– Co pani tu robi? – zagrzmiał głos strażnika.
Odpowiedział mu cichy szloch. Tacitia próbowała oddychać najciszej jak potrafiła, lecz szybko bijące serce tego nie ułatwiało.
– Halo! Co pani tu robi? Tu nie wolno przebywać – strażnik zbliżał się coraz bardziej, jednak jego kroki nie zatrzymały się przy kotarze.
– Ja... – panna Leniter usłyszała cichy kobiecy głos. Głos, który rozpoznałaby wszędzie. – Szukałam gotowalni i zgubiłam się.
– Gotowalnie dla kobiet są z drugiej strony zamku! – strażnik nie tracił podejrzliwości, ale kobieta rozszlochała się na dobre. Próbowała coś jeszcze powiedzieć, lecz słowa były całkowicie niezrozumiałe przez spazmy, które wstrząsały jej ciałem.
– No już, już... – zagubiony mężczyzna nie wiedziała jak sobie poradzić z płaczącą kobietą. – Odprowadzę panią do odpowiedniego skrzydła. Proszę się już tak nie rozklejać.
– Jest... p-pan b-bardzooooo miiiiłyyyy – zaszlochał nie kto inny, jak jej kuzynka Corrina. – M-mój m-mąż... oooon... ooooo nieeee...
I znów po korytarzu rozniósł się kobiecy szloch. Tacitia usłyszała jak kolejni strażnicy podążają korytarzem pytając się wzajemnie, co się stało. Była jednak pewna, że jeśli Corrina jest na balu w Hannorze to z pewnością za chwilę pojawi się też ciotka Magna.
– Moja droga córeczko!
O wilku mowa!
– Co panie tu robią?! – zirytował się drugi ze strażników, ewidentnie mniej wyrozumiały. – Tu nie wolno przebywać!
– Moja córka została upokorzona przez jej nieodpowiedzialnego męża! Miała całkowite prawo schować się przed spojrzeniami pozostałych gości! – zagrzmiała ciotka Magna donośnym głosem. Tacitia miała ochotę pokręcić głową z niedowierzania, że tęskniła za ciotką przez ostatnie miesiące. Tego tonu zdecydowanie jej nie brakowało.
– Nie obchodzi mnie jakaś kobieca histeria – oznajmił surowo strażnik. – Proszę zabrać córkę i wrócić do sali lub skrzydła dla gości. Gotowalnie są z drugiej strony zamku!
– Ależ tam jest teraz jej okropny mąż! Jak może pan skazywać biedną kobietę na ponowne spotkanie z tym potworem!
Tacitia szczerze wątpiła czy którykolwiek z mężów jej kuzynek mógłby zmienić się w potwora, gdyż byli najbardziej mdłymi mężczyznami, jakich kiedykolwiek spotkała, lecz postanowiła zachować te uwagi dla siebie.
– Za chwilę wyprowadzę panie w asyście straży z zamku! – zagroził strażnik, na co ciotka Magna głośno wciągnęła powietrze.
– Nie ośmieliłby się pan! – sapnęła ze złością.
– Berkley! Dworthy! Odprowadźcie panie do drzwi! – oznajmił ze spokojem, lecz nuta arogancji przebijała się przez wydawane rozkazy.
– A co z... – zaczął strażnik, który pierwszy znalazł się przy szlochającej Corrinie.
– Zostało pięć minut do zmiany warty, więc chyba damy radę dociągnąć w zmniejszonym składzie – mruknął gderliwszy ze strażników, najwidoczniej ktoś na stanowisku dowódcy. Ciotka Magna wraz z Corriną zaczęły szamotać się bardzo intensywnie, zaś wizja opuszczenia balu w asyście strażników i na oczach tylu osób wydawała się im dużo gorszą opcją niż mężowska przewina, ponieważ kuzynka zaczęła natychmiast przepraszać strażnika i przekonywać go, że zamierza wrócić na bal i pogodzić się z mężem.
Nagle Tacitia poczuła, jak zasłona wypycha ją z ukrycia pod same drzwi. Zamek zaś otworzył się w tym samym momencie, w którym Corrina zawyła bardzo głośno, więc jego zgrzyt nie był słyszalny przez strażników. Gruby sznur zwisający wzdłuż zasłony smagnął Tacitię po kostkach, ponaglając ją do działania. Nim minęło trzydzieści sekund, Tacitia była już w środku. Cały czas podejrzewała, że ten zbieg okoliczności musiał być zbyt piękny, żeby był prawdziwy. Postanowiła jednak nie zaglądać w zęby darowanemu koniowi i działać dokąd wciąż było słychać odgłosy awantury na korytarzu. Ciotka Magna bardzo głośno wyrażała swoje niezadowolenie. A Tacitia pierwszy raz w życiu była jej za to niezwykle wdzięczna.
CZYTASZ
Tacitia. Królowa Źródła.
FantasíaTo opowieść o magii, nierozerwalnej magicznej więzi, niezwykłych przygodach i rodzącym się uczuciu. Tacitia Leniter jest spokojną pracownicą antykwariatu. Choć życie jej nie oszczędza, stara się wieść je spokojnie. Lecz splot niecodziennych wydarzeń...