Rozdział 25

494 16 74
                                    


Miałem ze sobą głośnik i telefon, z którego leciała piosenka "Love is gone" SLANDERA. Nie miałem kasku ale i tak śpiewałem, a raczej wydzierałem z rozpaczą na całe gardło.

-Don't go tonight
Stay here one more time
Remind me what it's like, oh
And let's fall in love one more time
I need you now by my side
It tears me up when you turn me down
I'm begging please, just stick around
I'm sorry, don't leave me, I want you here with me
I know that your love is gone
I can't breathe, I'm so weak, I know this isn't easy
Don't tell me that your love is gone
That your love is gone...

Utrata ICH tak mnie wtedy zabolała...

-I'm sorry, don't leave me, I want you here with me
I know that your love is gone
I can't breathe, I'm so weak, I know this isn't easy
Don't tell me that your love is gone
That your love is gone
Don't tell me that your love is gone
That your love is gone
Don't tell me that your love is gone
That your love is gone
That your love is gone
I know this isn't easy (easy)
That your love is gone...

TA PIOSENKA DO MNIE PRZEMAWIA!

Jechałem... Nic się nie liczyło... Tylko ta chwila. TA chwila. Nic innego. Nie ma mowy, żebym teraz zsiadł z tego motoru...

Patrzyłem w niebo. Piękne... Piękny świat... Tylko w nocy... Gwiazdy... Księżyc... Niebo... Takie przecudne...
Mrok... To ja... Tony Monet...

Jechałem bardzo szybko... Ale końcowo pojechałem do Nathana... Zaparkowałem przed jego domem. Nie było żadnych samochodów oprócz jego, więc nie było jego rodziców w domu.

Szybko wszedłem do środka, bo drzwi były otwarte. Pobiegłem szybko na górę do jego pokoju. Stwierdziłem: Raz się żyje...

Wkroczyłem do tego pokoju bez pukania. Nathan od razu podniósł się z łóżka. Podszedłem do niego.

-Słuchaj, bo to bardzo ważne... - zacząłem. - Kocham cię nie tylko jako przyjeciela... Wiesz taka miłość... Na prawdę... I muszę wiedzieć. Czy ty też?

Zamurowało do znów, wtedy kiedy mu wyznałem miłość.
-Ech... Tak... - szepnął...

O BOŻE TRZYMAJCIE MNIE!

Popatrzył na mnie nieśmiało i na moje usta. Chciałem go pocałować. Nachyliłem się w jego stronę, a on przybliżył się do mnie.

Jednak coś mu przeszkodziło... Odepchnął mnie.

-Tony, przepraszam ja... Nie chcę, nie mogę... Boje się co rodzice powiedzą, co ludzie powiedzą... Przepraszam, ale ja cię kocham tylko po przyjacielsku... Nie inaczej... Nie kocham cię...

Słyszeliście kiedyś odgłos pękającego serca? Moje właśnie pękło. Łzy popłynęły po moich policzkach. Ale... Ja myślałem... On tak się zachowywał jakby...

-Jasne, rozumiem... To ja już pójdę. - szepnąłem.

Uniosłem smutny wzrok na przyjaciela...
-Nigdzie nie pojedziesz w takim stanie! Jesteś roztrzęsiony! Zawiozę cię.

-Nie no, nie będę robił kłopotów. Pojadę.

Szybkim krokiem wyszedłem na dwór. Nathan biegł za mną. Widziałem, że ma telefon w ręce i wybiera numer. Pewnie do moich braci.

Cóż nie wiele mnie to obchodziło, bo już dojeżdżałem.

Jechałem, byłem załamany. Wiem jedno, byłem bardzo daleko do domu. Zagapiłem się i wjechałem w drzewo... Najpierw szczypanie i ból, a potem ciemność......



                                ***

Światło... Jasne światło... Moja świadomość nie istniała... Tylko światłość... Jakieś śmiechy, rozmowy i przekrzykiwanie się. Poczułem rwący ból w prawym boku... W głowie... Wszędzie. Ale jakiś głosik w moje głowie mówił, żebym się nie poddawał... Leżałem, aż w końcu usłyszałem szept:

-Monet...






---------------------------------------------------------

Hejciaa! Kochani dotrwaliśmy do końca. Nareszcie! Z wielką przykrością(pff, na pewno) informuje, że drugiej części nie zrobię, bo nie. Możecie mnie zabić proszę bardzo. Dziękuję wszystkim! Pozdrowionka! Miłego dnia/nocy! 💸❤️‍🔥

(550 słów ♥️)

Tony Monet. Droga do ucieczki (1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz