Ten sen męczył mnie zawsze podczas wykonywania zadania. Radziłem sobie z nim na swój sposób, czyli skupiałem się jeszcze intensywniej na pracy. Tym razem było inaczej, jej głos brzmiał o wiele wyraźniej niż zazwyczaj. Helen powiedziała mi kiedyś, że koszmar nie minie dopóki sobie nie wybaczę. To przeze mnie Mia nie żyła. Nie ochroniłem jej. Kiedyś przysięgałem zająć się nią. Gdybym wtedy nie wyjechał na kolejne szkolenie być może Mia by dzisiaj żyła. Błagała mnie, żebym został tak jakby przeczuwała, że coś się stanie. Zbyłem ją i ta jedna krótka chwila zaważyła na wszystkim. Mieliśmy po dwadzieścia lat, cały świat stał dla nas otworem zapraszając byśmy do niego weszli z całą swoją naiwnością i ufnością. Mieliśmy przed sobą całe życie, dlatego się jej oświadczyłem, chciałem poznawać ten świat z nią u boku. Jakże okrutnie się myliłem. Od tamtego czasu nie popełniłem już tego błędu, nie składałem obietnic. Nie bawiłem się w żadne trwałe związki, nie dopuszczałem do siebie kobiet, ale też nie żyłem jak mnich. Lubiłem seks, ale nie lubiłem uczuć. Nie pozwalałem sobie na więcej.
Naprawdę chciałem pogodzić się z przeszłością. Nie mogłem rozpraszać się podczas zleceń. Jednak coraz częściej powracały pytania: może to czas, żeby coś zmienić w swoim życiu? Robić dłuższe przerwy między zleceniami? Może zaczynałem się wypalać? Do diabła, gorszego momentu nie mogłem wybrać na egzystencjalne rozterki.
Tajemniczy kelner zniknął z powierzchni ziemi. Podałem jego rysopis Helen, ale jeszcze niczego nie znalazła. Zamiast babrać się w prywatnych sprawach powinienem sobie raczej zadawać pytania typu: kim był ten chłopak? Czy dla kogoś pracował? Co wsunął do kieszeni Nathira i dlaczego? A co najważniejsze, powinienem szukać odpowiedzi.
Zerknąłem na zegarek. Za pięć godzin Nathir powinien być na terenie swojej posiadłości na konnej przejażdżce. Plany uległy modyfikacji. Helen dowiedziała się, że mężczyzna jeszcze dziś wieczorem ma wyjechać. Nie udało jej się ustalić z jakiego powodu. W zasadzie nie miało to już znaczenia, bo i tak pozostało mi niewiele czasu, żeby wszystko dopiąć na ostatni guzik. Najważniejsze było zajęcie pozycji na wzgórzu, z którego cały teren będzie dla mnie doskonale widoczny. Przygotowałem roboczy strój, jak lubiłem go nazywać. Składały się na niego bojówki w oliwkowym kolorze, zwykły czarny podkoszulek i wysokie wiązane buty, które odpowiednio leżały na stopach, a jednocześnie były idealne do poruszania się po różnorodnym podłożu. Zapakowałem plecak, a resztę bagażu zostawiłem w recepcji riadu, by Amir dostarczył go na lotnisko w Casablance.
Odpaliłem motor z przyjemnym dla ucha rykiem. Z precyzją przebiłem się przez gąszcz skuterów i starych samochodów okupujących drogi w Marrakeszu. Po przejechaniu granicy miasta w końcu ruszyłem w kierunku miasta Warzazat. Miałem przed sobą około trzy godziny jazdy.
Jechałem przez pasmo Gór Atlas, gdzie w tle majaczył Jebal Toubkal, najwyższy szczyt Afryki Północnej. Okolica miała w sobie coś uspokajającego. Jakby zachodnia cywilizacja tu nie dotarła. Nie było przy drodze sieciowych barów szybkiej obsługi z kolorowymi neonami ani dużych stacji benzynowych. Mój motor dobrze sobie radził na tutejszych krętych drogach, a ja umiałem działać w różnych warunkach atmosferycznych więc upał mi nie przeszkadzał.
Zatrzymałem się niedaleko osady Ajt Bin Haddu. Ukryłem motor w krzakach, założyłem czapkę z daszkiem, przyciemniane okulary z refleksem UV i ruszyłem na wzniesienie, aby zająć pozycję. W ciszy przerywanej jedynie odgłosami natury miałem chwilę, by maksymalnie skupić swoje myśli na tym co mnie czekało. W pewnym momencie wędrówki podłoże pod moimi nogami nieco się zmieniło. Chrzęst podeszw butów ocierających się o suchą ziemię zmieszaną z drobnymi kamykami, był zaskakująco kojącym dźwiękiem. Zatrzymałem się, by zadbać o odpowiednie nawodnienie organizmu i ostatnie kilkadziesiąt metrów pokonałem lekkim truchtem. Na górze wyciągnąłem z plecaka lornetkę i zająłem się obserwacją terenu. Nathir czuł się na tyle pewnie, że na swoje konne przejażdżki zabierał tylko dwóch ochroniarzy, którzy towarzyszyli mu również na koniach (jeden z przodu, drugi z tyłu). Nie miałem zamiaru ich zabijać, chyba że zaszłaby taka konieczność, gdyby na przykład mnie zlokalizowali. Działałem jednak na tyle szybko, że zanim by się zorientowali skąd padł strzał, ja znalazłbym się już o dobre kilkadziesiąt metrów dalej. Nie przewidywałem również, żeby chcieli pomścić swojego pracodawcę, to byli zwykli najemnicy. Nathir nie spoufalał się ze swoim personelem, więc ludzie nie będą mu wierni jeśli przestaną być opłacani.
CZYTASZ
Zabójcza przeszłość
RomanceNie osądzaj zanim nie dowiesz się wszystkiego. Julia Dark od wielu lat na własną rękę próbuje zlokalizować mężczyznę, który zamordował jej brata. Dobrze go zna, bo przyjaźniła się z nim jako nastolatka. Dlatego kiedy prywatny detektyw odnajduje Maxa...