Rozdział 26

381 19 0
                                    

                             Oscar

Powstałe napięcie minęło, ustępując miejsca zabawie, która w miarę możliwości się rozkręciła. Przy dźwiękach muzyki rozmawialiśmy, opowiadaliśmy przeróżne historie, które czasem powodowały wybuchy śmiechów i piliśmy alkohol. Jedynie Jasmine zdecydowała się ograniczyć tego wieczoru do jednego kieliszka wina. Nie było już śladu po wątpliwościach, które czułem na początku. To spotkanie, choć w takim gronie naprawdę dobrze mi zrobiło. Byłem za to wdzięczny Adel, bo wiedziałem, że miała w tym swój udział.

Pomogła mi na moment odciąć się od wieści, która zburzyła porządek panujący aż do tego przeklętego telefonu. Spodziewałem się wszystkiego, ale nie tego, że Anthony oznajmi mi o swojej nadchodzącej śmierci, a już na pewno nie tego, że aż tak bardzo mnie to zaboli. To było niczym ostrza wbijające się w moje serce, chociaż w istocie już dawno je poranił. Mój ojciec umierał. Niedługo śmierć zabierze go ze sobą, a mi pozostanie jedynie nienawiść. I pustka.

Najgorsze jednak jest to, że ktoś będzie cierpiał dużo bardziej niż ja. Ktoś kto jest bardziej z nim związany i wcale go nie nienawidzi. Mój brat należy do osób wrażliwych, przez co Anthony nie chce przekazywać mu takiej wiadomości przez telefon. To mnie o to poprosił. To na mnie spada powinność przekazania Johnowi o chorobie ojca. Będę musiał okazać mu wsparcie, które sam dostaję od Adel.

Nawiązałem z nią kontakt wzrokowy, a chwilę później Jasmine zaproponowała:

- A może zagramy w grę?

- Na czym miałaby polegać? - zapytała Adeline.

- Na losowaniu osoby, a potem pytania, na które będziemy musieli odpowiedzieć, żeby przekonać się jak dobrze się znamy. No i przy użyciu aplikacji w telefonie. - wytłumaczyła.

- To dobry pomysł, ale co, jeśli ktoś nie będzie znać odpowiedzi? W końcu nie każdy dobrze się zna. - rzekł Ethan.

- W takim wypadku strzelamy. - Wzruszyła lekko ramionami. - Kluczem jest po prostu dobra zabawa, a przy tym lepsze poznanie siebie nawzajem. - Na jej ustach pojawił się subtelny uśmiech. - Co o tym myślisz, kochanie?

Po jej pytaniu każdy utkwił we mnie spojrzenie.

Ale ja widziałem tylko jedną parę oczu. Zielone tęczówki świdrowały mnie wzrokiem, a w nich widniała poznana przeze mnie już wcześniej iskierka. To ona jest odzwierciedleniem ognia płonącego w naszych sercach z prawdziwości miłości, która od dawna pochłonęła nas do cna. W naszym przypadku tego ognia nie stopiły żadne słowa, czyny ani lodowate spojrzenia. Jednak w momencie, w którym ją zraniłem owy ogień zaczął palić nasze serca i wraz z płynącym czasem przybliżać je do kupki popiołu. Ten proces mógł zatrzymać jedynie powrót do drogi prowadzącej ku szczęśliwemu zakończeniu naszej wspólnej historii.

Jaki jest z tego wniosek? Posyłane nam spojrzenie jest w stanie zaprzeczyć słowom wypływającym z naszych ust. I to ono udowodniło, że Adeline czuła zazdrość, gdy Barnett się do mnie zbliżyła. Tylko czy jest w tym coś dziwnego? Absolutnie nie. Można by rzec, że zazdrość jest nieodłącznym elementem miłości. Jednym z pierwszych objawów tego uczucia. To ona udowadnia, że nam zależy. Oczywiście w granicach zdrowego rozsądku.

- Odpal tę aplikację i dodaj jakieś pytania, żeby nie było nudno. - odparłem na chwilę przenosząc na nią wzrok.

Skinęła głową i po kilku minutach umieściła telefon na stoliku przed nami. W tym czasie wziąłem łyk wina, zauważając jak Ethan kładzie dłoń na kolanie Adel. Zacisnąłem usta w wąską linię, odkładając kieliszek na stół.

- Ktoś chętny by zacząć?

Usadowiłem się wygodniej na fotelu, spoglądając na Walkera.

- Może Ethan. - Brzmiało to bardziej jak stwierdzenie niżeli pytanie.

Na zawsze #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz