Siedziałam na lekcji i po prostu nie mogłam uwierzyć w to co widzę, a zawsze wydawało mi się, że mam dobry wzrok... Richard siedział pod szkołą i całował się z Sussane tuż pod oknami budynku. Dosłownie widziałam go z ławki, siedząc na Hiszpańskim. Czy on jest poważny? Czemu nie jest na lekcji?
Nauczyciel nawet nie zwracał na niego uwagi i prowadził dalej lekcje więc ja na prawdę również próbowałam się nim nie przejmować, ale nie potrafiłam, zwłaszcza kiedy jego dłoń mocno zaciskała się na jej udzie.
Próbowałam się nie gapić ale nie mogłam odwrócić od niego wzroku, pierwszy raz w życiu pragnęłam żeby to mnie dotykano. Chciałam żeby mnie dotknął tak jak dotyka brunetkę. Byłam tą sceną zahipnotyzowana, ale zupełnie nie wiedziałam dlaczego, nie lubiłam Richarda, fakt mieliśmy ostatnio jedną przygodę, ale udawaliśmy, że nic z tego nie miało miejsca . Pół życia dostawałam od niego kosza, nie mogłam teraz znowu zacząć co do niego czuć, to byłoby upokorzenie stulecia.
Carmen szturchnęła mnie w ramię i dopiero troszkę oprzytomniałam, ale było za późno, bo nauczyciel zadał mi padanie którego nawet nie słyszałam.
- Jedynka- co? Ja?
- Jak to? Nie może pan powtórzyć pytania? Na pewno znam na nie odpowiedź - powiedziałam , przecież jestem najlepsza z klasy do licha, jakim cudem dostałam jedynkę ?
- Przykro mi Panno Smith, ale gdyby była skupiona pani na lekcji to mogłaby odpowiedzieć na zadane przeze mnie pytanie - przecież byłam jego najlepszą uczennicą, zawsze mnie lubił, czemu nagle jest taki nie miły ? Poprawił swoje okulary na nosie i znowu mierzył mnie wzrokiem mordercy. Na prawdę przypominał trochę Snape'a z filmów o Harrym Potterze, o ile ten nosił by okulary.
- Dobrze pan wie że znam odpowiedź, jakie kolwiek by ono nie było!- podniosłam głos
- Wyjdź z mojej klasy. Nikt nie będzie krzyczał na moich lekcjach - co?
- Żartuje pan? - spytałam już dużo ciszej
- W tej chwili! - wariat! Debil i kutas! Moja głowa krzyczała ale na szczęście usta były zamknięte bo miałabym jeszcze większe problemy. Rodzice mnie zabiją, już dziś pewnie dowiedzą się o złej ocenie i w domu rozpęta się piekło. Wyszłam z klasy niczym burza, nie chciałam dłużej siedzieć na lekcjach więc zrobiłam chyba najgłupszą rzecz jaką mogłam teraz zrobić. Wyszłam z budynku, omijając z daleka zakochaną parę. Czemu wszystkie złe rzeczy jakie mnie spotykają są z nim powiązane ?Pierwsze wagary? I co ja niby mam robić? Co się do licha robi na wagarach?
- To nie ta twoja kumpela ? - zapytała Sussane gdy ich mijałam, ale poszłam tak szybko, że nie słyszałam odpowiedzi przyjaciela.
Wiedziałam kto może mi pomóc, ale wiedziałam też że nie będzie to pomoc bezinteresowna. Wyciągnęłam telefon i wyszukałam odpowiedni kontakt
- Cześć- powiedział William odbierając - Czym sobie zasłużyłem na ten zaszczyt?-
- Wagaruje i dostałam jedynkę - przyznałam a on się zaśmiał myśląc że żartuje
- No i? Przecież każdy kiedyś dostał jedynkę czy poszedł na wagary -
- Nie ja. Oni mnie zabiją - powiedziałam wprost a on ucichł
- ahh więc znowu potrzebujesz mojej pomocy tak? -
- A jesteś w stanie mi pomóc? -
- To nie będzie tania przysługa -
- Mów od razu czego chcesz William- powiedziałam
- Na początek mogłabyś być dla mnie milsza, przecież chcesz mojej pomocy a warczysz na mnie jak na jakiegoś psa - westchnęłam tak żeby to słyszał
- Pomożesz mi? - spytałam siadając na ławce bo doszłam akurat do parku
- Gdzie jesteś ? Przyjadę po ciebie -
- Po co?
