Rozdział 10

518 19 98
                                    


Powoli otworzyłem oczy. W pierwszej chwili ujrzałem Nathana siedzącego przy moim łóżku. Za nim stał Will, a obok niego Vince. Naprzeciw łóżka była Hailie i Dylan, a Shane siedział po mojej lewej stronie naprzeciw Nathana.

-Te! Śpiąca królewna, wstawaj! - zawołał Dylan.
-Przecież nie śpię. Spadaj -warknąłem w odpowiedzi.

Usiadłem ostrożnie opierając się o poduszki i popatrzyłem w oczy Vincenta. Były chłodne jak zwykle. Nie widziałem w nich ani cienia strachu, zmartwienia czy współczucia. Miesiąc temu to było widoczne, ale teraz nagle zniknęło.

Widocznie nawet się nie przejmuje tym, że leżę w szpitalu. Codzienność do kurwy nędzy. Popatrzyłem na swoje odkryte rany na przedramionach. Ja pierdole...

-Tony musimy porozmawiać -powiedział Vince.
-Jasne, ale chcę, żeby Will przy tym był.

Will pokiwał głową i usiadł na miejscu, które zwolnił mu Nathan. Reszta wyszła, zostałem z moimi dwoma najstarszymi braćmi.

-Lekarze zauważyli rany na twoim ciele -zaczął Vince. - I podejrzewają, że są to ślady po samookaleczaniu. Zamieniam się w słuch.

Wzruszyłem ramionami.
-Nie zamierzam wam tłumaczyć dlaczego robię sobie krzywdę, bo i tak nic z tym nie zrobicie.

-Och ależ oczywiście, że zrobimy. Wyślemy cię na leczenie, będziesz pilnowany przez ochroniarza na każdym kroku. Możemy zrobić bardzo wiele.

Nie mogłem uwierzyć. Pokręciłem głową.
-Ty! Ty widzisz tylko to co robię źle, nie widzisz, że się staram, nie zwracasz na mnie największej uwagi! Nie poświęcasz mi ani chwili czasu, bo stwierdzasz, że z takimi sprawami zawsze mogę udać się do Willa!

Nawet nie zauważyłem kiedy łzy zaczęły spływać po moim policzkach. A przecież ja nigdy nie płacze.
-Przecież sam mówisz, że czas dla rodziny jest najlepszym co możesz zrobić! Wiesz kiedy zrobię coś co ci się nie spodoba, ale wiesz też kiedy dostanę lepszą ocenę i nawet się do mnie nie odezwiesz w tej sprawie.

Oddychałem szybko, a obraz zamazywał mi się przez łzy.
-Zauważasz tylko moje wady, a nie zalety. Gdy Shane, albo Dylan dostaną jakąś dobrą ocenę pochwalasz ich! Nie widzisz jak się zmieniłem? Mam jedną z najlepszych średnich w naszej szkole! Gdyby chłopcy tak mieli na pewno byłbyś zadowolony!

Westchnąłem i otarłem łzy.
-Wiesz, że czuje się źle przez ciebie. Wiesz, że robię to przez ciebie, ale nie tylko przez ciebie! Ty... Ty wiesz wszystko...

Vincent patrzył na mnie zaskoczony tak samo jak Will. W końcu postanowił się odezwać mój najstarszy brat:
-Tony mogę sprawiać wrażenie, że mnie nie interesujesz, ale tak nie jest. Reaguje na wszystko co robisz. Jesteś moim bratem.

Zaśmiałem się gorzko.
-Czyli wtedy kiedy coś spieprze? Okej! Fajnie! Wiesz co? Wyjdź. Zejdź mi z oczu, bo nie mam ochoty teraz na ciebie patrzeć.

Vincent spojrzał na Willa, gdy ten kiwnął głową. Po chwili mój najstarszy brat wyszedł, a ja zostałem sam z Willem.

Spuściłem wzrok.
-Nie powinienem był tak krzyczeć... Pewnie mnie teraz znienawidzi... Jestem okropnym bratem... Rzeczywiście przynoszę same problemy... - szeptałem.

Will mnie przytulił i powiedział.
-Zgadza się, powinieneś trochę wyhamować emocje, ale dobrze, że nam powiedziałeś co czujesz. Vincent nie będzie cię nienawidził i nie jesteś okropnym bratem. Jesteś kochany i tak masz się czuć. Nie patrz na Vincenta czy na mnie, bo ty to ty i tylko ty masz nad sobą swoją kontrolę. Nie przynosisz problemów, tak się czasem po prostu zdarza... Nic na to nie poradzimy Tony. Będzie dobrze, młody.

Kiwałem głową i uśmiechnąłem się delikatnie.
-Kiedy mogę wyjść ze szpitala.
-Zostaniesz tu tydzień, jeszcze. Będziemy cię odwiedzać, obiecuję.
-Dziękuję Will. Przepraszam za mój wybuch...

Boże co się ze mną dzieje! Ja przepraszam! Co jest nie tak? Podmienili mnie chyba.

Przymknąłem powieki i po chwili usnąłem.

Krew... Strzał... Krzyk...

Wszytko to zalewało się w jeden rytm...

Ból... Strach... Cierpienie...

Melodia uczuć była niejasna i burzliwa...

Porzucenie... Odepchnięcie... Znieważenie...

Staram się tylko zadowolić braci...

Płacz... Niepokój... Drżenie...

Złość, złość, złość!

Obudziłem się w środku nocy zlany potem i nierównym oddechem oraz szybko bijącym sercem...

Ten sen... Znak... To co się stanie... Niemożliwe... Nie chcę... Wszędzie krew... Ból... Strzał... Ostrze... Rany... Krzyk... Rozpacz... Płacz... NIEPOKÓJ....

---------------------------------------------------------

Hejkaaa! Wlatuje 10 rozdział. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Chciałam w was wzbudzić mieszane uczucia. Napiszcie w kom czy się udało🤭. Pozdrowionka! Miłego dnia/nocy!💸💋

(650 słów♥️)



Tony Monet. Droga do ucieczki (1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz