Rozdział 8

121 9 39
                                    

NETEYAM

Lo'ak zaciągnął mnie do naszej rodzinnej chatki. Dzięki Eywo naszych rodziców nie było w domu.
Usiadłem na swoim hamaku i oparłem łokcie o uda a moje opuszki palców stykały się ze sobą.
Głowę miałem spuszczoną, przez co warkoczyki spadały mi na twarz.
Czułem się okropnie po tym co zrobiłem.
- STARY CO TY ODWALASZ?!- krzyknął na mnie brat i wymachnął rękami w górę.
- TO SYN WODZA DEBILU JAK MOGŁEŚ GO UDERZYĆ!- dalej krzyczał.
- PONIOSŁO MNIE OKEJ?!- teraz ja na niego krzyknąłem.
- WIESZ JAKBYŚ MIAŁ PRZEJEBANE GDYBY OJCIEC SIĘ O TYM DOWIEDZIAŁ?!
- Dowiedział się o czym?- usłyszeliśmy głos z wejścia do Mauri.
O cholera. Mam przejebane.
- Lo'ak, wyjdź proszę.- zwrócił się stanowczo nasz ojciec do mojego brata.
- Tak jest- szybko odpowiedział mój brat i w mgnieniu oka już go nie było w Mauri.
Ojciec podszedł do mojego hamaka i przysiadł się do mnie.
-Co się stało? - zapytał się mnie spokojnie mężczyzna siedzący obok.
- Ehhh... kłóciłem się z Aonungiem i potem... go uderzyłem..
- Czemu się z nim kłóciłeś?
-.....
- Chodzi o tą dziewczynę?- gdy wypowiadał to pytanie podniósł jedną brew do góry a na jego twarzy wymalował się leciutki uśmiech.
-Taaa...- odpowiedziałem krótko i spuściłem głowę by zacząć wpatrywać się w podłogę.
- Słuchaj synu, nie możesz tak robić. To jej wybór z kim się zwiąże i nikt inny nie ma na to wpływu. Uszanuj jej decyzję jeżeli wybrała Aonunga. Mówię Ci, znajdziesz jeszcze kogoś kto jest stworzony dla ciebie.
- Dzięki tato- przytuliłem się z nim.
- Muszę iść przeprosić Aonunga i chyba też Ivę- oznajmiłem mu i gdy już miałem wstać, ten się odezwał:
- Zostań, jutro ich przeprosisz. Zaćmienie za niedługo nadejdzie, a oni potrzebują czasu by ochłonąć.
-Dobrze- znowu usiadłem na swoim hamaku.
- Ja muszę jeszcze na chwilę wyjść pomóc w czymś Tonowariemu, wrócę za około pół godziny. Pa synu!
- Pa tato!
I wyszedł. Zostałem sam. Mama pewnie gdzieś jest z Ronal a Lo'ak poszedł do Tsireyi. Chociaż jemu się układa.
Położyłem się na swoim posłaniu i zacząłem rozmyślać. Czy posłuchać ojca i nie narzucać się tak?
Stwierdziłem, że ojciec ma rację. Nie mogę jej zmusić by wybrała mnie. Muszę się z tym pogodzić i tyle.

Moje rozmyślanie przerwały dwie osoby wchodzące do chaty. Nie była to moja mama z Ronal, ojciec z Tonowarim, Lo'ak z Tsireyą lub moi rodzice razem.
To była Kiri i Tuk.

Dziewczyny miały duże kosze. Nie wiedziałem co w nich jest i bardzo mnie to ciekawiło.

Usiadłem na hamaku a one mnie zauważyły. Uśmiech zmalał najmłodszej a Kiri przyglądała się mi z ciekawością.

Podszedłem powoli do dziewczynki i uklęknąłem przed nią.
Westchnąłem i zacząłem mówić spokojnym głosem:
- Tuk... strasznie cię przepraszam za sytuację na plaży. Poniosły mnie emocje po prostu i nie wiedziałem co dokładnie robię...- poczułem zbierające się łzy w moich oczach- Naprawdę cię bardzo przepraszam, że musiałaś to wszystko widzieć...
- Rozumiem cię... wybaczam ci.- gdy wypowiedziała te słowa uśmiechnęła się do mnie a ja do niej. Rozłożyłem ramiona by mała mogła się we mnie wtulić.
Przytulaliśmy się tak z kilkadziesiąt sekund do czasu aż Tuk się odemnie oderwała.
- Co przyniosłyście w tych koszach?- zapytałem dalej będąc ciekawy co może się znajdować w tak dużych koszach.
- Ivä miała do nas przyjść na plażę by zrobić naszyjniki jak skończy rozmawiać z Aonungiem ale nie przyszła, więc uzbierałyśmy duuuużo muszelek, różnych kamieni i nitek do robienia ozdób, a także zrobiłyśmy kolorowe koraliki. - odpowiedziała mi Kiri uśmiechając się i patrząc raz na siostrę a raz na mnie.
- I postanowiłyśmy, że jutro zbierzemy wszystkich w tej większej zatoczce na plaży i razem porobimy różne ozdoby, naszyjniki i bransoletki!- krzyknęła moja młodszą siostrą, która była bardzo szczęśliwa z tego pomysłu a uśmiech miała większy niż kiedykolwiek.
- Haha, no dobrze ale chyba musimy iść już spać żebyśmy wypoczęci na jutro co?
- Tak, chodźmy już spać, zmęczona jestem- dziewczynka mi odpowiedziała i ziewnęła.

Odmienione ŻycieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz