Rozdział 5

181 9 7
                                    

LO'AK

Byłem z Tsireyą na wieczornym spacerze po plaży.

Oh Eywo jak ja kocham tę dziewczynę. Jest taka piękna, urocza i kochana. Ma ogromne serce i za to ją najbardziej kocham a ona o tym nawet nie wie.

Chodziliśmy tak już pół godziny po plaży, aż nagle Tsireya klepnęła mnie w ramię.
- Patrz- wskazała palcem na skałę, gdzie siedziało dwóch Na'vi wtulających się w siebie.
Przymrużyłem oczy, żeby lepiej widzieć a gdy już dojrzałem kto tam siedział, otworzyłem je szerzej.
- Czy to nie przypadkiem Aonung? - zapytałem tym razem spoglądając na dziewczynę obok.
- Tak, a co najlepsze to to, że siedzi z nim tam razem Ivä- odpowiedziała mi dziewczyna z lekkim szokiem ale i zarazem szczęściem na twarzy.
- A oni się przypadkiem nie lubią?- zapytałem z odwzajemniając uśmiech Tsireyi.
- Najwidoczniej nie- odpowiedziała mi dziewczyna z jeszcze większym uśmiechem.
- Chodź- powiedziała i chwyciła moją dłoń ciągnąc mnie w stronę małej zatoczki.
- Nie chcesz się dowiedzieć co pomiędzy nimi jest? - zapytałem trochę zmieszany, ponieważ dziewczyna była bardzo ciekawska i zdziwiło mnie trochę jej zachowanie.
- Ivä powie mi wszystko w swoim czasu a nie chce im rujnować momentu- powiedziała siadając na piasku.
-Mhm- przytaknąłem i usiadłem obok niej.

Siedzieliśmy tak przez chwilę w ciszy. Zacząłem przypatrywać się miejscu, w którym się znajdowaliśmy. Woda w zatoczce była koloru jasnego turkusowego i połyskiwała trochę na pomarańczowo poprzez zbliżające się zaćmienie. Wokół zatoczki wyrastały duże, zielone krzewy z pięknymi pomarańczowymi i jasnoróżowymi kwiatami.
Gdy już domyślnie się rozejrzałem wokoło, wpadłem na pewien pomysł. Szybko wstałem i zacząłem zrywać te przepiękne kwiaty, oraz jakieś gałązki i liście.
Dziewczyna przyglądała mi się w zakłopotaniu ale nic nie powiedziała, tylko dalej patrzyła co robię.

Tuk uczyła mnie kiedyś jak robić wianki czy coś jak jeszcze mieszkaliśmy w lesie. Stwierdziłem, że użyję nabytą umiejętność by sprawić przyjemność tak pięknej dziewczynie.

Gdy już zebrałem wszystkie potrzebne rzeczy, znowu przysiadłem się u boku dziewczyny i zacząłem przeplatać ze sobą znalezione materiały.
Tsireya przypatrywała się moim zwinnym ruchom palców, które przeplatały ze sobą kwiatki, lisice i gałązki. Można by rzec, że była zahipnotyzowana.

Robienie wianka zajęło mi około 15 minut. Przez ten cały czas nie odzywaliśmy się do siebie z Tsireyą. Ja byłem skupiony na przeplataniu a ona była skupiona na wpatrywaniu się w moje dłonie.

- Gotowe- odparłem gdy w końcu skończyłem wianek. Tsireya patrzyła na niego z zachwyceniem.
- Nachyl głowę- powiedziałem do dziewczyny a ta bez zastanowienia to zrobiła.
Gdy zakładałem jej wianek na głowę,czułem się jakbym zakładał go jakiejś księżniczce.

Może dlatego, że dla mnie ta dziewczyna jest księżniczką.
Jest taka piękna i troskliwa.
Naprawę kocham tą dziewczynę nad życie.

Gdy założyłem już Tsireyi wianek, ta uśmiechnęła się od ucha do ucha.

OH EWYO JAKI PIĘKNY UŚMIECH ONA MA.

Spojrzała na mnie a potem na swoje odbicie w wodzie. Uśmiechnęła się jeszcze bardziej i powiedziała cichym u słodkim głosem:
- Dziękuję...
- To drobiazg- powiedziałem- tobie najbardziej się on należy.
- Jest piękny- powiedziała z uśmiechem patrząc mi się prosto w oczy.
- Tak jak ty- odpowiedziałem wgapiając się w głębie jej niebieskich jak ocean oczu.

Ta nic nie odpowiedziała, tylko cicho się zaśmiała i uśmiechnęła.

Siedzieliśmy tak jeszcze kilka minut. Ona wpatrzona w swoje odbicie w wodzie, a ja w nią.

-Wiesz co?- przerwała nagle ciszę i oderwała swój wzrok z wody by spojrzeć na mnie.
-Hmm
- Ja też mam coś dla ciebie- powiedziała i ściągnęła piękna bransoletkę z jej przedramienia.
Bransoletka była brązowa, z małymi kamyczkami, które połyskiwały na turkusowy kolor.

