Rozdział 6

834 27 15
                                    


Wtedy pojawili się ONI... Dlaczego wcześniej powiedziałem ON? Bo najpierw wyłonił się ON, a potem reszta. No, jak mogłem się nie domyślić.

Vincent, Will, Dylan i Hailie. Co oni tu robią?! Shane im nie powiedział, bo po szkole był na pizzy ze znajomymi. Aaa no tak. Vincent wszystko wie.

Podeszli do mnie.
-Tony, przyszliśmy ci pokibicować. -oznajmił Will.
-Yhym. Myślałem, że jesteście zajęty pracą.
-Akurat dzisiaj mam trochę czasu i pomyśleliśmy, że oglądanie meczu będzie dobrą rozrywką.

Kiwnąłem głową i wskazałem na trybuny.
-Możecie usiąść, mecz się zaraz zaczyna.
-Jasne. Powodzenia!- powiedzieli pogodnie.

Podeszłem do Nata.
-Siadaj tam, możesz obok mojego rodzeństwa. Wygram to nie martw się.
-Okey. Powodzenia Tonuś.
-Dziękuję, słoneczko.

Odszedł i usiadł obok Hailie i Willa. Od dziecka przyjaźniłem się z nim, więc często moje rodzeństwo widziało go w rezydencji. Też go lubili. Wszędzie roztaczał pozytywną Aurę.

I już po chwili przyszedł Ray... No to będzie jazda zwłaszcza ze zniszczoną siatką. Spojrzał na bramkę, w której była dziura.
-Ktoś tu się za bardzo wczuł, prawda Tony?
-Możliwe.

-Jakie są zasady?- spytał jakby od niechcenia.
-W tej grze nie ma żadnych zasad. To jest nieczysta gra rozumiesz? Każdy chwyt dozwolony.
-Och, w porządku Monet.
-Zniszczę cię, Adams.

Stanęliśmy na środku. Gra się rozpoczęła. Nie dawałem po sobie poznać, że jestem zmęczony. Po sekundzie odebrałem mi piłkę i biegłem w stronę bramki gdy on tam stanął. No cóż zero zasad czyż nie?

Strzeliłem, ale nie celowałem w róg. Nie. Celowałem w jego brzuch. Wpadł do siatki razem z piłką.
-Tak się chcesz bawić, Monet?
-Chris, jeden-zero! -krzyknąłem.

Gra się coraz bardziej rozkręciła, a ja nie dawałem mu strzelić ani jednej bramki zawsze pojawiłem się tam gdzie on akurat celował piłkę.

Dyszałem, a pot ociekał ze mnie ciurkiem. Jeszcze tylko 20 bramek i wygram to. Biegałem po całym boisku i słyszałem oklaski, wiwaty, krzyki oraz śmiechy. Nie ze mnie się śmiali. Śmiali się z tego knypka, który już nawet się nie starał.

GOL!!! Jeszcze tylko dziewiętnaście bramek. Raz, dwa, trzy...

Po pół godzinie została mi ostatnia bramka. Biegłem z piłką, ale ten idiota mnie zfaulował.
-Strzel mi karniaczka.
-Z wielką chęcią.

Ustawiłem piłkę tam gdzie powinna się znaleźć i stanąłem parę kroków od niej. Jako, że Ray w piłkę grać w ogóle nie umiał nabrał się na stary numer.

Udałem, że kopnąłem piłkę, a on rzucił się na ziemię i wtedy miałem szansę. GOOLL!!! Wypaliłem kolejną dziurę centralnie obok tej poprzedniej.

Zaczęły się gratulacje, brawa i krzyki. Ray podszedł do mnie i powiedział:
-No cóż Monet. Wygrałeś tym razem. Ale następnym razem nie wygrasz. Ani następnym ani kolejnym.
-Następnym?

Popatrzyłem udając zdziwienie.
-Chyba nie myślałeś, że na jedynym meczu się skończy. To była dopiero rozgrzewka. Czeka nas 12 starć. Jeszcze 12 meczów. Co tydzień to samo boisko oraz ta sama godzina.

-Zgoda. Ale i tak będziesz żył ze świadomością, że to ja cię pokonałem za pierwszym razem i za ostatnim też cię pokonam. Za każdym razem.

Kiwnął głową na pożegnanie i wyraźnie wkurzony odszedł. A wtedy już nie wytrzymałem i upadłem. Upadłem na murawę z przemęczenia. Usłyszałem krzyk Hailie...

Nagle znalazło się przy mnie całe rodzeństwo łącznie z Nathanem.
-Szybko dzwońcie po karetkę!- rozkazał Vincent.

-Trzymaj się młody, zaraz będzie karetka. -powiedział Will.
-Nie mogę uwierzyć, że pozwoliłem ci, żebyś się tak przemęczał.- wypalił Nat.
-Och, ja też na to pozwoliłem. Przepraszam Tony, przepraszam braciszku... - powtarzał Shane.

Po chwili już zabierali mnie do karetki, a ja traciłem ostatki sił i świadomości... Jechał ze mną Nat i Shane. Shane trzymał moją rękę, a Nat stał obok i patrzył mi w oczy.

Te jego piękne tęczówki... Zatraciłem się w nich, gdy nagle odleciałem...



---------------------------------------------------------

Hejoo! Wlatuje szósty rozdział! Żeby ludzie się nie pruli, Tony trafił do szpitala z przemęczenia i przez to, że nie jadł kilka dni to jego ogranizm nie jest jeszcze przyzwyczajony do małej ilości jedzenia i tak dalej. Pamiętajcie nie jestem lekarzem, więc mogę się mylić, ale staram się jak najbardziej to ubrać w słowa! Zapraszam do czytania! Pozdrowionka! Miłego dnia/nocy!💸💋

(600 słów ♥️)

Tony Monet. Droga do ucieczki (1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz