Prolog

1.7K 38 3
                                    

Oscar postanowił zaprowadzić mnie w jakieś miejsce i mimo moich pytań nie powiedział, dokąd mnie zabiera. Szliśmy dróżką, wokół której jedyne co się znajdowało to drzewa z których spadały kolorowe liście. Nad naszymi głowami świeciło słońce, a niebo ozdabiały małe, białe chmury. Dzień był naprawdę piękny i w duchu robiło mi się smutno na zbliżającą się zimę. Wolałam upalne dni i klimat jaki im towarzyszył.

- Powiesz w końcu, gdzie idziemy? - spytałam.

Chłopak spojrzał na mnie przez ramię z lekkim uśmiechem.

- Ależ ty jesteś niecierpliwa. - powiedział rozbawiony. - Zobaczysz, kiedy będziemy. To już niedaleko.

Skinęłam głową, poddając się.

Po trzech minutach zatrzymaliśmy się. Oscar odwrócił się w moją stronę, po czym oznajmił:

- Teraz zasłonię ci oczy.

- Co? Dlaczego?

- Zaufaj mi. Obiecuję, że nie pożałujesz. - Zapewnił i gdy nie usłyszał ode mnie żadnych protestów, podszedł do mnie wyciągając z kieszeni czarnej bluzy białą apaszkę.

- Nosisz przy sobie apaszki? - zapytałam, unosząc brew.

- Nie, ale tą wziąłem specjalnie z myślą o tobie. - odparł, a potem zasłonił mi oczy i złapał za dłoń splatając ją ze swoją.

Ruszyliśmy przed siebie i w chwili, w której nasze skóry się ze sobą stykały, czułam dziwne uczucie w podbrzuszu, którego nawet nie potrafię nazwać.

Kiedy się zatrzymaliśmy brunet mnie puścił i po kilku sekundach poczułam jego oddech na swoim karku, co oznaczało, że stał teraz za mną.

- Gotowa by zobaczyć miejsce jak z bajki? - spytał szepcząc mi do ucha.

Przełknęłam ślinę i powoli skinęłam głową. Chłopak odwiązał materiał i odsłonił mi oczy, które wciąż miałam zamknięte. Kiedy uchyliłam powieki dopadło mnie światło słoneczne, przez co musiałam je zmrużyć, ale w momencie, w którym zobaczyłam krajobraz rozchodzący się przede mną zaparło mi dech w piersiach. W zachwycie jaki poczułam moje usta ułożyły się w literkę ,,o''.

Przede mną znajdowało się jezioro, które otaczał las z każdej strony, a my staliśmy na polanie, na której rosły różnego gatunku kwiaty w różnych kolorach. Oprócz nas nie było tutaj nikogo, co powodowało, że to miejsce emanowało spokojem.

Spojrzałam na niego z promiennym uśmiechem.

- Tu jest tak pięknie.

- Jeszcze piękniej jest tu latem. - oznajmił, rozglądając się.

- Skąd znasz to miejsce?

- Kiedyś pokłóciłem się z ojcem i po wyjściu z domu przez długi czas jeździłem ulicami Atlanty, aż w końcu zboczyłem z głównych ulic i trafiłem tutaj. Od tamtej pory jest to miejsce, do którego uciekam poszukując spokoju.

- Dlaczego mi je pokazałeś? - spytałam, na co wzruszył ramionami.

- Sam nie wiem, ale chyba dlatego że od niedawna ten spokój czuję przy tobie. - Uniósł lekko kąciki ust. - Poza tym chcę byś ty też miała takie miejsce i mogła uciec od problemów, czy choćby ludzi.

- Dziękuje. - mruknęłam ze szczerością w głosie.

Nikt jeszcze nie zrobił dla mnie czegoś takiego. To była dla mnie nowość i naprawdę mnie uszczęśliwiła. Może właśnie dlatego podeszłam do niego w dwóch krokach i przytuliłam go po raz pierwszy. W małym zaskoczeniu odwzajemnił mój gest.

To były początki relacji, która zaszła dalej niż się spodziewaliśmy. Zaczęło się od przyjaźni, która z czasem zrodziła miłość zdolną pokonać dzielącą odległość i płynący czas.

                                 ***

Od kiedy Oscar pokazał mi swoje spokojne miejsce zaczęliśmy przychodzić tam razem, aż w końcu określił je naszym. Obiecaliśmy sobie, że tutaj jesteśmy tylko my, dlatego gdy zaczął pisać coś na telefonie do głowy wpadł mi pomysł.

Wyrwałam mu telefon z ręki i wstałam na proste nogi wywołując jego zdezorientowanie. Trzymając urządzenie w dłoni pomachałam nim z uśmiechem na twarzy.

- Jeśli chcesz odzyskać swój telefon musisz mnie dogonić. - Po tych słowach zaczęłam biec przed siebie głośno się przy tym śmiejąc.

Wiatr rozwiewał mi włosy, a promienie słoneczne otulały moją twarz. Czułam się wolna jak ptak.

- Z łatwością cię dogonię, aniele. - Usłyszałam za sobą rozbawiony głos bruneta. W reakcji na to, jak mnie nazwał w moim sercu rozlało się przyjemne ciepło.

Biegłam, ile sił w nogach, ale to nie wystarczyło, bo po chwili poczułam oplatające mnie ramiona w pasie. Odwrócił mnie w swoją stronę, podniósł i zaczął obracać w kierunku własnej osi. Było słychać nasze śmiechy, a kiedy postawił mnie na ziemie, pozostały jedynie szerokie uśmiechy. Jego dłonie wciąż znajdowały się na mojej talii i przez krótki moment patrzeliśmy sobie w oczy w ciszy która nastała.

- Chciałbym cię teraz pocałować. - wyszeptał ledwie słyszalnie.

- Zrób to.

Nie musiałam długo czekać. Złączył nasze usta w namiętnym pocałunku, przyciągając mnie jeszcze bliżej.

Ten pocałunek był moim pierwszym. Zresztą wszystkie moje pierwsze razy należały do niego. Dlatego ta chwila była dla mnie tak wyjątkowa i cóż uzależniająca niczym narkotyk. Właśnie po niej zdałam sobie sprawę jak bardzo tego pragnęłam i jak bardzo pragnę znów poczuć smak jego ust.

Nasza relacja zrobiła krok do przodu i właśnie zaczynaliśmy zdawać sobie sprawę ze swoich uczuć, które do tej pory były dla nas zagadką. Miłość była dla nas czymś nieznanym i to właśnie dzięki sobie poznaliśmy jej smak. Czasem był on słodki, a czasem gorzki. Wszystko zależało od tego jak wyglądały nasze stosunki.

                                ***

- Kocham cię, Oscar.

- A ja kocham ciebie. - oznajmił, muskając moje usta.

Nasze czoła się stykały, a wiosenny wiatr rozwiewał mi włosy. Jak zawsze spędzaliśmy czas w naszym miejscu zapominając o wszystkim wokół.

- Na zawsze. - wyszeptałam.

- Na zawsze, aniele.

Złączył nasze usta w czułym pocałunku wplątując dłoń w moje blond włosy.

Przysięga wiecznej miłość, którą właśnie wypowiedzieliśmy okazała się niebezpieczniejsza niż sądziliśmy. Żadne z nas nie spodziewało się, że przyniesie ból, cierpienie i cholerną tęsknotę.

A to wszystko przez naiwność wiary w wieczne szczęście, które zawsze ma swój koniec rozpocząwszy cierpienie, które każdy człowiek przechodzi przynajmniej raz w życiu.

Na zawsze #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz