Epilog

798 30 15
                                    

                                Oscar

Czasami życie udowadnia nam, że największą przeszkodą do osiągnięcia pełni szczęścia jesteśmy my sami. Potrafimy dokonywać wyborów, nie myśląc o konsekwencjach i bardzo szybko okazuje się to błędem. Staramy się go naprawić, jednak często jest już za późno. Jest to niemożliwe i zostaje nam jedynie pogodzenie. Z konsekwencjami, ze stratą.

Tylko jak to zrobić, jeżeli przez swój jeden głupi ruch skutkiem okazuje się utrata najukochańszej osoby?

Siedziałem na kanapie w salonie, popijając whisky z butelki, którą trzymałem w ręku. Głowę wciąż nawiedzało to samo wspomnienie, które wydawało się niczym piekło. A najgorsze jest to, że sam je sobie stworzyłem. I wbrew pozorom nie chodzi mi o informację, którą otrzymałem, ale o osobę, która mi ją przekazała. Pogrzebała tym wszystkie marzenia, które odgrywałem we snach i plany które snułem z kobietą, która pełniła główną rolę w widzianej przeze mnie przyszłości.

Nie było już wiary, nadziei, lecz pozostała miłość. Szkoda, że najczęściej to za mało...


Podszedłem do drzwi, aby następnie je otworzyć. W progu stała Jasmine, której od dawna nie widziałem. Na początku jej widok lekko mnie zdziwił, ale z drugiej strony wcale nie powinien. Bo Jasmine Barnett ma to do siebie, że tak łatwo nie pozwala o sobie zapomnieć.

- Po co przyszłaś? Przecież wiesz, że zaraz wychodzę.

Postanowiłem zrezygnować ze zbędnych powitań. Prawdę mówiąc nie chciało mi się z nią gadać ani spędzać czasu. Nie chciałem mieć z nią już nic do czynienia.

- Tak, ale to zajmie tylko kilka minut. Mogę wejść? - zapytała, przechylając głowę w bok.

Przewróciłem oczami, ale otworzyłem drzwi na oścież. Nie czekając na nią odwróciłem się i przeszedłem do salonu.

- Mów co masz do powiedzenia. - Założyłem ręce na piersi, wpatrując się w nią z wyczekiwaniem.

- Pewnie masz dużo pracy. - mruknęła, patrząc gdzieś w bok. Wydawała się niepewna.

- Owszem, dlatego nie trać mojego czasu.

Po moich słowach spojrzała na mnie, unosząc brew.

- A więc spędzony ze mną czas traktujesz jako ten stracony, tak? - W jej głosie można było wyczuć pretensje.

W duchu wręcz się zaśmiałem. Boże, cierpliwości.

- Wybacz, kochanie. No tak, gdzie są moje maniery? Może napijesz się kawy, herbaty? Usiądziemy, poplotkujemy. To nic, że za niedługo mam spotkanie. - fuknąłem, nie kryjąc sarkazmu. Na moich ustach pojawił się uśmieszek pełen kpiny.

Westchnęła, podchodząc o krok.

- Nie chcę nic mówić, ale od bardzo dawna twoją wymówką jest brak czasu. Zaniedbujesz mnie.

- Nie zachowuj się jak rozpieszczona księżniczka, Jasmine.

Miałem dość jej, tego związku i udawania. Miałem ogromną ochotę wyrzucić ją z tego mieszkania i powiedzieć, by już nigdy nie wracała. Tak bardzo pragnąłem to zakończyć. Przy niej się męczyłem. Irytowała mnie każdym słowem. Gdyby to ode mnie zależało nie czekałbym już ani chwili dłużej, ale przecież musiałem.

Musiałem ją znosić dla kobiety, którą kocham, żeby zapewnić jej bezpieczeństwo.

- Jeżeli coś ci się nie podoba, to po prostu odejdź. - dodałem. Może jakimś cudem tym razem będzie miała już tego naprawdę, naprawdę dość, a mi uda się ją do siebie zniechęcić. Przez cały czas właśnie na to liczyłem.

Na zawsze #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz