Rozdział 2

956 51 1
                                    

Wpatrywałam się w Oscara niedowierzającym wzrokiem. Nie mogłam uwierzyć, że osoba, którą jeszcze wczoraj uważałam za stare dzieje teraz przede mną stoi i tak samo zaskoczona patrzy w moje zielone oczy. Sama nie wiem, co tliło się w tym spojrzeniu.

I nie miałam nawet szansy, by odgadnąć, bo kiedy Ethan zauważył, że jego przyjaciel na niego nie patrzy, odwrócił się i wtedy mnie dostrzegł. Z uśmiechem na ustach ruchem ręki wskazał, bym podeszła.

Ale ja nie mogłam wykonać ani jednego kroku. Wciąż widziałam tylko te jego hipnotyzujące niczym pochłaniająca mnie otchłań, oczy.

-Podejdź, kochanie. To jest Oscar. - Spojrzał na niego. - Oscar, a to jest Adeline. Moja dziewczyna.

Przedstawił nas sobie, choć tak naprawdę kiedyś znaliśmy się od podszewki.

Kiedyś. Kilka lat temu, które wydawały się wiecznością. Bo bez niego czas jakby stanął, a teraz w końcu ruszył i wszystko dotarło do mnie ze zdwojoną siłą.

Mężczyzna, który przede mną stał był dla mnie wszystkim, a teraz? Kim jest?

Czy chcę wiedzieć? Czy odpowiedź mnie nie zaboli?

Przez lata wmawiałam sobie, że to definitywny koniec naszej znajomości i nawet przez myśl, by mi nie przeszło, że spotkamy się jeszcze raz i to w takich okolicznościach. Moje serce nigdy nie chciało zapomnieć, chociaż był powodem przez które rozpadło się na kilka drobnych kawałeczków. Mimo to udało mi się rozpocząć nowe życie. Co prawda nie było tak piękne jak z nim, ale wciąż było. Bo gdy odszedł straciłam cholerne wszystko. Zabrał ze sobą nawet moją duszę, uczynniając ze mnie wrak człowieka.

Każdego poranka i każdego wieczoru, każdego pieprzonego momentu jego nieobecność niemiłosiernie dawała mi o sobie znać. I można by powiedzieć, że z czasem było lepiej, ale pustka jaką po sobie zostawił nigdy nie zniknęła. Po prostu ukryłam ją głęboko w sobie, by żyć.

By spróbować być szczęśliwą.

Ale teraz kiedy przede mną stał wszystkie uczucia powróciły. Jakby wydostały się ze skrzyni, w którą je zamknęłam. Tylko zamiast miłości poczułam nienawiść.

Dopiero w momencie, w którym otwierał usta, by coś powiedzieć ocknęłam się, podeszłam do niego i wyciągnęłam dłoń.

- Miło poznać. - Ledwie przeszło mi to przez gardło. Widziałam pojawiającą się dezorientację w jego oczach.

Dlaczego postanowiłam udawać jakbyśmy nigdy się nie znali?

Przez strach? Czy bałam się, że gdybym zrobiła inaczej wszystko, by się zniszczyło?

Pewnie tak, ale chyba właśnie to było moim błędem.

Strach mnie zaślepił i w tamtej chwili nie dostrzegłam, że kłamstwo nie było rozwiązaniem. Ale czy tylko strach miał na to swój wpływ?

Z wielu względów nie chciałam Oscara w swoim życiu, dlatego liczyłam, że więcej się nie spotkamy, a o tym będę mogła zapomnieć. Należał do przeszłości i tak miało pozostać. I chociaż było mi naprawdę trudno to zaakceptować, to to zrobiłam, jednak teraz wszystkie moje starania mogą zostać pogrzebane przez jedno jego cholerne spojrzenie.

Po kilku sekundach w końcu podał mi dłoń, nie przerywając kontakt wzrokowego.

- Mi również.

Nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek usłyszę ten znajomy mi głos. Ale nie to było najgorsze, a ten jakże znany mi dotyk. Kiedy nasze dłonie się spotkały coś we mnie pękło.

Na zawsze #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz