Rozdział 3

960 33 7
                                    

Oscar Stevens stał za mną i oczekiwał rozmowy. Tylko co chciał mi powiedzieć? Szczerze nie interesowało mnie to. Nie chciałam z nim rozmawiać ani o przeszłości, ani o przyszłości. Był kimś kogo nawet nie chciałam widzieć. W momencie, w którym odszedł przekreślił wszystko.

- Nie chcę z tobą rozmawiać. - warknęłam i zaczęłam z powrotem szukać kluczyków.

Ale on nie odpuszczał. Zacisnął dłoń na moim przedramieniu i odwrócił w swoją stronę. Nasze oczy się spotkały.

- Nie zachowuj się tak, Adel. Proszę tylko o jedną rozmowę.

Prychnęłam kręcąc głową. Wyrwałam rękę z uścisku i cofnęłam się o dwa kroki.

- To nie koncert życzeń, jaśnie panie. Nie zamierzam z tobą rozmawiać, bo nie mamy o czym.

- Mamy. Chociażby o nas.

Uśmiechnęłam się kpiąco.

- Nas? Chyba zapomniałeś, że my skończyliśmy się dawno temu. - powiedziałam akcentując słowo ,,my''.

Zacisnął szczękę odwracając wzrok.

- Pozwól mi coś wyjaśnić...

- Nie, Oscar. Tu nie ma czego wyjaśniać. Prawda jest jedna, a ja ją zaakceptowałam. Miłość, którą do mnie czułeś odeszła, więc odszedłeś i ty. Szkoda tylko że w taki sposób.

- Adeline.

- Wiesz, coraz bardziej zaczyna do mnie docierać, że naprawdę potrzebowałam tego spotkania.

Podeszłam do niego o krok i następny, a gdy byłam wystarczająco blisko uniosłam hardo głowę. Uśmiechnęłam się delikatnie i dotknęłam jego policzka przejeżdżając kciukiem po jego zaroście. Obserwowałam jak w jego tęczówkach pojawia się nadzieja.

- Chociażby dlatego, by wygarnąć ci to wszystko, co leżało mi na sercu. Potrzebowałam też zrozumieć, że ty Oscarze Stevens jesteś dla mnie już nikim. - szeptałam z każdym kolejnym słowem obserwując, jak jego rozpalona nadzieja gaśnie. - I to ty do tego doprowadziłeś, ale chyba powinnam ci za to podziękować... - Zrobiłam krótką pauzę. - Dzięki temu poznałam jego.

Przełknął ciężko ślinę, podczas gdy ja odsunęłam się od niego z uśmiechem satysfakcji.

Karma wraca, mój drogi.

Co prawda były to tylko piękne kłamstewka, ale on o tym nie wiedział. A ja się tym napawałam, bo widziałam, że moje słowa go zabolały. Kiedyś było na odwrót i to on zranił mnie.

Może i nie byłam mściwą osobą, ale czasem dobrze jest zrobić wyjątek. Uczucie jakie się wtedy czuje jest tak kurewsko błogie.

- Powinnam powiedzieć żegnaj? A może do zobaczenia? - Przekręciłam lekko głowę w prawo. - Niestety chyba do zobaczenia.

Po tych słowach odwróciłam się usatysfakcjonowana marząc tylko o tym, by zakończyć tę rozmowę. Ale nie zrobiłam nawet kroku, kiedy ponownie usłyszałam jego głos.

- Kłamstwa są czasem dla nas, jak lekarstwa na nieuleczalną chorobę. W twoim przypadku, skarbie tą chorobą jest przeszłość. Jednak prawda w pewnym momencie zapuka do twoich drzwi.

Zamurowało mnie. W moich oczach pojawiły się łzy, a w gardle utworzyła się gula.

Nie uwierzył mi.

- Do zobaczenia, Adeline.

Przegryzłam wargę w reakcji na zachrypnięty ton jego głosu. Zwłaszcza, gdy wymówił moje imię. Słyszałam, jak się oddala, a potem było już tylko zatrzaśnięcie drzwi i pisk opon. Jedna łza spłynęła po moim zarumienionym policzku.

Na zawsze #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz