Rozdział 11

526 20 61
                                    


-Przecież to jest niemożliwe. To na pewno nie był proroczy sen, nie martw się - powiedział Nathan, który siedział obok mnie z Shane'm gdy opowiadałem im swój sen.

Ja siedziałem oparty o poduszki i rysowałem ten sen. To było okropne. Ja krzyczący w czarnej kałuży krwi. Widzę mamę. Ona coś szepta. Potem pojawia się jakiś chłopak, który stara się mnie wyciągnąć z krwi, ale nie daje rady. Wyłem, łkałem, rozpaczałem...

W końcu dopracowałem szkic i dałem gdzieś z boku swój podpis. Odłożyłem rysownik i westchnąłem.
-Mówię co widziałem.

To było okropne...
-To była czarna krew. Miałem całe pocięte ciało. Byłem zakrwawiony. Prawdopodobnie dawno bym już nie żył. Ale żyłem. I ktoś próbował mnie wyciągnąć z tej kałuży. Ale było widać tylko czarną postać. Nic więcej.

Usłyszałem dobrze mi znany dźwięk dostarczenia wiadomości. Wziąłem telefon do ręki i odczytałem.
Ray...
Napisał:
I jak tam Monet? Dobrze się czujesz po postrzale? Motocykla szkoda, ale cóż. Siła wyższa. Mecz za dwa tygodnie o 16.00. Żegnam.

Więc to on. Mogłem się domyślić. Typ ma przewalone na tym meczu. Rozpierdole go gorzej niż na pierwszym meczu...

Westchnąłem i odłożyłem telefon. Ten sen... Ta postać... Mój cel:
Odkryć kto to był i rozgromić Adamsa. Pozdro!

Wszystko się zgadza. Rayuś się wkurwił kiedy przegrał ze mną za pierwszym razem, więc nasłał na mnie jakiś degeneratów, którzy stali w gacie jak do nich podchodziłem hah!

Rozgryzłem go. Tak sobie planuje. Przegrywa, potem mnie pobiją i kolejny mecz. I tak w kółko. Ja nie zamierzam grać w jego grę. Ale w sumie... Pobawię się z nim trochę. Chcę się pobawić? Spoko, lubię rozpierdalać samochodziki w zabawie. I nie tylko samochodziki.

Nawet nie zauważyłem kiedy zostałem tylko z Shane'm.
-Jak się czujesz? - spytał mój bliźniak.
-Jest w porządku. Luz. Postaram się już nie robić sobie krzywdy, ok?
-No dobra. Pomogę ci jak coś, nie? Możesz zawsze przyjść do mnie kiedy czujesz się gorzej. Pośmiejemy się i tak dalej. Będzie fajnie. Wszystko będzie dobrze.
-Jasne, dzięki.

Przymknąłem powieki i odchylilem głowę do tyłu.
-Zapaliłbym, ale nie mogę.
-Spoko. Tylko tydzień. Wytrzymasz.
-Masz rację, jakoś wytrzymam.

Sięgnąłem po piłkę do futbolu, którą miałem pod łóżkiem i rzuciłem bratu.
-Pokaż jakieś triki, bo nudzi mi się.
-A co ja, klaun?
-Jesteś moim bratem. Już samo to mówi, że jesteś klaunem.
-Dzięki. - Shane przewrócił oczami, ale pokazał mi kilka sztuczek.

Końcowo było tak, że stałem trzymając się łóżka i podawaliśmy sobie piłkę. Raz... Dwa... Trzy... Czte-

UPS... Trafiłem w lampę. Na szczęście Shane ma refleks i złapał ją w porę, żeby nie upadła. Oboje wybuchliśmy śmiechem.

Po piętnastu minutach postanowiłem znowu się położyć. Wziąłem znów do ręki rysownik i narysowałem Shane'a, który w tamtej chwili trochę sobie grał i odbijał piłkę od ściany. Uważam, że wyszło mi zajebiście.

Uśmiechnąłem się i popatrzyłem na nastepną pustą stronę. W końcu coś mi przyszło do głowy. Zacząłem szkicować. Najpierw trochę niepewnie, ale po chwili już byłem zdeterminowany.

Po dwudziestu minutach powstał tatuaż piłki z płomieniami po bokach, które były oplatane cierniami róż od góry do dołu. To jest tatuaż, który chciałem. Zrobię go. Jak tylko wyjdę z tego gówna.

-Jesteś głodny? Może zjemy gofry? - spytał mój bliźniak.
Tak szczerze nic mi nie przechodzi przez gardło ostatnimi czasy, ale... Kocham gofry zwłaszcza z bitą śmietaną.

-Pewnie! Weź mi tego co zawsze, ok?
-Jasne. Z bitą śmietaną i karmelem.
-No właśnie.
-To wracam za 15 minut.
-Jasne!

I wyszedł. Zostałem sam. Postanowiłem jeszcze trochę porysować i poczytać książkę, którą przyniesiono mi razem z rysownikiem.

Czytałem, gdy pojawił się Shane, z goframi. Odłożyłem książkę i wziąłem swoją porcję. Z początku powoli jadłem, małymi kawałkami, ale po chwili już tego gofra nie było.

U Shane'a tak samo. Na szczęście wziął nam napoje. Ja dostałem Sprite, on też. Wypiłem na raz pół butelki. Pogadaliśmy z Shane'm. Pokazałem mu jego szkic i projekt mojego wymarzonego tatuażu.

Pośmialiśmy się, pooglądaliśmy jakiś film i porobiliśmy kilka zdjęć do naszego albumu. W końcu spędzałem czas tak jak dawniej z moim ukochanym bliźniakiem...

---------------------------------------------------------

Hejaaa! Wlatuje kolejny rozdział! Mam nadzieję, że się spodoba! Czekam na wasze zarąbiste komentarze! Kocham je czytać, poprawiają mi humor! Dziękuję! Pozdrowionka! Miłego dnia/nocy!💸❤️‍🔥

(655 słów♥️)

Tony Monet. Droga do ucieczki (1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz