– Dzień dobry Tacitio.
Zamarła. Drzwi stały do niej otworem, jednak zaraz zamknęła je w przypływie paniki. Łomotanie rozległo się ponownie. Tacitia pomyślała, że to koszmar. Czy mogła się aż tak bardzo pomylić? Czy cały ten czas budowała więź z kimś innym?
Nie mogła znać odpowiedzi, na te pytania, dokąd nie sprawdzi informacji u źródła.
– Dzień dobry panie Griffin. – odpowiedziała uchylając delikatnie drzwi. – Dawno się nie widzieliśmy.
– Zaiste. Żałuję niezwykle że nie zorientowałem się wcześniej kim jesteś. Miałem cię tak blisko. Tuż pod nosem. – zamruczał głos pana Griffina.
Tacitia przyjrzała się pustce roztaczającej się za bramą i z lękiem stwierdziła, że nie jest w stanie sprecyzować nawet, z której strony dochodzi głos mężczyzny.
– A wszystko potoczyłoby się inaczej, gdybym wiedział – zamruczał złowieszczo. – Mógłbym zakończyć to dużo łatwiej.
– Jak mnie pan znalazł? – zapytała Tacitia opierając się o framugę stworzonej bramy.
– List – zaśmiał się. – Wyobraź sobie moje zdziwienie, gdy po powrocie do Rythei zastałem splądrowany antykwariat zamiast dobrze zaopiekowanego sklepu. A gdy poinformowałem o twoim zniknięciu straż miejską oznajmił, że uciekłaś zostawiając po sobie tylko list. Dość pompatyczny, muszę przyznać. Wynikało z niego że najpewniej nie żyjesz.
– Co ma do tego list? – dziewczyna zniecierpliwiła się.
– W liście wymieniłaś Medarda Tenebrisa. Niby miałaś nie żyć, ale nigdzie nie mogli znaleźć ciała. A potem okazało się że z jego bratem na Vehdar przypłynął ktoś z twoimi zdolnościami. Za dużo tych zbiegów okoliczności. Zacząłem więc węszyć i słyszałem coraz więcej historii na twój temat. Aż Cię znalazłem. I nagle okazało się że masz w sobie magię pierwotną. Magię pierwotną! Moja asystentka! Która tyle czasu pomagała mi w poszukiwaniach kogoś z taką zdolnością! Tyle ekspertyz zleciłem ci na temat artefaktów, które przywiozłem, a wystarczyło po prostu lepiej sprawdzić twój rodowód! – pieklił się Griffin.
Tacitia spojrzała jeszcze raz na ramę bramy. Czy rzeczywiście mogła ochronić się runami? Wciąż nie wiedziała jak znalazł ją w ten sposób. Jak to możliwe, że dostał się do niej drogą umysłu.
– No dobrze, ale jak znalazł mnie pan TUTAJ?
– Anomalie, moja droga. Pozyskuję anomalie i rozwijam swoje zdolności. Ostatnio wzbogaciłem się o kilka sztuk telepatii. Jednak namierzenie ciebie okazało się trudne, bo najpierw byłaś zbyt daleko a gdy znalazłaś się wystarczająco blisko, okazało się, że stoi przed tobą cholerna brama, której nie mogę przejść. Ale to nic. I tak cię znajdę. Zdaje się, że mam coś twojego?
Tacitia uznała, że jednak ma już dość rozmowy na dziś. Domknęła skrobaną w bramie runę i poczuła satysfakcję, gdy usłyszała warknięcie Griffina z oddali.
– Nie poznaję pana – oznajmiła przechodząc na drugą stronę i wyskrobując kolejne runy na framudze bramy. – Zawsze był pan uprzejmym człowiekiem, panie Griffin. A teraz? Zmienił się pan.
Magia wypchnęła go jeszcze dalej, jego wyrazy niezadowolenia słychać było teraz z oddali. Panna Leniter uklęknęła i stworzywszy kilka białych kamieni, na których wyryła podobne runy, schowała je w połach płaszcza. Odważyła się, choć nie bez szybko bijącego serca i ogromnej ochoty by się wycofać, wyjść przed bramę, by i tam ułożyć obronne artefakty.
CZYTASZ
Tacitia. Królowa Źródła.
FantasyTo opowieść o magii, nierozerwalnej magicznej więzi, niezwykłych przygodach i rodzącym się uczuciu. Tacitia Leniter jest spokojną pracownicą antykwariatu. Choć życie jej nie oszczędza, stara się wieść je spokojnie. Lecz splot niecodziennych wydarzeń...