Rozdział 19

553 18 1
                                    

Pamiętam, że w tamtym momencie nie liczyło się nic oprócz nas. Towarzyszyła nam beztroska, świetna zabawa i cudowne uczucie wolności. Gdy teraz wspominam takie chwile uwiera mnie tęsknota za tamtym czasem, a zwłaszcza skoro minął bezpowrotnie.

Wtedy byliśmy nastolatkami nic niewiedzącymi o życiu. Nie mieliśmy pojęcia, co nas czeka i jak wiele zła nas otacza. Że to zło kryło się w najbliższych osobach, a przynajmniej osobach, które powinny być nam najbliższe. Dopiero kiedy straciliśmy siebie nawzajem otworzyliśmy oczy. Zrozumiałam, że choć kochałam matkę nad życie ona nie czuła względem mnie tego samego. Że wszystko, co robiła nie było wyrazem jej troski, a chorej kontroli. Ale przede wszystkim zrozumiałam, że szczęście nie może trwać wiecznie. Bo przecież słońce na niebie nie świeci przez cały czas i gdy zachodzi wschodzi księżyc. Wtedy jasność odchodzi, ustępując miejsce cholernej ciemności.

Tak jest w kółko, bo chyba właśnie na tym polega życie. Człowiek na swojej drodze spotyka trudności na różnych poziomach - mniejszych i większych. Czasem jest to zwykły deszcz, a czasem coś tak potwornego jak burza z piorunami. Grunt to przetrwać i wyczekać słońca, które kiedyś wzejdzie.

Rozpromieni szare dni, a my w końcu poczujemy szczęście. Ja je czuję tylko, jak długo potrwa? Co jeszcze nas czeka i przez co jeszcze będziemy musieli przejść?

Utkwiłam spojrzenie w tacy, krążąc myślami nad dręczącymi mnie pytaniami.

- Domyślam się, co chodzi ci teraz po głowie. - zaczął. - Wczoraj powiedziałaś, że gdybym dał ci pewność byłabyś gotowa zerwać z Ethanem. I bardzo chciałbym to zrobić, Adel, ale nie mogę. Mogę cię jedynie zapewnić, że będę walczyć. Wiem, że nie będzie łatwo, ale gdy będą rzucane nam już te kłody pod nogi po prostu nie puszczajmy swoich dłoni, aniele. A zwyciężymy.

Chwycił moją dłoń i przybliżył ją do swoich ust, aby następnie złożyć na niej delikatny pocałunek. Mogłam zauważyć lekki uśmiech na jego twarzy.

- Zawsze podziwiałam twoją wolę walki, wiesz?

- Wiem i ty skarbie wczoraj również ją miałaś.

Pokiwałam głową, uśmiechając się.

- Byłam na ciebie wściekła. - powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy. - Kiedy Ethan powiedział, że pomogłeś mu się ze mną pogodzić w pierwszej kolejności poczułam się tak jakbyś ze mnie zrezygnował.

- Rozumiem, że mogłaś tak to odebrać. - mruknął. - Tylko już zawsze pamiętaj o mojej miłości do ciebie i o tym, że rezygnacja z ciebie to ostatnie co chodzi mi po głowie. Bo jesteś moim światem, który mam nadzieję już nigdy nie musieć porzucać.

- Więc już nigdy nie rób czegoś, co sprowokuje mnie do takiej myśli.

- Ale nie żałujesz poprzedniej nocy, prawda? - spytał, unosząc brew.

Uśmiechnęłam się, kręcąc głową, ale gdy do mojej głowy wróciło pewne wspomnienie kąciki moich ust opadły, tak jak i wzrok.

- Żałuję tylko tego, że cię uderzyłam. Przepraszam, Oscar.

Podniósł mój podbródek, po czym powiedział:

- Zdążyłem już o tym zapomnieć, skarbie. A poza tym dalszy ciąg nocy wszystko wynagrodził.

- Na pewno? - zapytałam, by się upewnić.

Skinął głową, łapiąc za sztućce.

- Na pewno. Nie przejmuj się tym i spróbuj naleśników.

Uśmiechnęłam się, ale za nim zrobiłam to o czym mówił, nachyliłam się i wplotłam palce w kosmyki jego brązowych włosów, przyciągając do pocałunku. Potem się odsunęłam i nie przerywając kontaktu wzrokowego sięgnęłam po malinę, którą następnie wrzuciłam do ust.

Na zawsze #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz