez pomaganie dziewczynom w szykowaniu ozdób przez cały wieczór. Wstałam, zjadłam śniadanie i ubrałam się w ciuchy, razem z Hanią zamierzałyśmy dokupić kilka potrzebnych rzeczy na dzisiejszą wieczorną imprezę i przy okazji zjeść drugie śniadanie w jakiejś restauracji.
Ruszyłyśmy do galerii, gdy dotarłyśmy poszłyśmy najpierw do Home&You, musieliśmy kupić ozdoby jak lampki, ledy i kilka innych potrzebnych rzeczy. Gdy kupiliśmy potrzebne rzeczy udałyśmy się do spożywczego po produkty na szaszłyki i drinki. Szybko udało nam się wszystko ogarnąć przez co miałyśmy czas na drugie śniadanie które jak zwykle skończyło się w Mc'Donaldzie. Zamówiłyśmy swoje jedzenie i czekałyśmy na zajętym stoliku.
- Wykończona jestem tym wszystkim. - Odparła Hania odkładając torby na siedzenie obok.
- Damy sobie radę, kto jak nie my. - Chciałam poprawić nas na duchu, lecz nie wyszło.
- Fajnie że masz dobre myślenie... ale naprawdę mam dość. - Zaśmiała się. - I do tego jestem taka głodna. - Dodała jęcząc.
- Zagonimy chłopaków do roboty, swoje zrobiłyśmy. - Oznajmiłam, Hania spojrzała na mnie z ulitowaniem.
- Proszę cię, Świeży jeszcze pewnie śpi a Bartek... też pewnie śpi. - Zaśmiała się na końcu, trudno nie było jej przyznać jej racji. - A właśnie, co z Bartkiem? Wczoraj był jakiś dziwny.
- Rozmawiałam z nim, nie chciał nic powiedzieć. - Oznajmiłam.
- Kiedy? Jak wyszedł do to już nie wrócił.
- No tak, ale zgubił telefon przed domem i pojechałam mu go oddać, no i chciałam przy okazji z nim pogadać. - Zaczęłam.
- No i?
- No i prychnął na mnie że skończył ze mną rozmowę i wyszłam. - Rzekłam widząc na ekranie numer naszego zamówienia, odebrałam je i wróciłam.
- Dziwne, jak nie Bartuś. - Powiedziała wyciągając kanapkę.
- Wiem! Dlatego trochę się martwię o niego. - Wyciągnęłam swoją kanapkę i zaczęłam ją jeść, Hania również skupiła się na jedzeniu jednocześnie myśląc nad tym co chciała powiedzieć, widziałam to po niej.
- Wiesz, może to przez wasze rozstanie? Może się jakoś załamał? - Oznajmiła po czym wzięła kilka kęsów kanapki, patrzała na mnie wyczekując odpowiedzi, lecz to przemilczałam choć zgadzałam się z nią. Bartek od kiedy się rozstaliśmy zaczął być zamknięty w sobie, Hania miała co do tego rację, lecz nie mogłam wierzyć że to wszystko wina rozstania. Już wcześniej był dziwny, nie gadał ze mną, odtrącał jakby nie chciał mnie widzieć, lub jak tłumaczył ,,ranić''. Po naszej ostatniej rozmowie przed rozstaniem, gdy powiedział żebym nie walczyła o nas, zabolało mnie to, lecz w jego oczach widziałam że też go to bolało, jakby ktoś go do tego zmusił, ale kto?
Dokończyłyśmy nasze drugie śniadanie, zabrałyśmy zakupy i wróciłyśmy do domu, zaniosłyśmy rzeczy do salonu gdzie siedziała Natalka z Wiką wycinając trójkąty do powieszenia na lince.
- Zaczyna to wyglądać jak festyn organizowany w jakiejś wsi. - Skomentowała Natalka śmiejąc się pod nosem. Wyjęłam zakupione przez nas rzeczy i odłożyłam je w miejsce gdzie stała reszta ozdób.
- Kupiłyśmy jedzenie na szaszłyki. - Oznajmiła Hania w kuchni wyjmując produkty. - Mamy też soki, wody, drinki, alkohol, piwo bezalkoholowe i inne na drinki.
- Super! - Powiedziała zadowolona menagerka. Dosiadłyśmy się do dziewczyn i pomogłyśmy w wycinaniu, przygotowałyśmy łańcuch po czym wzięłyśmy się za jedzenie. Wiktoria i Hania zrobiły szaszłyki a ja z Natalką drinki. Po kilku minutach przyszła Faustyna, doszła do nas i zaczęła pomagać przy napojach. Po godzinie mieliśmy już wszystko przygotowane. Zaczęłyśmy udekorowywać domek na podwórku, gdzie wszystko miało się dziać. Gdy wszystko było już gotowe nastała 15:00 na zegarku, trzy godziny przed imprezą. Mogłyśmy odpocząć.
CZYTASZ
Pokochałam po przyjacielsku [Bartek Kubicki]
Fiksi PenggemarNadia, młoda dziewczyna pochodząca z Torunia przeprowadza się do Krakowa. Jej rodzice nie są zwolennikami jej zainteresowań, przez co narzucają jej nakaz studiowania psychologii. Dziewczyna w trakcie poznaje Wiktorię, która staje się jej przyjaciółk...