Dziewczyna podeszła mnie od tyłu. Chwyciła wszystkie moje warkoczyki oprócz dwóch po prawej stronie z przodu. Przełożyła moje warkoczyki poprzez bransoletkę i zacisnęła ją wokół nich.
- Teraz nie będą ci przeszkadzać jak będziesz pływał a tym bardziej jak jeździł na ilu- powiedziała kładąc swoje dłonie na moich ramionach.
- Dziękuję- powiedziałem i spoglądałem na nią z dołu.
- To drobiazg- odpowiedziała i również się na mnie spojrzała.
- Powinniśmy już iść, już prawie zaćmienie.- powiedziała Tsireya.
- Chodźmy- odpowiedziałem i chwyciłem ją za rękę prowadząc w stronę jej rodzinnego Mauri.

Staliśmy już przed jej Mauri. Przytuliliśmy się już ostatni raz. Gdy się od siebie oderwaliśmy powiedziałem:
- Dziękuję jeszcze raz za bransoletkę.
- To ja dziękuję za wianek- powiedziała i stało się coś niezwykłego.
Dziewczyna stanęła na palcach i pocałowała mnie w policzek.

POCAŁOWAŁA MNIE W POLICZEK!

Jej usta były tak miękkie i przyjemnie. Naszła mnie ochota by pocałować ją w usta ale nie mogłem i to było najgorsze.

Czułem, że rumienie się jak głupi a dziewczyna chyba też to zauważyła bo szeroko się uśmiechnęła i również się zarumieniła.
- Dobranoc Lo'ak- powiedziała i udała się w stronę swojego domu.
- Dobranoc!- odkrzyknąłem i ostatni raz spojrzałem w jej piękne oczy.

Udałem się w stronę swojego Mauri dalej czując jej cholernie zajebiste i miękkie usta na swoim policzku. Zacząłem uśmiechać jak debil ale nie obchodziło mnie to.

TSIREYA

Weszłam do swojego Mauri. Na moje szczęście wszyscy już spali.
Położyłam się na moim posłaniu ale nie umiałam zasnąć.
Udałam się przed Mauri na mały mostek i zanurzyłam swoje stopy w wodzie i rozpoczęłam rozmyślanie nad wszystkim.
Strasznie kocham Lo'aka. Chciałabym wiązać z nim przyszłość ale boje się o reakcje rodziców. Ich córka związała się z leśnym Na'vi.
Strasznie się tym wszystkim zamartwiałam.
Rozmyślałam tak jeszcze może z kilka minut lub kilkadziesiąt. Sama nie wiem ile. W końcu dopadło mnie ogromne zmęczęnie. Weszłam z powrotem do Mauri i rzuciłam się na swoje posłanie i niemalże od razu zasnęłam.

LO'AK

Byłem już prawie pod moim domem, gdy nagle zobaczyłem siedząc postać pod wejściem do Mauri. Podszedłem bliżej i zobaczyłem, że to był Neteyam. Usiadłem obok niego i zobaczyłem jego smutek na twarzy.
- Co się stało?- spytałem patrząc na niego a ten mi nic nie odpowiedział a nawet się na mnie nie spojrzał.
- Stary mów, nie mogę patrzeć na ciebie jak siedzisz taki smutny- znowu do niego przemówiłem i tym razem na mnie spojrzał.
- Ivä i Aonung siedzieli razem na plaży przytulając się. Ten chuj dał jej jakiś naszyjnik. - powiedział a ja objąłem go ramieniem i przytuliłem go do siebie.
- Będzie dobrze, nie martw się. Może nie jest to coś poważnego tylko się przytulali jako przyjaciele- próbowałem go pocieszyć tymi słowami ale sam widziałem w jaki sposób się przytulali.
- Wiesz co? Zmęczony jestem, chodźmy spać- Neteyam oderwał się odemnie i wszedł do środka domu a ja tuż za nim.
Oboje położyliśmy się na naszym posłaniu a ja przyglądałem się Neteyamowi. Usłyszałem jego ciche chrapanie i wiedziałem, że już zasnął. Po chwili ja zrobiłem to samo, a ostatnią rzeczą przed oczami była uśmiechająca się Tsireya ze zrobionym przeze mnie wiankiem na głowie.

--------------
Ten rozdział jest poświęcony Lo'akowi i Tsireyi żebyście mogli zobaczyć jak rozwija się relacja pomiędzy nimi.
Mam nadzieję, że się wam podoba.

Ogłoszenie:

Z okazji tego, że zaczyna się rok szkolny, nie wiem kiedy dokładnie będą się pojawiać rozdziały. Wydaje mi się, że będą tak samo jak wczesniej czyli w niedzielę lub ewentualnie w poniedziałek. Jeżeli się spóźnię z rozdziałem to naprawdę przepraszam ale tak jak już mówiłam staram się, żeby moje opowiadanie było idealne i poświęcam na to dużo czasu. Od nowego roku szkolnego będę też chodzić na korepetycje z matematyki więc to też może być przyczyną spóźnienia się rozdziału a także będę musiała przyłożyć się bardziej do nauki więc musicie mnie zrozumieć.

To tyle, miłego dnia lub nocy i do zobaczenia w następnym rozdziale muaaa🤍

Odmienione ŻycieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz