19.

29 2 0
                                    

Czy ten dzień mógł się skończyć inaczej? Najpierw jedynka, późnej wagary i ta okropna impreza w domu mojego niby chłopaka, a na sam koniec zatłoczony bar w ledwo zasłaniającej tyłek sukience. Sukienka może i pasowała na eleganckie przyjęcie rodziców Willa, ale za nic nie pasowała do baru pełnego pijanych ludzi. Wyszłam z samochodu i starając się nie myśleć że wszyscy w koło na mnie patrzą, weszłam do pomieszczenia. Nie ciężko było ich znaleźć bo zajmowali na szczęście tę samą lożę co zawsze. Siedzieli w jakiś dziwnych nastrojach, mimo muzyki nikt nie tańczył, ani nie śpiewał. A przeważnie usta im się nie zamykały.
- Ruszcie się, odwiozę was - powiedziałam stając przed nimi i wtedy dopiero mnie zauważyli. A reakcja ich była dziwna.Ethan po prostu wstał i zaczął kręcić się dookoła mnie bacznie obserwując. Leo otworzył usta ze zdziwienia a dziewczyny podbiegły i zaczęły z bliska dotykać mi włosów i sukienki
- Kurwa - powiedziała Lizzy- kim jesteś i co zrobiłaś z naszą Maddie ?-
- Dziewczyno wyglądasz szałowo, skądś ty się urwała? - Carmen też zadawała mnóstwo pytań a ja po prostu chciałam odwieźć ich do domu
- Proszę was, miałam okropny dzień. Chodźcie - powiedziałam
- Kocham cię - i chuj tyle było z dobrego zakończenia tego dnia. Leo znowu się napił? Popatrzyłam na niego ale już leżał na sofie z zamkniętymi oczami. Czyli pijany.
- Ethan wrzućcie go proszę do mojego auta. Chciałabym jakimś cudem wstać rano do szkoły - na szczęście zrobili to o co proszę i po chwili wszyscy siedzieli już na swoich miejscach. Oczywiście Lizzy na kolanach Ethana bo inaczej w życiu by się nie pomieścili .
- Byłaś na jakiejś randce czy coś ? - spytała Carmen od razu gdy ruszyliśmy
- Czy coś - odpowiedziałam tylko i na szczęście nikt już o nic więcej nie pytał. Chłopcy wnieśli Leo do jego domu i chociaż jeden był już z głowy. Później odwiozłam Carmen która groziła że jutro chce znać wszystkie szczegóły gdzie byłam i z kim, więc muszę pamiętać by w szkole jej unikać. I w końcu była kolej na Lizzy a wraz z nią wyszedl też Ethan. I poszli do niej do domu. I zrobiło się niezręcznie bo w samochodzie został już tylko Richard.
- Ciebie podwieźć do domu?- spytałam patrząc na niego przez wsteczne lusterko,ale on cały czas bacznie mnie obserwował - Richard zadałam ci pytanie-
- Gdzie byłaś? - spytał, ale tym razem to ja go ziignorowałam i ruszyłam pod jego dom- Gdzie byłaś ? - powtórzył po chwili a ja aż podskoczyłam i na szczęście akurat zaparkowałam na jego podjeździe.
- Idź już, na prawdę mam dość tego dnia- byłam zmęczona, chciałam się tylko położyć
- Gdzie kurwa byłaś ?!- krzyknął tak bardzo że przez chwilę myślałam że się rozpłacze, jeszcze tego mi dziś brakowało. Z
Co z nimi wszystkimi jest dzisiaj nie tak?
- Po co pytasz skoro wiesz ? -
- Byłaś z nim?-
- Tak Ricky. Mówiłam ci, że się z nim umawiam. Na prawdę tak trudno jest ci w to uwierzyć? - spytałam
- Po co się z nim umawiasz skoro kochasz mnie?- walnięty cymbał
- Upadłeś na głowę czy coś? Wychodź już bo chce jechać -
- Mam twoje ubrania, z muzeum.- skąd niby miał moje ubrania? No fakt zostawiłam je w przebieralni muzeum gdy pożyczyłam czyste ubranie z jakiejś anonimowej szafki ale co ono robi u niego?
- Byliśmy tam ostatnio z Ethanem żeby odkupić alkohol który wypili, tak by nikt się nie zorientował że tam byliśmy. Chodź to od razu ci je oddam - co jeszcze dziś mnie czeka, czy nie dane było mi się położyć we własnym łóżku. Wyszłam z samochodu i stanęłam obok chłopaka, który zaczął szukać klucza w kieszeniach jeansów. Nawet w tych dwunasto centymetrowych butach nadal byłam od niego dużo niższa, taki urok krasnala, chociaż nie należałam też do bardzo niskich dziewczyn. Lizzy sięgała mi prawie do szyji , przy niej to byłam wysoka.
Chłopak wpuścił mnie pierwszą do środka niczym prawdziwy gentleman, ale wiedziałam czemu to zrobił bo czułam na sobie jego wzrok.
- Ta sukienka .. - nie skończył tylko dotknął dłonią łańcuszka na moich plecach, a ja zadrżałam, wiedziałam że to głupi pomysł by tu wchodzić.
- Nie podoba ci się ?-
- Podoba zbyt bardzo - powiedział, a ja wstrzymałam oddech, bo jego ręka dalej znajdowała się na moim plecach. To był całkiem inny dotyk, od tego który czułam gdy dotykał mnie William. Teraz nie chciałam uciekać, chciałam zostać choć mój umysł krzyczał że zwariowałam
- Czy on .. - Richard zawahał się z pytaniem ale po chwili dokończył - Czy on cię dotyka? - wiedziałam z chodzi mu o moją chorobę, ale pytanie samo w sobie brzmiało źle
- Madd- wyszeptał mi do ucha, a ja znowu zadrżałam - Czy jego dotyk jest tak przyjemny jak mój?- znał odpowiedź na to pytanie, czasem zdawało mi się że znał odpowiedź na każde pytanie które dotyczyło mnie, nie miałam przed nim żadnych tajemnic, nic się przed nim nie ukryło.
- Muszę wracać - powiedziałam i chciałam przejść ale on w sekundę znalazł się znowu przede mną, tarasując mi przejście- Rich na prawdę chce iść - powiedziałam .
- Nie kłam, twoje usta mówią, że chcesz iść a ciało wręcz błaga żebym cię dotknął - wyszeptał i przejechał ręką po moim ramieniu, zadrżałam
- Może dotykać Sussane - powiedziałam starając się brzmieć rozsądnie i przekonywująco a on się zaśmiał
- Nie myślałaś o Sussane gdy robiłem ci minetę kotku - jego ręka znowu zaczęła wślizgiwać się pod materiał mojej sukienki, a ja wiedziałam że jeśli tego nie przerwę stanie się to samo co ostatnio.
Więc ostatnią silną wolą jaka mi pozostała zrobiłam krok w bok i uwolniłam się od jego dotyku.
- Na szczęście teraz mam kogoś kogo dotyk też sprawia że mam dreszcze. Powodzenia z dziewczyną - i wyszłam

Jego BratOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz