Rozdział 3

196 12 14
                                    

Obudziłam się dość wcześnie. Przypomniałam sobie wczorajszy dzień a lekki uśmiech pojawił mi się na twarzy. Szybko wstałam i weszłam do jadalni. Mojej matki nigdzie nie było, co było dziwne.
- Pewnie poszła zebrać zapasy jedzenia- pomyślałam i zabrałam się za przyrządzenie swojego posiłku.

Pokroiłam różnego rodzaju owoce i wrzuciłam do drewnianej miski z różnymi wzorkami.

Gdy tak zajadałam się swoimi owocami, do Marui weszła moja matka z pełnym koszem owoców i o dziwo, uśmiechnięta od ucha do ucha.
Ostatni raz widziałam ją tak uśmiechnietą przed atakiem ludzi z nieba, gdy jedliśmy razem z moim ojcem nasze ostatnie śniadanie przed napadem.

Z niechęcią przywitałam się z nią:
- Cześć mamo.
- Dzień dobry Ivä- odpowiedziała mi z uśmiechem.

Zszokowało mnie. Za każdym razem mnie ignorowała a dzisiaj co?

Moja mama odłożyła kosz z jedzeniem i usiadła obok mnie przy wiszącym stole.

Bawiła się swoimi palcami i kątem oka dostrzegłam jak spogląda na mnie gdy jem. Uśmiech z jej twarzy dalej nie schodził. Po chwili namysłu zapytałam ją:
- Mamo?
- Tak słoneczko? - odpowiedziała mi z jeszcze WIĘKSZYM uśmiechem.

Słoneczko? Co tu się do cholery dzieje? Dobra Ivä później się zastanowisz.

- Co się stało, że jesteś taka uśmiechnięta?- zapytałam jej w ona wstała i położyła swoją rękę na moim ramieniu.
- Nie wiem czy będziesz z tego zadowolona ale nie mogę ci teraz powiedzieć. Dowiesz się w odpowiednim czasie. A teraz pójdę spać, ponieważ nie wyspałam się.- po wypowiedzeniu tych słów, poczochrała mnie ręką po moich długich, kręconych włosach i udała się w inną część Marui.

Dokończyłam swoje śniadanie, umyłam miskę i miałam zamiar udać się na spacer po brzegu plaży. Zawsze mnie to uspokajało. Gdy już wychodziłam przez wejście mojego domu, wpadłam na trochę niższą dziewczynę. Razem upadłyśmy na piasek i zaczęłyśmy się śmiać. Oczywiście, że tą dziewczyną była Tsireya. Gdy obie już opanowaliśmy naszą radość i otrzepałyśmy się z piasku, Tsireya powiedziała:
- Musisz mi pomóc nauczyć dzieci Sully jak wstrzymywać powietrze na długo. Razem z nami będą ich uczyć także Rotxo i Aonung. Więc nie chce słuchać wymówek, idziemy- zanim coś zdążyłam powiedzieć, dziewczyna chwyciła mnie za nadgarstek i zaprowadziła na brzeg plaży.

Stwierdziłam, że nie będę narazie mówić Tsireyi o sprawie z mamą. Nie chcę się narzucać a w szczególności nie wiem sama o co dokładnie jej chodzi.

Po paru minutach dotarłyśmy do reszty grupy, która siedziała w kółku po turecku czekając na nas.

Zauważyłam Aonunga, który obczajał mnie wzrokiem góra- dół a po chwili uśmiechnął się do mnie. Czułam jak na twarz zaczyna wchodzić mi rumieniec i niestety, nie udało mi się go ukryć.
Zrobiono w kółku dwa wolne miejsca dla mnie i Tsireyi.
Tsireya dostała miejsce pomiędzy Rotxo a Loakiem a ja dostałam miejsce pomiędzy Kiri a Neteyamem.

Zauważyłam, że Neteyam spoglądał co jakiś czas na Aonunga morderczym wzrokiem. Nie rozumiałam o co mu chodzi i raczej wolę nie wiedzieć.