- Jest dziesiąta , co zamierzasz robić cały dzień ? - eh miał rację, byłam aż tak przewidywalna?
- W parku przy szkole - powiedziałam i rozłączyłam się nie czekając co odpowie. Wiedziałam że zaraz powinien tu być, nasze miasto nie było wielkie. Jazda z jednego końca na drugie zajmowała może z piętnaście minut.
- Może chcesz papierosa wagarowiczko? - wzdrygnęłam się na głos za moimi plecami, nie byłam przygotowana że będzie lazł za mną od samej szkoły.
- Wracaj na lekcje Ricky - powiedziałam i nie musiałam się odwracać bo do mnie podszedł i usiadł ale nie koło mnie tylko stanął na ławkę i usiadł na jej oparciu. Nawet siedzieć musiał inaczej niż wszyscy. Czemu tak mi to przeszkadza ?
- To znaczy że nie chcesz papierosa?- spytał odpalając swojego. Irytował mnie, po co tu przylazł?
- Masz błyszczyk na ustach - powiedziałam patrząc na jego usta
- Chcesz trochę? Dobry, chyba arbuzowy - powiedział ale wytarł usta ręką. W zasadzie rękawem swojej czarnej bluzy
- Kawa na ławę, czego chcesz Richard?- spytałam i w końcu odważyłam się spojrzeć w jego oczy.
- Ostatnio często pakujesz się w kłopoty, myślałem że przy tobie nie będzie tak nudno jak z Sussane - wzruszył ramionami i już całkiem się pogubiłam, to nie była czasem jego dziewczyna?
- Czekam na kogoś - powiedziałam zgodnie z prawdą. A on lekko uniósł brwi do góry, był zaskoczony moją odpowiedzią.
- Na korepetytora? Po co? -
- A po co się z kimś umawia Rich? Po co spotykasz się z Sussane?- męczyła mnie ta rozmowa, o co właściwie mu chodzi
- I dlatego musiałaś uciec z lekcji? Nie mogliście się spotkać po nich? - spytał Rich ale jakby nie mnie, jego wzrok utkwiony był na coś za mną. A gdy się odwróciłam zobaczyłam białego mercedesa na skraju parku, a obok Williama który mi macha.
- Wracaj do Sussane- powiedziałam niezbyt miło
- Nie znasz go - powiedział gdy chciałam już wstać i iść
- Co to za argument? No nie znam. Właśnie dlatego się z nim umawiam, żeby się poznać -
-Om spotyka się z tobą bo tak karzą mu rodzice -
- Nie bądź chamem, a może po prostu lubi moje towarzystwo? Dziwi cię że ktoś mógł zwrócić na mnie uwagę ? Zabawne nie? Do zobaczenia Rich - i poszłam w stronę wozu Willa. Chociaż zdecydowanie bardziej wolałam zostać tu gdzie byłam, nie mogłam oszukać tego jak moje ciało czuło się przy przyjacielu. Bezpiecznie. I jakby to właśnie przy nim było moje miejsce, ale wiedziałam że to nie jest prawda, że to tylko przez tą chorobe mam takie myśli.
- Hej. Dziękuję - zaczęłam ale William nic nie mówiąc otworzył mi drzwi dla pasażera więc wsiadłam do środka
- Uratowałaś mnie z okropnego wykładu więc nic się nie stało. Dużo masz adoratorów co? - spytał ruszając. Wiedziałam że ma na myśli Richarda, a wcześniej widział mnie przecież z Leo.
- To przyjaciele- wyjaśniłam
- I każdy z nich ślini się na twój widok? Czy tylko ta dwójka?-
- Coś musiało ci się przewidzieć. Gdzie jedziemy ? - spytałam a on lekko się uśmiechnął
- Możemy jechać do mnie ale moi rodzice nie dadzą ci spokoju- miał rację. Wiedziałam to, bo moi zachowywali by się podobnie gdyby to Will przyszedł do mnie, a oni byliby wtedy w domu.
- Na szczęście mam swój apartament w mieście, zainteresowana? -
Jestem głupia prawda? Nie powinnam z nim nigdzie iść ale przecież nie jest nie znajomym. Był już u mnie w domu, więc czemu ja nie miałabym jechać z nim do niego ?
CZYTASZ
Jego Brat
Teen FictionNajciężej zapomnieć o kimś, kto nigdy tak na prawdę nie był nasz. I może upłynąć miesiąc, rok czy kilka lat,a Ty dalej będziesz pamiętać jego uśmiech