Oscar Stevens stał za mną i oczekiwał rozmowy. Tylko co chciał mi powiedzieć? Szczerze nie interesowało mnie to. Nie chciałam z nim rozmawiać ani o przeszłości, ani o przyszłości. Był kimś kogo nawet nie chciałam widzieć. W momencie, w którym odszedł przekreślił wszystko.
- Nie chcę z tobą rozmawiać. - warknęłam i zaczęłam z powrotem szukać kluczyków.
Ale on nie odpuszczał. Zacisnął dłoń na moim przedramieniu i odwrócił w swoją stronę. Nasze oczy się spotkały.
- Nie zachowuj się tak, Adel. Proszę tylko o jedną rozmowę.
Prychnęłam kręcąc głową. Wyrwałam rękę z uścisku i cofnęłam się o dwa kroki.
- To nie koncert życzeń, jaśnie panie. Nie zamierzam z tobą rozmawiać, bo nie mamy o czym.
- Mamy. Chociażby o nas.
Uśmiechnęłam się kpiąco.
- Nas? Chyba zapomniałeś, że my skończyliśmy się dawno temu. - powiedziałam akcentując słowo ,,my''.
Zacisnął szczękę odwracając wzrok.
- Pozwól mi coś wyjaśnić...
- Nie, Oscar. Tu nie ma czego wyjaśniać. Prawda jest jedna, a ja ją zaakceptowałam. Miłość, którą do mnie czułeś odeszła, więc odszedłeś i ty. Szkoda tylko że w taki sposób.
- Adeline.
- Wiesz, coraz bardziej zaczyna do mnie docierać, że naprawdę potrzebowałam tego spotkania.
Podeszłam do niego o krok i następny, a gdy byłam wystarczająco blisko uniosłam hardo głowę. Uśmiechnęłam się delikatnie i dotknęłam jego policzka przejeżdżając kciukiem po jego zaroście. Obserwowałam jak w jego tęczówkach pojawia się nadzieja.
- Chociażby dlatego, by wygarnąć ci to wszystko, co leżało mi na sercu. Potrzebowałam też zrozumieć, że ty Oscarze Stevens jesteś dla mnie już nikim. - szeptałam z każdym kolejnym słowem obserwując, jak jego rozpalona nadzieja gaśnie. - I to ty do tego doprowadziłeś, ale chyba powinnam ci za to podziękować... - Zrobiłam krótką pauzę. - Dzięki temu poznałam jego.
Przełknął ciężko ślinę, podczas gdy ja odsunęłam się od niego z uśmiechem satysfakcji.
Karma wraca, mój drogi.
Co prawda były to tylko piękne kłamstewka, ale on o tym nie wiedział. A ja się tym napawałam, bo widziałam, że moje słowa go zabolały. Kiedyś było na odwrót i to on zranił mnie.
Może i nie byłam mściwą osobą, ale czasem dobrze jest zrobić wyjątek. Uczucie jakie się wtedy czuje jest tak kurewsko błogie.
- Powinnam powiedzieć żegnaj? A może do zobaczenia? - Przekręciłam lekko głowę w prawo. - Niestety chyba do zobaczenia.
Po tych słowach odwróciłam się usatysfakcjonowana marząc tylko o tym, by zakończyć tę rozmowę. Ale nie zrobiłam nawet kroku, kiedy ponownie usłyszałam jego głos.
- Kłamstwa są czasem dla nas, jak lekarstwa na nieuleczalną chorobę. W twoim przypadku, skarbie tą chorobą jest przeszłość. Jednak prawda w pewnym momencie zapuka do twoich drzwi.
Zamurowało mnie. W moich oczach pojawiły się łzy, a w gardle utworzyła się gula.
Nie uwierzył mi.
- Do zobaczenia, Adeline.
Przegryzłam wargę w reakcji na zachrypnięty ton jego głosu. Zwłaszcza, gdy wymówił moje imię. Słyszałam, jak się oddala, a potem było już tylko zatrzaśnięcie drzwi i pisk opon. Jedna łza spłynęła po moim zarumienionym policzku.
CZYTASZ
Na zawsze #1
RomanceJedno kłamstwo zniszczyło wszystko - marzenia, plany, przyszłość, w której oboje widzieli siebie. Ale, czy miłość, która miała być przecież na zawsze? Kiedy po pięciu latach ponownie się spotykają między nimi są sprzeczne uczucia - on pragnie ją o...