🌺🌺🌺

Po zakończonej lekcji ( i praktykach), zaczęliśmy się wszyscy zbierać do swoich domów.

Gdy już zaczynałam odchodzić, nagle ktoś złapał mnie lekko za ramię.
Odwróciłam się i ujrzałam Kiri, która trzymała Tuktirey za rękę.
- Hej Ivä, nasza mama powiedziała żeby zaprosić cię do nas na obiad. Zechciałabyś przyjść? - zapytała Kiri
- No nie wieeem..- odpowiedziałam dalej się zastanawiając czy nie będę przeszkadzać rodzinie Sullych.
- No proszeeeeee- powiedziała Tuk, przeciągając ostanie słowo i patrząc się na mnie jej maślanymi oczkami.

Oh Eywo, jaki z niej słodziak.
No nie mogłam jej odmówić, więc przytaknęłam i w trójkę udałyśmy się do ich Mauri trzymając się za ręce i rozmawiając o totalnych głupotach.

Po chwili dotarłyśmy do Mauri.
Naytiri gdy tylko mnie zobaczyła, podeszła do mnie i mnie przytuliła mówiąc:
- Dzień dobry Ivä, cieszymy się, że zechciałaś zjeść z nami obiad
Oddałam uścisk odpowiadając jej:
- Dzień dobry Neytiri, mi też bardzo miło, że zostałam zaproszona na obiad.
- To drobiazg, możesz usiąść pomiędzy Kiri a Lo' akiem- powiedziała kobieta i wskazała miejsce gdzie mam usiąść.

Usiadłam. Na przeciwko mnie siedzieli Jake, Neteyam oraz Neytiri. Tuk siedziała obok Kiri.
Na obiad były ryby oraz jakieś owoce. Zauważyłam, że ryby są przyrządzone inaczej niż zawsze jadłam.
Cieszyłam się, że mam okazję spróbować posiłków przyrządzonych przez inną kulturę.

Obiad przeszedł bez żadnych komplikacji. Czułam cały czas czyjś wzrok na mnie. Jakby ktoś się na mnie patrzył z naprzeciwka. I nie myliłam się. Neteyam co chwilę na mnie spoglądał. Za każdym razem jak na niego spojrzałam, od razu odwracał wzrok. Po jakimś czasie to olałam i zajęłam się jedzeniem.

Wszyscy już zjedli. Pomogłam Neytiri wszystko posprzątać i porozmawiałam z nią jeszcze chwilę.
Nadszedł czas, żebym opuściła ich Mauri.
Pożegnałam się ze wszystkimi i wyszłam się przejść po plaży.

Gdy tak sobie chodziłam, wpadłam na pomysł by zdobyć dla Tuk górną, ozdobną część ubioru.
Zaczęłam zbierać muszelki, różne kwiaty oraz inne rzeczy potrzebne do zrobienia ozdoby.

Po około godzinie zbierania, usiadłam na płaskim głazie i zabrałam się za robienie ozdoby. Pamiętałam, że musi być dużo mniejsza od moich, bo przecież Tuk miała 7 lat a ja 16.

Gdy byłam w połowie robienia ozdoby, usłyszałam kroki na piasku w moją stronę. Nie zwróciłam na tą zbytnio uwagi, ponieważ starałam się skupić na czynności którą wykonywałam.

Kroki były coraz bardziej słyszalne. Dalej się tym nie przejęłam i skupiłam się jeszcze bardziej na ozdobie.

Kroki ustały. Ktoś znajdował się za mną. Słyszałam jego oddech.

Nagle ten ktoś, przytulił się do mnie od tyłu. Szybko się odwróciłam i ujrzałam uśmiechniętego Aonunga.

- Co jest kurwa...- powiedziałam w myślach...

-------------------
Ciekawostka:
Kobiety Na'vi górna część ubioru nie noszą by zasłaniała im piersi, tylko noszą ją jako ozdobę, ponieważ dla Na'vi nie jest to coś co można seksualizować.

Odmienione ŻycieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz