Rozdział 33

38 7 6
                                    

[Trigger Warning: Opis scen przemocy seksualnej]

***

Medard obudził się i od razu wiedział, że coś mu nie pasuje. Nic mu się nie śniło, a na skraju jego umysłu czekała lakoniczna notatka o treści: "Nadchodzimy. Czekajcie.". Jego plecy i zadrapania były jak zawsze zagojone, więc nie miałby na co narzekać, lecz nie opuszczało go poczucie, że wizyta Tacitii była pospieszna i ledwo dokładna. Mierziło go to.

Nie udało mu się zamienić z nią słowa od wielu dni. Czyżby... Tęsknił?

Potrząsnął głową.

Będzie czas by to przeanalizować. By przeanalizować wszystko, co się w nim działo odkąd panna Tenebris wkroczyła w jego życie. Najpierw jednak musi się stąd wydostać. Jeśli cały ten szalony plan się powiedzie, jutro znów będzie wolny. Nadzieja powoli spowijała jego serce, lecz szybko ją opanował.

Nadzieja jest niebezpieczna. Potrafi mocno namieszać w głowie. I czyni człowieka nierozsądnym.

***

– Arleno, jeśli natychmiast nie wsiądziesz na grzbiet tego gada to przysięgam, że przerzucę cię przez ramię jak worek ziemniaków i przywiążę liną do ogona największej wiwerny! – głos Tacitii był cichy, lecz przypominał bardziej syk niż reprymendę, a to czyniło tę sytuację jeszcze gorszą. Panna Tenebris przełknęła ślinę i oczami rozszerzonymi ze strachu wodziła między Tacitią a gadami zgromadzonymi na polanie. Zniecierpliwionymi gadami.

– Obiecujesz, że nie spadnę? – jęknęła kolejny raz.

– Obiecuję, że zaraz skopię ci tyłek!

– Skarciłabym cię za wulgarny język, ale obawiam się że poszczujesz mnie smokami.

– Poszczuję cię całym stadem jeśli doliczę do pięciu a ty nie będziesz na grzbiecie jednego z nich!

Arlena zadrżała i mocniej zacisnęła palce na sznurze plecaka. Nie mogła zdecydować się, co przeraża ją bardziej. Wiwerny czy Tacitia Leniter ze zwężonymi w złości oczami.

– Jeden... – zaczęła panna Leniter prostując się wściekle i zaginając jeden palec na wyciągniętej dłoni. Krótko zagwizdała i jeden z gadów znalazł się tuż przy nich, wykonując zgrabny skok.

– No coś ty... – Arlena cofnęła się odruchowo.

– Dwa... – Tacitia zagięła drugi palec.

– Tacitio... proszę...

– Trzy...

Panna Tenebris porzuciła nadzieję na polubowne rozwiązanie tego sporu i nim Tacitia zagięła kolejny palec, już pędziła w stronę ciemnobrązowej wiwerny, pochylającej swoją potężną szyję by się na nią wspięła.

– Cztery...

– No przecież wsiadam – wysapała Arlena gramoląc się na grzbiet gada. Umościła się na nim błyskawicznie i poczuła jak za jej plecami z grzbietu wiwerny wysuwają się kolce. Cały ich wachlarz tworzył oparcie zapobiegające upadkowi, a całość dopełniały dwa potężne kolce wysunięte z szyi gada w taki sposób by Arlena mogła się za nie przytrzymać, gdyby wiwerna poderwała się do lotu.

– Pięć! – zawołała Tacitia i gad, na którym siedziała panna Tenebris bez ostrzeżenia wzbił się wysoko ponad korony drzew. Zrobił kilka okrążeń, by Arlena mogła opanować drżenie dłoni i nóg i co najważniejsze, w końcu przestać krzyczeć.

Tacitia zaśmiała się pod nosem i wskoczyła na niebieską wiwernę. W chwili, w której usiadła stabilnie na gadzim grzbiecie, wszystkie pozostałe wiwerny ruszyły za swoim czarnym przywódcą, podrywając się do lotu. Panna Leniter trzymała się grzbietu majestatycznego stworzenia z pewnością i gracją, jakby robiła to od lat. Chwilę później obok niej pojawił się cimnobrązowy potwór z Arleną na grzbiecie. Młoda kobieta była już nieco spokojniejsza, choć podróż pomiędzy gadzimi skrzydłami ewidentnie nie sprawiała jej przyjemności. Tacitia zaśmiała się widząc przerażenie panny Tenebris, gdy jej wiwerna nagle skręciła podrzucając na grzbiecie swojego jeźdźca.

Tacitia. Królowa Źródła.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz