Rozdział 5

799 27 51
                                    


Popatrzyłem chłodno na kobietę i odpowiedziałem:
-Tak, obecny.
-A to nowość... W takim razie zapraszam do odpowiedzi.
-Z wielką chęcią. - Głupia pizdo dodałem w myślach.

Wstałem od biurka i podszedłem do nauczycielki. Zaczęła pytać. Odziwo na każde pytanie znałem odpowiedź i odpowiedziałem poprawnie.

Babie szczęka opadła.
-No widzę, że ktoś tu się wziął za naukę. Może jeszcze wyjdziesz na ludzi, Monet. Siadaj. Dostajesz sześć.
-To była czysta przyjemność. -uśmiechnąłem się szyderczo i usiadłem do ławki.

Reszta lekcji minęła szybko i już miałem wychodzić z szatni, gdy mnie ktoś  zaczepił.
-Monet, pamiętasz nasz układ?-odezwał się zachrypnięty głos Ray'a

-Oczywiście. Zmiote cię.
-Zobaczymy, cwaniaczku. -po tych słowach odszedł.

Wyszedłem z budynku szkoły i pogadałem chwilę z kolegami.
-Jedziesz ze mną po nowy telefon?- spytałem szeptem Nathana.
-Pewnie.

I jak na nieszczęście właśnie w tym momencie z kieszeni Nata wypadła jego komórka i zderzyła z kostką. Podniósł ją bez wahania, a pęknięcia, które zobaczyliśmy były ogromne.

Próbował go włączyć, ale na nic.
-Kurcze... Rodzice mnie zabiją... Dopiero go kupiłem.
-Luz, kupię ci nowy.- powiedziałem.
-Naprawdę?
-Naprawdę, a teraz jedziemy, bo muszę jeszcze coś zdążyć zrobić i zaraz ci o tym powiem jak dojedziemy do sklepu.

Wsiadłem i Nat też. Objął mnie mocno w talli i nałożył kask. Ja nie nakładałem, bo nie czułem takiej potrzeby.

Ruszyłem i wyjechaliśmy z posesji szkoły. Po kilku minutach zasiadaliśmy już z motoru przed sklepem. Weszliśmy do środka i zaczęliśmy się rozglądać.

W końcu znalazłem idealny model dla mnie. Czarna obudowa. Tymczasem Nathan wybrał sobie taką morską obudowę i podeszliśmy jeszcze po etui. Wsiadłem standardowo czarne z pięknym znakiem piłki nożnej, a on za to wziął z nadrukiem plaży i morza.

Zapłaciłem i wyszliśmy ze sklepu i spytał:
-No to co chciałeś mi powiedzieć?
-Emm... No to tak...- powiedziałem mu z grubsza moją konserwację z Ray'em. Odpowiedziałem też mu o swoim planie i, żeby się nie martwił.

Pokiwał głową i powiedział:
-Będę ci kibicował. Czyli jedziesz teraz trochę potrenować?
-Tak.
-Mogę jechać popatrzeć?
-Jasne. Nie ma problemu.
-Super!

Wsiedliśmy na motocykl i już po chwili byliśmy na boisku. Znalazłem świetną piłkę, a Nat siadł sobie gdzieś z boku rysując coś w moim rysowniku.

Chwilę się rozgrzałem i jakieś triki porobiłem, a potem strzelanka. I tak okrągłe pół godziny. Byłem już trochę spocony i dyszałem.
-Może chcesz wody?- spytał Nat.
-Nie dzięki, jest git.

Pokiwał głową i wrócił do rysowania, a ja do strzelania. Strzelałem szybko i mocno. W pewnym momencie na boisku pojawił się Shane i kilka naszych kolegów.

-Siema!
-Siema!- odkrzyknąłem.
Byłem cały oblany.

-Chodź, Shane pomożesz mi poćwiczyć kiwanie!
-Lecę!

I rzeczywiście już po chwili był. Potem stanął na bramce. Tam się najwięcej działo. Obronił zero strzałów, a był najlepszym bramkarzem w szkole.

W pewnym momencie piłka uderzyła w siatkę z ogromną mocą i prędkością przez co wypaliła w niej dziurę. Rozległy się krzyki i wiwaty!
-Wow!- powiedział Shane, gdy już otrząsnął się z szoku.

Cały ociekałem potem i czułem się jakbym miał zemdleć. Ale ja dalej grałem. Tym razem sam, bo teraz ludzie obstawiali i Shane też poszedł się przyłączyć.

Postrzelałem jeszcze i wybiła za dziesięć 17.00. Podbiegłem do Nata, a on rzucił mi ręcznik. Wytarlem spocone czoło i zdjąłem koszulkę odsłaniając umięśniony tors.

Nat popatrzył się na moją klatę i otworzył usta ze zdziwienia jednak nic nie mówił. I wtedy pojawił się ON...




---------------------------------------------------------

Hejoo! Wlatuje piąty rozdział! Chciałbym dzisiaj napisać nawet do 10 rozdziału, ale nic nie obiecuję nie wiem nawet czy wleci jeszcze dziś 6, ale raczej tak, zobaczymy. Zapraszam do czytania! Pozdrowionka! Miłego dnia/nocy!💸❤️‍🔥

(550 słów ♥️)

Tony Monet. Droga do ucieczki (1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz