Rozdział 27

439 22 2
                                    

                          Adeline

Przekroczyłam próg firmy, a potem nie zatrzymując się ani na moment skierowałam się w stronę wind. Po drodze przywitałam się z recepcjonistką, po czym zerknęłam na zegarek oplatający mój nadgarstek. Pojawiłam się w firmie trochę później niż miałam w zamiarze, co spowodował korek ciągnący się przez kilka ulic Nowego Jorku.

To miasto ma swoje plusy, ale i minusy, do których z upływem czasu zdążyłam przywyknąć.

Po tym jak winda zatrzymała się na odpowiednim piętrze wyszłam, by następnie ruszyć w kierunku swojego gabinetu. Tego dnia czekała na mnie papierkowa robota i spotkanie z Oscarem, który ma wprowadzić mnie w ważne projekty. To właśnie go nie mogę najbardziej się doczekać. Otworzyłam drzwi prowadzące do mojej części, niemal natychmiast natrafiając na spojrzenie asystentki.

Jej brązowe włosy są wyprostowane i opadają po obu stronach twarzy, a sukienka w odcieniu ciemnej zieleni wprost idealnie podkreśla jej urodę.

- Cześć, Kayla. - Uniosłam lekko kąciki ust. - Jak podoba ci się firma?

- Jest o wiele lepiej niż w mojej poprzedniej pracy. - przyznała szczerze. - I jak widzisz przyniosłam sobie kilka pierdółek. - mruknęła, łapiąc za kostkę Rubika. - W wolnej chwili próbuję ułożyć to cholerstwo.

- Wierzę, że w końcu ci się uda.

Uniosła brew z rozbawieniem.

- Oczywiście, trzeba wierzyć w przyjaciół. - Uśmiechnęła się. - Ja na przykład wierzę, że w końcu spytasz, jak poszła moja randka z Johnem.

Przymknęłam oczy, a potem powiedziałam:

- Wybacz kompletnie wypadło mi to z głowy. Opowiadaj.

- Było miło. - mruknęła.

Przechyliłam lekko głowę w bok, uważnie jej się przyglądając.

- I co? Tylko tyle?

Wzruszyła ramionami ze smutnym uśmiechem.

- Było tak miło, że zaproponowałam kolejne spotkanie, ale wtedy zadzwoniła do niego jakaś Caroline i czar prysł.

- Odmówił? - spytałam zaciekawiona.

- Właściwie to nie, po prostu... dziwnie się zachowywał. Stał się bardziej oziębły. - mówiła, mając wzrok utkwiony przed sobą. - Co, jeśli kręci z tą dziewczyną?

- Nie mów tak. Na pewno chodzi o coś innego. - próbowałam ją uspokoić.

Naprawdę chciałam wierzyć w swoje słowa. John nie jest typem osoby, która byłaby w stanie grać na dwa fronty, prawda? Mimo tego jaki jest jego ojciec oboje z Oscarem są dobrymi ludźmi, co pewnie zawdzięczają matce.

- Masz rację, nie ma co martwić się na zapas. - odchrząknęła. - Pewnie masz ochotę na poranną kawę, hm? - zmieniła temat, przy tym lekko się uśmiechając, a ja kiwnęłam głową na potwierdzenie.

Wstała, podczas gdy ja ruszyłam w stronę drzwi prowadzących do mojego biura. Od razu, kiedy podeszłam do biurka poczułam piękny zapach moich ulubionych kwiatów, w ulubionych kolorach. Na myśl, że Oscar zadbał o takie szczegóły robiło mi się cieplej na sercu. Mam naprawdę wielkie szczęście.

Gdy usiadłam przy biurku momentalnie zabrałam się do wykonywania papierkowej roboty. Kilka minut później Kayla przyniosła filiżankę wypełnioną gorącą kawą i wróciła do swoich poprzednich zajęć.

Tak spędziłam poranek i gdy uporałam się już z dokumentami w drzwiach stanął nie kto inny, a Oscar Stevens w idealnie skrojonym, czarnym garniturze. Wyglądał zabójczo, a zawadiacki uśmiech i kosmyk włosów, opadający na czoło dodawał mu uroku.

Na zawsze #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz