13.

24 1 0
                                    

Choćbym nie wiem jak się starała nie umiałam ich ignorować, nawet gdy wysyłali mi milion wiadomości dotyczących jakiejś domówki , a co dopiero w szkole gdy byli obok
- Proszę was, idźcie beze mnie, muszę się pouczyć, rodzice ciągle nalegają na korepetycje. A ten korepetytor to debil - nie chciałam im mówić jak bardzo, bo sama jakoś próbowałam ogarnąć ten temat z moimi rodzicami. Na razie bezskutecznie, ciągle twierdzili że William to wzór do naśladowania i całe szczęście że spadł nam z nieba.
Naprawdę to nie był dobry czas na imprezę, chciałam wszystko sobie poukładać, ustalić jakąś dietę, może zacząć jeść stałe posiłki o wyznaczonych porach. Chciałam po prostu lepiej zrozumieć samą siebie. A czy pójście na imprezę jakoś mi pomoże, chociaż nie powiedziane że mi też zaszkodzi prawda? Dla moich przyjaciół każdy moment na imprezę był dobry, uwielbiali się bawić tak bardzo jak Carmen lubiła się stroić.
-No błagam cię Madd, wiesz, że on tam będzie, ja tam muszę być -Lizzy miała oczywiście na myśli tego tatuażyste, chociaż po akcji w muzeum, myślałam, że całkowicie przeszło jej zauroczenie. Przecież widziałam ją z Ethanem w jednoznacznej sytuacji i to nie pierwszy raz. Spojrzałam szybko na chłopaka, ale na jego twarzy nie widziałam ani grama zazdrości, naprawdę nie przeszkadzało mu to? Kompletnie nic nie czuł do naszej przyjaciółki, a mimo wszystko uprawiali seks, to tak się da? Ludzie naprawdę tak robią? Myślałam, że takie rzeczy dzieją się tylko w książkach czy filmach, a nie w realnym świecie.
-Pójdę tylko na chwilę. Mogę być kierowcą - zaproponowałam chociaż tak na prawdę nie lubiłam jeździć, zwłaszcza nocą. To była dla mnie straszna odpowiedzialność.
- Jesteś najlepsza - krzyknęła, ale tym razem nie rzuciła się na mnie by mnie przytulić tak jak to miała w zwyczaju, a ja byłam zdziwiona ... Czy to też im powiedział ? Czy ten sekret też już zna każdy? 
- Jak sytuacja z Leo? - spytał Ethan a wszyscy teraz spojrzeli na mnie. Spotkałam się z Leo wczoraj późnym wieczorem i delikatnie mu powiedziałam, że nie widzę potrzeby by dalej ciągnąć ten związek/ Myślałam, że jakoś to zniósł, że jakoś  to przyjął, a dziś tak po prostu nie przyszedł do szkoły. On, największy kujon świata.
- Widziałam się z nim wczoraj. Myślałam, że byliśmy zgodni - powiedziałam zgodnie z prawdą- Jak randka z Sussane ? - spytałam Richarda chcąc zejść z mojego tematu i na szczęście się udało.
- O mój boże ! Miałeś randkę i nic nie mówisz ?!- zapiszczała Carmen a Lizzy przysunęła się jeszcze bliżej by słyszeć wszystko co powie Ricky. Mierzył mnie wzrokiem a potem powiedział coś do dziewczyn. Nie wiedziałam co bo byłam po przeciwnej stronie stolika, a on prawie szeptał, ale po ich minach widziałam, że było to coś makabrycznego . Tak jak myślałam już przez resztę dnia cała uwaga spadła na naszego kolegę, wszyscy próbowali od niego wyciągnąć jakieś informacje dotyczące randki, a on próbował jakoś to przetrwać. Wiedziałam że był zły za to, że im to powiedziałam, ale ja też byłam zła gdy wyjawił mój sekret, więc w sumie byliśmy teraz na zero i nikt do nikogo nie mógł mieć pretensji. Po szkole jak najszybciej udałam się do mojego samochodu by dostać się do domu bo miałam dziś kolejną lekcję z moim przeuroczym korepetytorem i błagam wyczujcie ten sarkazm, bo on ma tyle wspólnego z czymś uroczym, co wymiociny mojego kota z tęczą.
