Przyszła moja kolej na udanie się do łazienki. Wszedłem do pomieszczenia i zamknąłem drzwi na klucz. Odetchnąłem cicho i przymknąłem powieki.Będę się musiał zmierzyć ze szczypaniem ran. Obym tylko nie krzyczał, ani nic takiego... Zdjąłem ubrania i powoli wszedłem pod prysznic, jakby nie pewny, co to jest. Rzeczywiście, traktowałem to jako trucizna na moje rany.
Ostrożnie odkręciłem wodę i starałem się omijać pocięte miejsca. Niestety... No cóż... One były wszędzie. Chyba nie było u mnie części ciała, która by nie była skaleczona...
(No chyba, że dupa... Musiałam.../autorka)
Syczałem przez cały mój pobyt w prysznicu. Niestety przypadkiem zawadziłem pociętą dzisiaj nogą o róg prysznica, a rany się otworzyły... UPS...
Wyrwał mi się krzyk:
-JA PIERDOLE!!!JA PIERDOLE TERAZ NA SERIO. Ktoś tłucze się do drzwi.
-Tony, co się dzieje? Wszystko w porządku? - spytał troskliwie jak zawsze Luke.
-Tak, tak tylko się uderzyłem.To była po części prawda...
-No dobrze, uważaj tam.
-Jasne!Uśmiechnąłem się pod nosem mimo bólu. Cały Luke. Taka młodsza wersja Willa, tylko z czarnymi włosami i czekoladowymi tęczówkami. No i ciągle ubrany na luzie. Hah.
Krew spływała mi po nodze, a ja spłukiwałem ją sycząc z bólu. Piekło... Tak strasznie piekło... Łzy... Moje łzy wypalające mi rżące ślady na policzkach...
Pozwoliłem czerwonej cieczy na chwilę uwolnienia i czekałem aż zaschnie. Nie zatrzymywałem wody, żeby myśleli, że nadal się myje. Gdy krew zaschnęła, spłukałem ją i czym prędzej wyszedłem spod prysznica.
Zabandażowałem nogę i nałożyłem szare dresy i czarny podkoszulek z nadrukiem piłki od piłki nożnej. Byłem gotowy, żeby wyjść do przyjaciół. Zgarnąłem z komody mój telefon i opuściłem łazienkę.
Usiadłem w fotelu i wziąłem rysownik do ręki. Uśmiechnąłem się na widok moich obrazów. Kartkowałem strony i mój uśmiech się poszerzał.
(Wstawiam tutaj te rysunki Tonusia/autorka)
Niestety moja chwila szczęścia się skończyła, gdy Luke zapytał:
-Tony? Co to za blizny na twoich rękach?Kurwa...
-Tony?
-Przepraszam... Shane powiedz ty, ja nie dam rady.Luke pokręcił głową.
-O nie, nie, nie mój drogi, masz się nam wytłumaczyć. W tej chwili.Nie, nie, nie...
-No bo ja... Nie daje rady...
-W jakim sensie nie dajesz rady?
-Ech...Wytłumaczyłem im wszystko, co chwila przerywając, żeby zobaczyć bądź usłyszeć ich reakcje. Byli zaskoczeni, bardzo zaskoczeni...
Każdy mnie przytulił. Uwielbiałem ich przutulasy. W ich ramionach czułem się zupełnie jak w domu. To bezpieczne miejsce jest u nich. Zawsze...
Nagle Nate zaczął śpiewać piosenkę "Home" Editha Whiskersa. Shane i on wzięli do rąk gitary.
-Alabama, Arkansas, I do love my Ma' and Pa'
Not the way that I do love you
Well, holy moly, me oh my, you're the apple of my eye
Girl, I've never loved one like you
Man, oh, man, you're my best friend, I scream it to the nothingness
There ain't nothing that I need
Well, hot and heavy pumpkin pie, chocolate candy, Jesus Christ
Ain't nothing please me more than you...O MY GOSH! KOCHAM ICH! Po chwili wszyscy wspólnie zaczęliśmy śpiewać.
-Oh, home, let me come home
Home is wherever I'm with you
Oh, home, let me come home
Home is wherever I'm with you
La-la-la-la, take me home
Mother, I'm coming home...To było cudowne! Nie wierzę, że my tak pięknie śpiewany. Tym razem Nick postanowił nas wszystkich nagrać i wziął telefon do ręki. Na kamerce jakimś cudem widać było nas wszystkich.
-I'll follow you into the park, through the jungle, through the dark
Girl, I never loved one like you
Moats and boats and waterfalls, alleyways and pay phone calls
I been everywhere with you
We laugh until we think we'll die, barefoot on a summer night
Nothing new is sweeter than with you
And in the streets, we run afree, like it's only you and me
Geez, you're something to see...Boże... Nasze głosy.... Cudowne to!!!
-Oh, home, let me come home
Home is whenever I'm with you
Oh, home, let me come home
Home is wherever I'm with you
Home, let me come home
Home is whenever I'm with you
Oh, home, let me come home
Home is wherever I'm with you...Kocham ich! Na koniec wszyscy się przytuliliśmy i pomachaliśmy do kamery. Jednogłośnie stwierdziliśmy, że czas iść spać. Tylko kto z naszego grona oprócz Nicka i mnie mógł się spodziewać, że nagranie z naszym śpiewem będzie następnego dnia hitem w internecie...
No cóż byliśmy sławni... Ja być
może jutro nagram coś na motocyklu...---------------------------------------------------------
Hejkaaa! Wlatuje 18 rozdział i jeszcze więcej zespołu z Californii! Chciałabym dziś dokończyć tę książkę, trzymajcie kciuki, żebym dotrwała do robienia 25 rozdziału! Biorę się za 19! Pozdrowionka! Miłego dnia/nocy! 💸💋
(725 słów ♥️)
CZYTASZ
Tony Monet. Droga do ucieczki (1)
Teen FictionTony Monet... Człowiek uważany za bezuczuciowego, obojętnego i ukrytego nastolatka... A jednak... Jeden z braci Monet pod tą maska skrywa problemy. Jakie? Dowiecie się, jeśli przeczytacie opowieść o władcy raju...