W całym swoim życiu nigdy nie byłam na prawdziwym biwaku. Nie lubiłam lasów, pająków, czy nawet ognisk. Więc unikałam takich miejsc ile się tylko dało, ale tym razem właśnie nie dało się wcale. Spakowałam do małej torby sportowej wszystkie potrzebne mi rzeczy, a uwierzcie mi wydawało mi się że potrzebuje tam wszystkiego. Zaczynając od pasty do zębów, kończąc na kremie na komary i inne latając owady. Nie byłam do końca pewna czy w miejscu do którego jedziemy będzie jakiś staw czy jezioro, więc do podmycia kupiłam pięciolitrowy baniak wody, tak na wszelki wypadek.
Sytuacja z moimi rodzicami uspokoiła się do tego stopnia że nawet nie spytali gdzie jadę gdy im powiedziałam że nie będzie mnie cały weekend. A mi to bardzo odpowiadało. Lubiłam gdy mi ufali i cieszyłam się że udało mi się znowu odzyskać ich zaufanie, chociaż wiedziałam że tak naprawdę jest to zasługa Williama.
Może i w tej chwili okazałam się największą kujonką na świecie ale w mojej torbie nie zabrakło też kilku książek. No co ? A gdyby cały czas padało i wszyscy będziemy zmuszeni cały czas siedzieć w namiocie? Trzeba się jakoś poratować przecież. Nie uważałam się za jakąś diwe czy księżniczkę, która musi mieć wygodę i czystą pościel, ale lubiłam spać we własnym łóżku.Lizzy zaś była różowym ( włosy) tornadem pozytywnych emocji jak tylko dowiedziała się o tym pomyśle. Dosłownie skakała niczym małe dziecko, że będzie mogła spać pod gołym niebem i piec pianki przy ognisku. Powiedziała też że przyniesie swoją gitarę i zagra nam kilka ogniskowych przebojów. To były jej klimaty. Chociaż akurat ona potrafiła odnaleźć się w każdej sytuacji i dobrze przy tym się bawić. Ethan wziął ją kiedyś na ryby. Każda znana mi dziewczyna by marudziła i nie mogła wysiedzieć z nudów, ale nie Lizz. Była tak zafascynowana łowieniem że nie odzywała się kilka godzin byle tylko coś złowić. I złowiła nie byle jakiego suma, sporych rozmiarów. Jej upór był pełen podziwu i nie jednego mogła go uczyć. Ze mną było odwrotnie jak wiedziałam że czegoś nie lubię nie mogłam się zmusić żeby wykrzesać z siebie chociaż odrobinę dobrego humoru. Nie i koniec. I tym razem było tak samo. Jak tylko Richard po mnie zajechał, wyszłam naburmuszona z domu i weszłam do wozu w którym już siedziała Carmen i Sussane. Więc usiadłam obok przyjaciółki z tyłu
- Widzę że obie cieszymy się podobnie, ale zobacz mogłam w końcu nałożyć te oldschoolowe kozaczki- powiedziała Carmen pokazując mi swoje brązowe botki za kolano.
- ładne - powiedziałam tylko i zapięłam pas - cześć Sussane - dodałam bo zauważyłam że w sumie to się nie przywitałam.
- hej , tak się cieszę że mnie zaprosiliście. Nigdy nie byłam na biwaku - powiedziała a ja wcale przecież nie zamierzałam z nią gadać i na szczęście Carmen jej coś tam odpowiedziała, a ja mogłam się wyłączyć. Kątem oka obserwowałam Richarda i to jak dobrze wygląda, pomimo tego że widywałam go każdego dnia w szkole. Czy ja znowu zaczynam coś do niego czuć? Halo! Przecież on siedzi tu ze swoją dziewczyną czy tam partnerką? Jak zwał tak zwał
- Myślicie że tam będą niedźwiedzie ?-
- raczej dziki- powiedziałam tylko słysząc akurat to jedno pytanie.
- Ale czytałam ulotkę że w tych lasach są niedźwiedzie - powiedziała Carmen
- Są ale boją się ludzi więc nie podejdą słysząc hałas - wyjaśnił Richard i wjechaliśmy akurat na teren lasu. Nie jechaliśmy długo więc byłam zdziwiona, ale i tak nie znałam tego miejsca.
-Tu są niedźwiedzie?! Czy wyście powariowali? Chce wracać w tej chwili!- Carmen wyglądała mega uroczo w swoim białym dresie i w wielkich okularach przeciwsłonecznych, ale ani trochę nie wyglądała jakby przyjechała na biwak.
- Jestem groźniejszy od niedźwiedzia skarbie - powiedział wesoło Rick i wyszedł z wozu, a Sussane pognała za nim
- Nie przeszkadza ci ta wywłoka?- spytała Car gdy tylko zostałyśmy w wozie sam na sam
- nie wiem o czym mówisz -
- Przestań, ślinisz się do Ricka od drugiej klasy podstawówki, przestań wreszcie to wypierać - zaśmiała się lekko
- Już mi dawno przeszło! - kłamałam bo co innego niby miałam zrobić, skoro sama nie byłam do końca pewna tego co czułam do chłopaka i czy czułam coś w ogóle- rany czy na prawdę to było widać aż tak? Czemu mi nie powiedzieliście? -
- Kotku, wszędzie rysowałaś serduszka z jego imieniem, napisałaś dla niego wiersz w trzeciej klasie i podrzuciłaś mu do szafki, to było mega urocze i, o ile dobrze pamiętam była nawet piosenka na jego cześć - mój boże to na prawdę wszystko miało miejsce, tylko mój dziesięcioletni mózg myślał że robi to wszystko w tajemnicy, a teraz się okazuje, że wiedzieli wszyscy. Nic dziwnego że Richard ma do tej pory ze mnie łacha. Mój Boże jaki wstyd !
- Kurwa - wyszeptałam
- Nie martw się na szczęście z wiekiem się uspokoiłaś. Po za tym wydaje mi się że Richard też jakoś inaczej na ciebie patrzy ostatnio - powiedziała chcąc dodać mi otuchy
- Wydaje ci się, teraz ma te swoją Sussane,a mnie przestała interesować jego płytka osoba- powiedziałam i nie chcąc dłużej kontynuować tego tematu wyszłam z auta. I To nie tak że nie chciałam powiedzieć dziewczynie prawdy, że było coś między mną a nim, bo po prostu nie było. Sama się w tym wszystkim gubiłam więc jak niby miałam opowiedzieć o tym przyjaciółce. Nie wiedziałam też co czuję do chłopaka bo w jednej chwili był naprawdę miły i kochany, a w drugiej wbijał mi nóż w serce jak nikt inny. Na polanie byli już na szczęście wszyscy, więc od razu nie czekając aż zajdzie słońce wzięliśmy się za rozbijanie naszych namiotów. Nie byłoby to aż takie trudne gdybym chociaż raz w życiu to robiła, ale patrząc na to jak robią to chłopcy, mi też udało się rozłożyć nasz namiot. Oczywiście mi się udało, bo Carmen w tym czasie miała nieskończenie wiele rzeczy do roboty. Czułam na sobie spojrzenie Leo, ale nie chciałam teraz na niego patrzeć ani się z nim witać, wciąż miałam nadzieję że ta jego ,, miłość,, mu przyjedzie, a z dnia na dzień było tylko gorzej .
CZYTASZ
Jego Brat
Teen FictionNajciężej zapomnieć o kimś, kto nigdy tak na prawdę nie był nasz. I może upłynąć miesiąc, rok czy kilka lat,a Ty dalej będziesz pamiętać jego uśmiech