Will stał już pod drzwiami, ale na moje nieszczęście nie stał sam bo razem z nim na podjeździe znajdował się też Leo. A jestem raczej na milion procent pewna że nie umawiałam się z tym drugim
- Twoi rodzice mówili że będziesz sama - powiedział Will jak tylko wyszłam z samochodu, nie powiedział nawet głupiego cześć.
- Leo? Nie byliśmy umówieni, prawda? -
- Kocham cię - o kurwa. To była jakaś nowość, bo nikt nigdy nie powiedział do mnie tych słów. Przysięgam nawet moi rodzice. I dopiero teraz zauważyłam jedną ważną rzecz. Był kompletnie pijany i przyjechał autem? Jezu
- Niezły ten twój chłopak - zaśmiał się Will
- Pomóż mi go położyć w gościnnym - poprosiłam a on spojrzał na mnie zdziwiony, a po chwili lekko przekrzywił głowę na coś za mną a gdy się odwróciłam zauważyłam brak Leo. To znaczy on tam dalej był tyle że piętro niżej w krzakach mojej matki. Zabije mnie
- Proszę cię , będę miała u ciebie dług- wiedziałam że na to pójdzie, tylko czekał na takie słowa bo w jednej sekundzie pomógł mi podnieść chłopaka i zaniósł go do pokoju gościnnego, w którym właśnie często spali moi przyjaciele.
- Kiedyś ci o tym przypomnę - powiedział zsapany Will gdy usiedliśmy już przy moich książkach
- Dziękuję. Leo nigdy się tak nie zachowywał . Nigdy wcześniej nie widziałam go nawet pijanego -
- Nie radzi sobie biedak z uczuciami, ale w pełni go rozumiem. Mieć taką kobietę obok -
- Nie bajeruj już i tak poznałam twoje prawdziwe oblicze i bliżej ci do żaby niż księcia - ha! Ale mu dowaliłam
- Nie musisz mnie lubić, a i tak będziesz za kilka lat moją żoną.-
- Tak tak. Pomarzyć sobie warto. Czego tym razem chcesz się ode mnie nauczyć ? - spytałam a on cicho zaśmiał się na mój żart, ale nie powiedział już nic więcej. Ani jednego słowa i chwała mu za to. Na szczęście po godzinie po prostu poszedł a ja zadzwoniłam do każdego mojego przyjaciela z osobna, że muszą do mnie przyjść. Mieliśmy iść dziś na imprezę, ale jak niby miałam wyjść z domu i zostawić w nim pijanego Leo. Pierwsze przyszły dziewczyny i gdy zobaczyły Leo zaczęły latać przynosić mu miski, wodę i tabletki, jestem okropna, że nawet ja nie wpadłam na taki pomysł. A później przyszli bracia którzy widząc Leo i jego stan zaczęli się śmiać. Bardziej Ethan zaczął się śmiać a Ricky starał się zahamować uśmiech, ale i tak widziałam jak drgają mu kąciki ust.
- To nie jest śmieszne, to jest Leo . On nie pije - przypomniałam
- Mieliśmy zakład o to, że pewnie chleje - powiedział Richard
- I kto wygrał?- spytałam
- Oboje-
- Co? - nie rozumiała Carmen
- Oboje obstawialiśmy, że pije jak nie przyszedł dziś do szkoły. Ja mówiłem że będzie siedział grzecznie w domu, a Richard obstawiał że znajdzie się u naszej Maddie - znowu zaśmiał się Ethan
- Więc w sumie wygrał Ricky - wtrąciła się Carmen. A Ethan podał bratu jakiś banknot. Świetnie że chociaż oni się dobrze bawią

- Co z nim robimy ? - spytała Carmen - nie może zostać sam-
- Ja chętnie zostanę. I tak nie mam ochoty nigdzie iść - powiedziałam zgodnie z prawdą
- Przeniesiemy imprezę tu. Twoich starszych i tak nie ma do niedzieli - powiedział Ethan.- a nawet jak się nie zgadzasz to trochę za późno, bo już dałem cynk ludziom dobre pół godziny temu. Za godzinę będzie tu tłum, więc chodźmy pochować cenne rzeczy twoich starszych i zamknijmy wejście na górę -
I taki właśnie był Ethan

Jego BratOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz