Rozdział 6

639 26 1
                                    

Weszłyśmy do sali, w której odbywało się przyjęcie na cześć Ethana. Ze względu na to, że pochodził z bogatej i szanowanej rodziny jego urodziny zawsze były wystawnie urządzone. Co prawda byłam na nich po raz pierwszy, ale dużo opowiadał mi o zwyczajach rodzinnych.

Sala była naprawdę pięknie przystrojona. Przewodniczył kolor złoty, który idealnie wyglądał z bielą. Przed nami znajdowały się stoły, przy których stali, jak i siedzieli goście. Wielu z nich widziałam po raz pierwszy w życiu. Oczywiście nie mogło zabraknąć specjalnie wyznaczonego miejsca do tańca i stołu, na którym zaproszeni zostawiali prezenty dla jubilata.

Przystanęłyśmy, aby zostawić podarunki i dopiero po tym zaczęłyśmy rozglądać się w poszukiwaniu Ethana. Kiedy go zauważyłam kąciki moich ust powędrowały ku górze, ale dosłownie na moment. Bo moją uwagę przykuły osoby z którymi właśnie rozmawiał.

Cholerny ból wypełnił moją klatkę piersiową. Nie miałam pojęcia, dlaczego tak bardzo dotknął mnie widok przede mną.

Oscar obejmujący inną kobietę, to z pewnością dla mnie coś nowego. Dawniej sama myśl o nim i o innej była, jak cios prosto w serce. Teraz coś, co kiedyś było tylko koszmarnym wyobrażeniem jest rzeczywistością, która ma miejsce na moich oczach.

- Adeline? - Usłyszałam spokojny głos Kayli, więc spojrzałam w jej stronę.

- Tak? - spytałam słabym głosem.

- Coś nie tak? - zapytała lekko zmartwiona. - Zbladłaś.

Pokręciłam głową i odchrząknęłam.

- Płaczesz. - Jej głos diametralnie się zmienił. Teraz był chłodny. - Dlaczego? Przez niego?

Nawet nie poczułam łzy, która spłynęła mi po policzku. Wytarłam ją szybko i krótko się zaśmiałam.

- No coś ty? To nic takiego, po prostu wpadło mi coś do oka.

Wzniosła oczy w górę i westchnęła. Spojrzała na mnie znaczącym spojrzeniem.

- Mnie nie oszukasz. Jestem przekonana, że to przez dziewczynę, która przy nim stoi.

Czy to naprawdę było aż tak oczywiste?

- Nie pojmuję tego. - prychnęła, kręcąc głową. - Jak on może to robić? Najpierw czepił się ciebie, jak rzep psiego ogona, a teraz przychodzi z jakąś laską w miejsce, w którym ty jesteś. On to ma tupet, naprawdę! Nie wiem, co ty w nim widziałaś, ale ja już mu pokarze.

Ruszyła przed siebie kipiąc ze złości.

- Kayla, stój! - W porę ją zatrzymałam.

- Dlaczego mnie powstrzymujesz? To już przesada. - warknęła wściekła. - Żaden chłop nie będzie bawił się uczuciami mojej przyjaciółki.

Uśmiechnęłam się czule w reakcji na jej słowa.

- Taka przyjaciółka, jak ty to prawdziwy skarb, ale nie chcę przedstawienia. To urodziny Ethana i nie psujmy ich. Pamiętaj, że on nie wie kim był dla mnie kiedyś Oscar.

- Masz rację, ale przez niego twoje serce krwawi.

- Nieprawda, jest dla mnie obojętny i jedynie dotarło do mnie, jak bardzo wszystko może się zmienić. Jeszcze kiedyś byliśmy dla siebie wszystkim, a teraz? Popatrz tylko.

- Więc teraz tam pójdziemy i udamy, że ta kobieta nie zrobiła na tobie żadnego wrażenia?

- Bo nie zrobiła. - oznajmiłam ponuro.

Lekko się uśmiechnęła.

- Niech ci będzie.

Obie udałyśmy się w kierunku stołu, przy którym miałam poznać ją - kobietę którą darzy uczuciem. Czy jego zdaniem była tą lepszą? Nie miałam czasu, by się nad tym zastanowić, bo jego wzrok padł na mnie. Świdrował mnie wzrokiem z dziwnym błyskiem, odbierając mi logiczne myślenie. Przełknęłam ślinę i odwróciłam głowę.

Na zawsze #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz