Nathan zjadł swoje śniadanie po czym zabrał plecak z krzesła obok. Ja sam złapałem swój i zarzuciłem na jedno ramię.Wyszliśmy z domu i od razu odpaliłem motocykl. Nat wsiadł z tyłu i mocno objął mnie w tali. Syknąłem z bólu, gdyż na brzuchu miałem małą ranę po nożu, bo oberwałem podczas tej bójki, o której wcześniej wspominał mój przyjaciel.
-Co się stało? -spytał przejęty Woods
-Mam tam ranę... Po prostu... Nie krępuj się, trzymaj mnie mocno.
-Jasne, wybacz.
-W porządku.Wyjechałem z jego posesji i jechałem boczną drogą do szkoły. Zaparkowałem jak zwykle na moim miejscu i zsiedliśmy z pojazdu.
Podeszliśmy do ściany i staliśmy sami, w końcu była dopiero 7.20, więc nie spodziewaliśmy się, że ktoś będzie tu o tej godzinie zwłaszcza, że lekcje zaczynają się o 9.00 i to był akurat w-f.
Odpaliłem papierosa i dałem jednego Nathanowi. Palił, ale rzadko. Usiadłem oparty o ścianę opierając łokcie na kolanach. Po chwili dołączył do mnie Nat.
-Jak się czujesz?-spytał.
-Całkiem... Dob- przerwałem - Kogo ja oszukuje? Jest okropnie...
-Tony... Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. Wszystko się ułoży. Będzie dobrze. - przytulił mnie.Siedzieliśmy tak chwilę przytuleni.
-Za chwilę wracam pójdę tylko do toalety. Poczekasz na mnie?
-Jasne.Wstałem i ruszyłem w kierunku drzwi do szkoły, które już były otwarte, gdyż nauczyciele już byli w budynku. Wszedłem do środka i odnalazłem łazienkę. Zamknąłem się w kabinie i oparłem o ścianę.
Osunąłem się powoli na podłogę i schowałem twarz w dłoniach. Wpakowałem się w naprawdę złe bagno, a teraz nie umiem się z tego wypakować.
Otworzyłem powoli plecak i wyciągnąłem z ukrytej głębokiej kieszonki żyletkę. Popatrzyłem na narzędzie. Nie używałem go od roku... I tak chyba powraca moja chęć do odstresowania się.
Odchyliłem delikatnie głową uderzając tyłem o ścianę i przymknąłem powieki po czym zacisnąłem szczękę.
Przyłożyłem ostrą część do ręki. Zrobiłem początkowo małe i płytkie kreski. Po kilku cięciach stały się głębokie i duże. Krew spływała po moich rękach, a ja syknąłem z bólu dotykając przypadkiem jednej z ran.
Papierem toaletowym wytarlem ostrze i schowałem je do ukrytej kieszonki plecaka. Szybko przetarłem krew i założyłem bandaże z plecaka, które zawsze nosiłem ze sobą właśnie w razie takich przypadków.
Owinąłem opatrunkiem rękę. Rękawy czarnej bluzy naciągnąłem mocno na nadgarstki i wstałem powoli. Zarzuciłem plecak na ramię i otarłem łzy, które popłynęły pojedynczo po moich policzkach.
Wyszedłem z kabiny i spojrzałem w lustro by upewnić się, że wyglądam normalnie. Wszystko wyglądało w porządku, więc odetchnąłem i wyszedłem z łazienki oraz z budynku szkoły.
Nat nadal tam siedział sam. Za pół godziny uczniowie powinni przybyć do szkoły. Usiadłem spowrotem obok niego patrząc w jego czarne jak smoła tęczówki. Były pięknie.
Zatraciłem się w jego oczach, a następnie posłałem mu najszczerszy uśmiech na jaki mnie było stać. On odwzajemnił gest.
-Czarne lody... -wypalił.Oboje wybuchliśmy śmiechem i nie mogliśmy się przestać śmiać. Śmialiśmy się tak długo, że aż uczniowie zaczęli zjeżdżać się. Podszedł do nas nie kto inny jak Mattheo Woods, starszy brat Nata.
Zaczął nas uspokajać. W końcu oboje wzięliśmy głębokie oddechy i się uspokoiliśmy. O co chodziło z czarnymi lodami? Wyjaśnię kiedy indziej.
Wstaliśmy i nadal co chwila parskając śmiechem stanęliśmy z naszymi znajomymi. Zapaliliśmy szluga i weszliśmy do budynku.
Zabrzmiał dzwonek oznaczający lekcje w-f. Weszliśmy do szatni z chłopakami i się przebieraliśmy. Co prawda stałem w najciemniejszym kącie, ale podczas ściągania bluzy przypomniałem sobie o ranach.
Szybko naciągnałem rękawy i odetchnąłem.
-Coś się stało? -spytał Shane.
-Nie, po prostu zimno mi.
-Yhym.Dylan parsknął.
-Albo po prostu przytyłeś. -wszyscy się zaśmiali.
-Wysil się na coś mądrzejszego, pokojówko.
-Zamknij mordę.Na moją odzywkę z pokojówką zaczęły się oklaski i gwizdy. Byłem nawet dumny, że tak utarłem nosa mojemu bratu dręczycielowi.
Wyszliśmy z szatni i weszliśmy na salę. Trener jak zwykle nie szczędził najpierw wykładu, że bardzo by się ucieszył, gdyby ktoś z nas zgłosił się do drużyny koszykarskiej.
A może właśnie to będzie moja dyscyplina sportowa? Niespodziewanie wypaliłem:
-Ja jestem chętny!
-Świetnie, Tony!Dylan prychnął:
-Może schudniesz, grubasku.
-Doprawy, chłopczyku?
-Spokój!-zarządził trener.Zaczęła się rozgrzewka. Dziś footballu? Chętnie mam ochotę kogoś zfaulować. I to wielką, a tym kimś jest nie kto inny jak nasz kochany Dylanuś.
Trochę postrzelałem do pustej bramki, żeby się rozgrzać, gdy ktoś podszedł...
---------------------------------------------------------
Hejaaa! Wlatuje trzeci rozdział! Przepraszam, że tak późno, ale kompletnie nie miałam weny. Dzisiaj ona powraca! Mam nadzieję, że rozdział się spodoba! Zapraszam do czytania! Pozdrowionka! Miłego dnia/nocy!💸❤️🔥
(700 słów ♥️)
CZYTASZ
Tony Monet. Droga do ucieczki (1)
Teen FictionTony Monet... Człowiek uważany za bezuczuciowego, obojętnego i ukrytego nastolatka... A jednak... Jeden z braci Monet pod tą maska skrywa problemy. Jakie? Dowiecie się, jeśli przeczytacie opowieść o władcy raju...