Trzymałem te drobne i zimne ciało w swoich objęciach.
Rozpacz i smutek rozlewały się po całym moim ciele, a swoje ujście znajdywały w moich oczach.Do namiotu weszli Rotxo i Neteyam.
Nie musiałem się odwracać by wiedzieć, że cierpią.
Mogłem słyszeć ich ciężkie oddechy, a żal wyczuć było można z kilometra.
Stali tak bez ruchu, i patrzyli na nieruchomą dziewczynę w moich objęciach.W pewnym momencie do chłopaków dołączył mój ojciec.
Odwróciłem głowę, by spotkać się z jego przepełnionym smutkiem wyrazem twarzy.
Nie mrugał.
Stał jak słup, nawet wdechów nie brał.Płacz, krzyki.
Tylko to słyszałem.
Znów zwróciłem wzrok na moją ukochaną.
Nie żywą.Olo'eyktan podszedł do swojej żony, która uspokajała jego córkę, ale sama cierpiała.
Uklęknął obok niej i opatulił szczelnie dużymi i silnymi ramionami.Matka Ivy dalej w objęciach Neytiri, dusiła się swoimi łzami.
Krzyki pomieszane ze szlochami wydobywały się z jej gardła.Łzy skapywały z moich policzków na piękną twarz kobiety w moich ramionach, oraz na jej klatkę piersiową.
Nachyliłem się i złożyłem ciepły i pełny uczucia pocałunek na jej czole, a później na popękanych, suchych i zimnych jak lód ustach.
Kątem oka dojrzałem jedną z moich łez, spadająca na lewą pierś dziewczyny w moich objęciach.
Moja głowa teraz powoli spoczęła na tej samej piersi gdzie rozbiła się moja łza.
Moje skronie pulsowały, i mogłem czuć jakieś bicie przez to bijące na tej stronie głowy, która znajdowała się na klatce piersiowej Ivy.Chwila.
Podniosłem głowę i spojrzałem na całe ciało kobiety.
Znów przyłożyłem głowę, tam gdzie czułem bicie.
Było dość słabe, ale istniało.ONA ŻYJE!
Ostrząsnąłem się szybciej niż kiedykolwiek.
Inne osoby wokoło spojrzały się na mnie jak na dziwaka i też z zaciekawieniem.
Tak jak poprzednio gdy wynurzyłem się z wody razem z dziewczyną, rozchyliłem ostrożnie jej usta i złączyłem je z moimi.
Wydychnąłem powietrze znajdujące się w moich płucach do jej i czekałem na reakcję.Żadnej.
Powtórzyłem czynność jeszcze kilka razy ale dalej bez żadnych rezultatów.
-No dalej dalej...- mówiłem sam do siebie i znów wydychnąłem tlen do ust kobiety.Wzięła wdech.
Był dość poszarpany ale udało się.Wszyscy dookoła wytrzeszczyli oczy ze zdziwienia.
Płacz i krzyki ustali jak na klaśnięcie dłońmi i teraz każdy skupiał uwagę na mnie i dziewczynę.Jej powieki powoli zaczęły się poruszać, a oddech powoli rozpaczał unormowanie.
Otworzyła oczy.
Były tak piękne.
Wpatrywałem się w nie jak zahipnotyzowany.Aonung, skup się.
-Aonung...?- zapytała dziewczyna w moich ramionach, rozglądając się po całym pomieszczeniu by dowiedzieć się gdzie jest i co się stało.
-Jestem tutaj, nie ruszaj się- odpowiedziałem i chwyciłem jej już trochę mniej zimną dłoń w swoją.
Dziewczyna zacisnęła palce razem z moimi i teraz wpatrywała się w prosto w moje oczy.Tęczówki kobiety powoli rozmazywały się poprzez łzy formujące się w jej oczach.
Nie długą chwilę później zaniosła się cichym szlochem i przytuliła swoją mokrą od łez twarz do mojego torsu.
-Nie płacz...csiii....- przytuliłem jednym ramieniem Ivę, a drugą dłonią głaskałem ją po głowie i jeździłem nią w górę i dół od jej czoła do długich i ciemnych włosów opadających na jej plecy.
-Ivä, dziecko!- nagle jej mama krzyknęła i uklękła obok swojej córki, biorąc jej drugą rękę i ucałowała ją.
-Nic mi nie jest mamo..- zwróciła się do niej dziewczyna, teraz leżąc na moich kolanach i wpatrywała się w kobietę, która nadal była w szoku i zalana łzami.
-Tak się o ciebie martwiłam..- powiedziała matka, teraz głaszcząc jej córkę po policzku.
- Już wszystko dobrze...żyje...
CZYTASZ
Odmienione Życie
FanfictionPewna dziewczyna, która po stracie swojego ojca podczas napadu ludzi z nieba, rozpadła się na kawałki. W pewnym momencie jej życie się odmieniło o 180° poprzez poznanie bliżej pewnego chłopaka.