Rozdział 2

236 12 4
                                    

Rodzeństwa nie miałam. Aczkolwiek zawsze chciałam mieć starszego brata, który uczyłby mnie wszystkiego co umie.

Lecz miałam Tsireyę. Była dla mnie jak siostra. Zawsze przy mnie była i mnie wspierała, szczególnie po stracie ojca.

Tsireya miała brata Aonunga. Nie lubił mnie. A ja wręcz przeciwnie. Lubiłam go, nawet bardzo.
Podobał mi się a nawet nie umieliśmy ze sobą porozmawiać bez sprzeczki.

--------------------------------------------------------------

Pewnego dnia, siedząc na plaży i wpatrując się w morze, usłyszałam odgłos rogu, który oznaczał alarm ostrzegawczy. Szybko wstałam i pobiegłam w miejsce gdzie ludzie Metkayina zaczęli się zbierać. Po chwili zobaczyłam, jak na niebie latają ogromne niby ptaki. Lecz chwilę później uświadomiłam sobie, że na tych ogromnych ptakach siedzą Na'vi, połaczone z nimi poprzez swoje warkocze.

Minutę później, te ogromne ptaki wraz z jeźdźcami wylądowały na plaży. Zdążyłam zauważyć, że to była 6 osobowa rodzina:
Ojciec, matka, dwóch synów i dwie córki.

Na około synowie mieli 14-15 lat, tak samo jak jedna z sióstr. Natomiast druga siostra wyglądała na około 7 lat.
Przyglądając się dalej nieznajomym, zauważyłam że mieli o wiele ciemniejszą karnację niż mój lud, oraz ich ręce i nogi były chude jak patyki.

Nagle poczułam, jak ktoś łapie mnie za rękę. Szybko się odwróciłam i ujrzałam Tsireyę.

-Myślisz, że po co te leśne Na'vi tu przyleciały?-zapytala mnie dziewczyna dalej trzymając moją rękę.

- Nie mam bladego pojęcia. Lecz te ich ptaszyska nie przekonują mnie zbytnio- odpowiedziałam jej z lekkim uśmiechem.

Rodzina leśnych Na'vi zaczęła się zbliżać w kierunku tłumu mojego ludu. Gdy w końcu dotarli, zostali otoczeni w koło i zasypani setkami spojrzeń.

Po chwili ujrzałam naszego wodza Tonowariego, oraz Tsahik Ronal, wychodzących z wody i kierujących się w stronę nieznanych gości. Gdy zatrzymali się naprzeciwko przybyszów, od razu odezwała się głowa całej rodziny:

- Widzę cię, Tonowari wodzu Metkayina, widzę cię Ronal Tsahik Metkayina- Odezwał się ojciec i szybko ponaglił reką synów, by okazali szacunek. Oczywiście matka i córki również ukazały szacunek wobec wodza i Tsahik.

- Widzę cię Jake Sully, widzę cię Neytiri- powiedział Tonowari, ukazując szacunek ręką.

Zauważyłam, że Ronal nic nie odpowiedział do leśnych a nawet nie okazała szacunku z powrotem do nich. Wiedziałam, że nie jest szczęśliwa z powodu ich przybycia.

Nagle zobaczyłam Aonunga wraz z Rotxo, którzy podeszli od tyłu i zaczęli się wyśmiewać dwóch synów Jakea Sully'ego. Tsireya jak tylko to zobaczyła, od razu puściła moją rękę i podeszła do swojego brata mówiąc:
- Aonung, przestańcie- powiedziała z lekkim poddenerwowaniem
- Okej, okej- odpowiedział jej brat unosząc ręce do góry w geście obronnym

Zobaczyłam jak młodszy syn Jakea spoglądał na Tsireyę. Jego brat także to zauważył i klepnął go ręką w ramie by chociaż się odezwał do dziewczyny.
- Hej- powiedział zawstydzony chłopak z dużym uśmiechem na twarzy
- Heeej..- odpowiedziała mu Tsireya zarumieniona dziewczyna.

W tym samym czasie Ronal i Tonowari rozmawiali z Jakiem i jego żoną. Po chwili wódz przemówił:
- Jake Sully oraz jego rodzina zostają w naszej osadzie. Proszę was, żebyście nauczyli ich wszystkiego co umiecie, oraz o traktowanie ich jak naszych. Moje dzieci Anoung i Tsireya, oraz przyjaciółka mojej córki Ivä, nauczą nowo przybyłe dzieci jak żyć wraz z nami na morzu- powiedział wódz spoglądając na mnie i Tsireyę, oraz na rodzinę leśnych.

Po chwili klan zaczął powracać do swoich obowiązków i rozchodzić się do własnych Marui. Wymieniliśmy z Tsireyą porozumiewawcze spojrzenia i podeszliśmy do nich i do ich wielkich ptaszysk. Wstydziłam się zapytać Neytiri czy potrzebna pomoc, dlatego podeszłam do najstarszego syna Sully'ego i niepewnie zapytałam:
- Może pomóc waszej rodzinie z bagażami?
Chłopak uśmiechnął się szeroko i odpowiedział:
- Jeżeli to nie problem to jasne. - powiedział a po chwili dodał- Ivä, tak?
Ja tylko kiwnęłam głową a chłopak dalej kontynuował:
- Jestem Neteyam- przedstawił się chłopak wyciągając rękę.
Podałam mu rękę, a po chwili powróciliśmy do przenoszenia bagaży.

- Chodźcie za mną, pokaże wam wasz nowy dom- powiedziała Tsireya z dużym uśmiechem na twarzy.
Zabraliśmy wszystkie rzeczy rodziny Sullych i podążyliśmy za Tsireyą do ich nowego Marui.
Podczas drogi do Marui, Neteyam szedł przede mną, a za mną jego młodszy brat z małą siostrzyczką. Zauważyłam, że co jakiś czas Neteyam spoglądał na mnie z lekkim uśmiechem. Zdziwiło mnie to ale stwierdziłam, że on po prostu próbuje być miły.

Po chwili dotarliśmy do Marui leśnych. Pomogliśmy rozpakować im ich rzeczy i opowiedzieliśmy im gdzie mogą znaleźć jedzenie itp. Zaćmienie miało za niedługo nastąpić a my z Tsireyą byłyśmy już zmęczone więc powiedziałam do rodziny Sullych:
- Miło było was wszystkich poznać, lecz jesteśmy już zmęczone więc życzymy wszystkim dobranoc- powiedziałam spoglądając co jakiś czas na Tsireyę.
- Dobrze, dziękujemy wam bardzo za pomoc i też życzymy dobrej nocy - powiedziała Neytiri z dużym uśmiechem na twarzy.
- Dobranoc- powiedziała reszta rodziny

Wyszłyśmy razem z Tsireyą z Marui rodziny leśnych i udałyśmy się do swoich.
- Dobranoc- powiedziała Tsireya przytulając mnie.
- Dobranoc- odpowiedziałam jej oddając uścisk.

Tsireya weszła już do swojego Marui. Po chwili i ja dotarłam do mojego. Moja matka już spała więc ja też położyłam się i zasnęłam od razu ze zmęczenia.

---------------

Chciałabym tylko powiedzieć, że nie wiem kiedy będzie nowy rozdział, ponieważ mam dużo na głowie a także staram się żeby wszystko było idealne w moim opowiadaniu także miłej nocy lub dnia❤️

Odmienione ŻycieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz