Rozdział 25

381 21 2
                                    

Weszłam do swojego mieszkania, mając na ustach uśmiech. Mimo melancholijnej atmosfery nad jeziorem, czas spędzony w towarzystwie Oscara wprawił mnie w całkiem dobry nastrój. Zamknęłam za sobą drzwi, odłożyłam pęk kluczy na komodę obok i zsunęłam z ramion czarną kurtkę. Potem przeszłam do salonu, ale w mgnieniu oka się zatrzymałam, gdy tylko spostrzegłam siedzącego na kanapie mężczyznę.

Trzymał w dłoni kieliszek wypełniony winem, którego butelka stoi na szklanym stoliku przed nim. Nogę założył na nogę, zaś wolną rękę umieścił na oparciu kanapy. Całe pomieszczenie oświetlała jedynie lampa stojąca nieopodal, co powodowało, że wyglądał niczym zły upiór czyhający na swoją ofiarę. Spojrzenie, które mi posłał jedynie to podsyciło.

- Wiesz która jest godzina, kochanie? - zapytał, jakby od niechcenia. Uniósł brew, wpatrując się we mnie intensywnie i z nutką czegoś mi wcześniej nieznajomego. - Pewnie straciłaś rachubę, co wnioskuję po twoim dobrym humorze.

Upił łyk wina, a ja przełknęłam ślinę i podeszłam o krok.

- Co tu robisz, Ethan? Naprawdę muszę ci przypominać, że włamania są karalne?

Cmoknął z niezadowoleniem, kręcąc powoli głową.

- Myślisz, że się włamałem?

- Nie, potknąłeś się i całkiem przypadkiem trafiłeś tu bez zaproszenia. - mruknęłam sarkastycznie, przewracając oczami.

- Gdzie byłaś? - Ze stanowczością zignorował to, co powiedziałam, by poznać interesującą go kwestię.

Założyłam ręce na piersi, uśmiechając się z kpiną.

- Za kogo ty się uważasz, co? Myślisz, że możesz od tak sobie tutaj przychodzi i bombardować mnie pytaniami?

Westchnął, odłożył kieliszek na stolik i wstał na równe nogi.

- A co ty sobie myślisz, hm? Miałaś być ze mną szczera, a jedyne co robisz, to wszystko przede mną zatajasz.

- Wiesz, co powinieneś teraz zrobić? - spytałam, powoli wytrącona z równowagi. - Tupnąć nóżką niczym obrażone dziecko. Bo tak właśnie się zachowujesz, Ethan.

Przymknął oczy, a potem na jednym wdechu powiedział:

- Wiesz kto otworzył mi drzwi? Jak się okazuje twój ojciec, kochanie. - zaakcentował ostatnie słowo. - Kiedy zamierzałaś powiedzieć, że jest w mieście, co?

Ostatnio nasz kontakt ograniczył się jedynie do krótkiej wymiany wiadomości. Każdy był zajęty własnymi sprawami, a poza tym czekałam na właściwy moment by z nim zerwać. Ten związek nadzwyczajnie w świecie zaczynał coraz bardziej mnie męczyć. Te kłamstwa, sekrety, wymuszone uśmiechy. Te zdrady. Unikałam go jak tylko mogłam i o dziwo ostatnio nie było to trudne. Sam miał na głowie kancelarię, co zdecydowanie na chwilę zdołało go odciągnąć.

Ale nic co piękne nie trwa wiecznie.

- Nawet nie wiesz co poczułem, gdy otworzył mi drzwi i spytał kim jestem. - fuknął, a jego spojrzenie stało się bardziej... mroczniejsze.

- Co mu powiedziałeś?

Przełknęłam nerwowo ślinę, licząc, że nie powiedział Thomasowi prawdy.

- Skłamałem. - Poczułam jak ulga rozpływa się po moim sercu. - Na szybko coś wymyśliłem, ale mniejsza z tym. Powinienem chyba zadać pytanie inaczej. Czy w ogóle zamierzałaś mi o tym powiedzieć? - dopytywał.

Kontrola zaczynała uciekać spod moich rąk. Za daleko to zaszło i teraz mogłam się o tym przekonać. Zwodziłam go, co było błędem. Należało zakończyć ten związek przy pierwszej lepszej okazji, ale stałam się zwykłym tchórzem. Wściekłość, która zakiełkowała w jego brązowych tęczówkach jedynie sprawiła, że nie miałam na tyle odwagi, aby w tej chwili skończyć to raz na zawsze. Dawno już tak na mnie nie patrzył, chociaż, czy kiedykolwiek miało to miejsce?

Na zawsze #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz