Rozdział 13

93 8 29
                                    

IVÄ

Piękny nowy dzień.
Piękne nowe przygody.

Woda lśniła turkusowym blaskiem, pomieszanym razem z jasnym niebieskim.

Wypłynęliśmy już poza linię rafy.

Woda przybrała teraz koloru ciemnego granatu, spod którego można było dostrzec zarys ryb pływających pod naszymi ciałami.

Fale obijały się o nasze nogi i zwierzęta, które ujeżdżaliśmy.

Zanurzaliśmy się wszyscy razem z ilu, po czym po chwili wyskakiwaliśmy ponad powierzchnię wody by światło znów mogło zawitać do naszych oczu tak jak uśmiechy coraz większe na naszych twarzach.

Gnaliśmy z ogromną prędkością, za każdym razem czując krople wody obijające się na naszej twarzy, po czym spływające w dół naszego ciała.

Na horyzoncie mogliśmy już dostrzec lewitujące górki, które były połączone ze sobą dużymi i grubymi lianami.

Duchowe miejsce klanu Metkayina.

Pod powierzchnią wody znajdowało się morskie drzewo, dzięki któremu mogliśmy odwiedzać naszych przodków.
Niektórzy twierdzą, że nawet otrzymali odpowiedzi na zadawane pytania do Eywy. Niekoniecznie odpowiedzi zostały udzielane przez samą boginię, ale przez ich członów rodziny, czekających na ich powrót by znów ich odwiedzili w tym jakże uduchowionym miejscu.

Ostatni raz zanurzyliśmy się pod wodę, by gdy blask gwiazdy oświetlającej naszą planetę, mógł zabłysnąć nam w oczy tak, że musieliśmy je przymrużyć i zasłonić dłonią.

Spojrzeliśmy się wszyscy po sobie i uśmiechu pojawiły się na naszych twarzach a z ust lekki śmiech.

Cała nasza gromadka zjawiła się w tym duchowym miejscu by spotkać się z naszymi przodkami.
Lo'ak i Neteyam płynęli obok Rotxo, by się nie zgubić a Kiri i Tuk tuż przy Tsireyi.

Wszyscy wzięliśmy głębokie wdechy wiedząc, że przez najbliższy czas nie wynurzymy się z wody.

Nasze wodne zwierzęta wpłynęły pod powierzchnię wody, by spotkać się z pięknem podwodnego świata.

Zaćmienie się zbliżało, co sprawiało że morskie rośliny przybierały poświatę koloru różu i fioletu.
Kropki na naszych ciałach również połyskiwały, a na ilu pojawiły się kolorowe barwy.
Fale nad naszymi głowami obijały się o siebie, tworząc taflę turkusowej i lekko różowej wody.

Spędziłam tu praktycznie całe życie a dalej mnie to wszystko zachwyca jakbym pierwszy raz to widziała na oczy.

Naszym oczom ukazywało się drzewo dusz.

Jego wielkie, fioletowo-różowe liście były ogromne, i rozgałęzione po ogromnej długości i szerokości.
Ryby i inne morskie zwierzęta pływały wokół drzewa, wydając z siebie dźwięki radości i entuzjazmu.
Do morskich zwierząt dołączyły nasze ilu, i razem teraz pływały wokół drzewa, obserwując nasze poczynania.

Całą grupą podpłynęliśmy do drzewa.

Ujęliśmy w dłonie nasze grube warkocze.
Jeszcze raz spojrzeliśmy się wszyscy na siebie.
W końcu każdy z nas przyłożył swój warkocz do dużych liści duchowego drzewa.

Nastała ciemność.

Jeden.

Dwa.

Trzy.

Światło zaczęło wpadać do moich oczu, które nadal były zamknięte.

Powoli otworzyłam moje ciężkie, i sklejone powieki by ujrzeć gdzie się znajduje.

Plaża.

Brzegi morza uderzały o rozgrzany piasek, wypluwając na niego malutkie, białe muszelki. 

Spojrzałam dalej przed siebie.
Pewien mężczyzna rzucał sieci, by złowić ryby.
Inne Na'vi pływały w drewnianej łódce, również próbując zdobyć małe morskie zwierzątka na pożywienie.

Moją uwagę przykuł mężczyzna siedzący po drugiej stronie plaży.
Był bardzo znajomy dla mnie.

Obok niego siedziała mała dziewczynka wyglądająca jak...
Ja?....

Mężczyzna uczył dziewczynkę obok niego jak pleść sieć do łowienia ryb.

Odwrócił głowę by sięgnąć po kolejny kawałek linki, i wtedy sobie to uświadomiłam.

Tata.

A mała dziewczynka obok niego, to byłam ja.

Ja i tata siedzieliśmy obok siebie, uśmiechnięci i razem pletliśmy sieć rybacką.

W kącikach moich oczu zaczęły zbierać się łzy, które po chwili znalazły się na moich policzkach.

Obserwowałam całą sytuację pomiędzy młodszą mną a moim tatą.

Tak bardzo chciałam z nim porozmawiać.

Znów usłyszeć jego kojący i spokojny głos.

Jego ramiona wokół mojego ciała.

Nagle dziewczynka obok niego zniknęła.
Jego wzrok momentalnie skierował się na miejsce, w którym przed chwilą się znajdowała.
Uśmiech wyparował z jego twarzy, a niedokończona sieć wypadła z pomiędzy jego palców.

- Tato!- zawołałam ile powietrza w płucach miałam.

Odwrócił głowę teraz w moją stronę, by spojrzeć w moje przepełnione smutkiem oczy.

- Ivä!

Jego tęczówki były ciemno-niebieskie, z małymi plamkami żółtego.

Tak bardzo tęskniłam za wpatrywaniem się w nie.

Teraz także jego oczy wypełniły się łzami, ale nie spłynęły po policzkach.

-Tato!

- Ivä!

Obraz rozpoczął się rozmazywać.
Widziałam jak za mgłą, a oddech stał się cięższy.

-Tato...- ostatni raz go zawołałam, załamującym się głosem.

W mojej głowie zaczęły brzmieć różnego rodzaju śmiechy i głosy.

Obraz jeszcze bardziej mi się rozmazał.

Nagle, w jednej sekundzie wszystko ucichło.

Mogłam wyraźnie czuć i słyszeć bicie mojego serca oraz moje nierówne wdechy i wydechy.

Moje skronie zaczęły niemiłosiernie pulsować, a ból zaczął rozlewać się po całej mojej głowie, i schodził coraz niżej pokrywając całe moje ciało.

Wszystko znów ustało.

Jeden.

Dwa.

Trzy.

I znów nastała ciemność.

-------------------

HEEJKAA TYGRYSKI!

Z góry chce was przeprosić za krótki rozdział ale taki pomysł i też niestety brak czasu.

No ale cóż, mam nadzieję że rozdział się podoba i widzimy się w następnym.
Miłego dnia/nocy muaaa💖

Odmienione ŻycieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz