Rozdział 11

99 9 12
                                    

Jeden.

Dwa.

Trzy.

Strzał...

Otworzyłam oczy.

Spanikowałam.

Zdałam sobie sprawę, że to był tylko sen.
Głupi, koszmarny sen.

Chłopak, o którego ramię spałam, przebudził się nie mając pojęcia co się dzieje.
Moja ciało całe się trzęsło a on mocno mnie do siebie przytulił i za nic w świecie nie puszczał.

Po kilku minutach udało mi się uspokoić.
Mój oddech unormował się a ciało przestało się trząść.
- Co się stało kochanie?- usłyszałam jak chłopak zadaje mi pytanie i czułam jego dłoń jeżdżącą po moich plecach.
- Nic...po prostu...miałam koszmar...- odpowiedziałam mu cicho, a ten jeszcze bardziej mnie przytulił do swojego ciała.
Owinęłam swoje ramiona wokół jego szyi i usiadłam mu na kolanach.
Teraz za to jego ramiona były zwinięte wokół mojej tali.
Wtuliłam się w chłopaka jeszcze bardziej, a ten schował głowę w zagłębienie mojej szyi.

🐚🐚🐚

Od mojego wybudzenia się z koszmaru, minęło około pół godziny.
Teraz robiłam Nungowi nowe warkoczyki.
Tym razem na jego warkoczykach po całej długości widniały różnego koloru koraliki, a gdzie nie gdzie malutkie muszelki.
Zaplotłam tylko górną część włosów chłopaka, a dół zostawiłam nienaruszony.
Górne warkoczyki związałam w luźnego koka trochę niżej niż nasada głowy.

Po skończonym zaplataniu włosów chłopaka, zabrałam się za swoje.
Standardowo zrobiłam sobie dwa warkoczyki od linii włosów i złączyłam je koralikiem z tyłu głowy.

Znów usiadłam obok chłopaka i wtuliłam się w niego, na co ten odwzajemnił mój uścisk.
Lecz naszą, jakże to romantyczną atmosferę, musiały przerwać odgłosy kroków z przed Mauri.

W zasadzie, to te kroki były bardziej jak biegnące kroki.

Zasłona od Mauri gwałtownie się odsunęła, a do środka wbiegła Tsireya, a zaraz po niej Lo'ak.

TSIREYA

Razem z Lo'akiem pobiegliśmy do mojej rodzinnej chaty.
Bałam się strasznie o mojego brata.
Opatrywałam Lo'aka w jego Mauri i wtedy zobaczyłam Neteyama z Tuk na rękach.
Teyam miał dłonie całe od krwi, które obmył w wodzie przed wejściem do chaty.

Minęło trochę czasu od tego zdarzenia.
Lo'ak już czuł się dobrze więc postanowiliśmy pójść do Ivy i Aonunga.

Szliśmy najpierw spokojnie ale tak bardzo bałam się o swojego brata, że zaczęłam biec ile sił w nogach a Lo'ak tuż za mną.

Dobiegłiśmy w końcu do mojego domu.
Odsunęłam ogromną zasłonę zasłaniająca wejście i wbiegałam do chaty a za mną Lo'ak.

Naszym oczom ukazała się Ivä przytulająca się z moim bratem.
Gdy tylko nas zobaczyli, odkleili się od siebie.
- Oh Eywo, Aonung!- krzyknęłam i podbiegłam do brata wtulając się w niego.
Chłopak syknął z bólu, ponieważ za mocno wtuliłam się w jego klatkę piersiową.
- Sory- powiedziałam i poluźniłam uścisk.
Mój brat oddał uścisk i teraz razem byliśmy w swoich objęciach.

Odmienione ŻycieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz