Rozdział 22

281 9 34
                                    


No i jakoś zaczęła się podstawówka. Weszliśmy do niej jeszcze bardziej zżyci ze sobą. Byliśmy też trochę przestraszeni tym co nas czeka.

Pierwsza klasa była na luzie. Nate w czym czasie kupił sobie gitarę tak jak Shane. Razem się uczyli grać. Często się spotykaliśmy we trójkę u Nathaniela.

Ale jeszcze częściej całą paczką. I to było zazwyczaj u nas w domu. Dylan się nie mieszał, on miał swoich kolegów. Którzy, muszę przyznać, źle na niego wpływali wtedy. I nadal tak na niego źle wpływają. Zmienił się bardzo. Nie do poznania...

Już od drugiej klasy mój bliźniak i Nate nie mogli żyć bez muzyki i gitary, więc przynosili ją do szkoły i siedzieli z nami w takim jednym kąciku na korytarzu. To było takie nasze miejsce i każdy to wiedział. Oni grali i czasami śpiewali. Jeździli na konkursy i tak dalej. Ja jeździłem na różne konkursy z rysunków.

Każdy z nas miał do czegoś talent. Ja i Nathan to szkicowania. Shane i Nate do grania na gitarze. Zay i Nick do pisania wierszy. Tak, pisali. Może wam kiedyś pokaże kilka. David, Chris i Matt do koszykówki. Za to Luke i ja zawsze świetnie graliśmy w piłkę nożną.

Odkąd pamiętam nasze mecze były bardzo przyjemne i warte wspomnień. Zawsze, gdy się przewróciłem, albo zdarłem kolano to Luke był przy mnie. Taki kolejny brat. Czyli kolejny Will. Martwił się o nas. Był takim opiekunem nas wszystkich. Aniołem stróżem. Brakuje mu tylko skrzydeł o aureoli.

Potem już przeszliśmy na wyższy poziom czyli klasy 4-8. Wtedy już byliśmy taką dominująco grupą w szkole. Każdy nas uwielbiał, ale niektórzy nie za bardzo. Cóż, zazdrość, hah. Ale to ich kiedyś zgubi, ja to wiem.

Byliśmy już nierozłączni. Pamiętam jak uciekliśmy ze szkoły. To była ostatnia lekcja. Matma. Po prostu wyszliśmy. Nikt na nas nie zwracał uwagi i wyszliśmy. Chodziliśmy sobie po galerii, ale dopiero znaleźli nas ochroniarze moi i Shane'a.

Pamiętam zawiedzioną minę Willa i zaciśniętą szczękę Vincenta w gabinecie. Pamiętam to doskonale.

-No słucham, skąd ten cholernie nieodpowiedzialny pomysł pójścia na wagary. Hm? - warknął Vince.

Wtedy byłem jeszcze wrażliwy na taki ton i tak dalej... Chciałem się nie rozbeczeć, ale oczywiście łzy popłynęły mi po policzkach. Will pogłaskał mnie po ramieniu i spojrzał mi w oczy.
-Hej, nie płacz. Każdy mógł mieć taki pomysł. Nawet nie wiesz co Vincent zro...

Nasz najstarszy brat przerwał Willowi.
-Wi, wystarczy. To było bardzo głupie i nieodpowiednie z waszej strony. Martwiliśmy się (czytaj: Will się martwił) i szukaliśmy was wszędzie.

-Przepraszam, ja... Nie wiem. To nie jest wina Shane'a - spojrzałem na bliźniaka. Miał spuszczoną głowę. Postanowiłem go bronić.

-On myślał, że idziemy tylko do sklepu po jakieś jedzenie. Nie wiedział nic, przysięgam. Gdy już chciał zawrócić było za późno, a ja nie chciałem, żeby wracał sam. Więc poszedł z nami z przymusu.

Vincent westchnął.
-Przepraszam... - szepnąłem.
-Yhym... Dobra, zejdźcie mi z oczu muszę to przemyśleć. No już, jazda.

Vince machnął ręką jakby odganiał muchę. Will odprowadził nas do mojego pokoju i powiedział, żebyśmy się nie przejmowali i na przyszłość nie uciekali na wagary. Haha.

Pokiwaliśmy głową na znak, że się zgadzamy.

I tak skończyliśmy razem podstawówkę i razem też zaczęliśmy pierwszy rok w liceum...






---------------------------------------------------------

Hejkaaa! Wlatuje 22 rozdział. Mam nadzieję, że się podoba. Tym razem w 23 rozdziale będzie o ich czasach w liceum. Będzie trochę sad, ale no cóż musi. CZEKAM TYLKO AŻ SKOŃCZĘ DZISIAJ TĘ KSIĄŻKĘ! Pozdrowionka! Miłego dnia/nocy! 💸💋

(525 słów ♥️)

Tony Monet. Droga do ucieczki (1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz